Rozdział XVI

1.1K 200 302
                                    

Jurij postanowił nie iść dzisiaj do szkoły, ale zamiast pójść biegać został w domu razem z dziadkiem. Okłamał go i powiedział, że nie mają dzisiaj lekcji. Nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia, to była tylko głupia szkoła. Poza tym i tak dzisiejszy dzień nie będzie stracony, ponieważ był umówiony na korepetycje z Otabekiem. Kolejny raz stał pod drzwiami jego mieszkania i nie potrafił zmusić się żeby zapukać. Przez to, co ostatnio zrobił pod wpływem chwili, krępował się spojrzeć na chłopaka. Policzył w myślach do pięćdziesięciu i nacisnął biały przycisk roznoszący za sobą świergot ptaków. 

- No w końcu! Zastanawiałam się ile jeszcze będziesz stał pod tymi drzwiami - nie minęła nawet sekunda, a drzwi otworzyły się ukazując uśmiechniętą twarz Zariny - Cały czas obserwowałam cię przez judasza, ale nie martw się, nie powiem nic Bece. 

Blondyn przekroczył próg i zdjął buty, ignorując słowa dziewczyny. Nie miał ochoty na większe zażenowanie niż to, które czuł teraz. Odwiesił kurtkę na wieszak i wszedł do pokoju Altina. Zdziwiło go to, że nikogo w nim nie było. 

- Chcesz coś do picia? - czarnowłosa wychyliła się za framugi i spojrzała na niego badawczo. 

- Nie, dziękuję. A w ogóle to jak tam u twojego chłopaka? - spytał wywołując tym rumieńce na policzkach Zariny. 

- Wszystko dobrze, niedawno zaprosił mnie do kina - powiedziała szurając stopami - Ale jak nie chcesz nic do picia to już pójdę - i znikła za ścianą. 

Yurio rozglądał się po pokoju, mimo iż dobrze już go znał. Usiadł na łóżku i zdenerwowany bawił się rąbkiem czarnego koca. Zastanawiał się, jak wygląda Otabek podczas snu. Czy wtedy na jego twarzy też panuje taki spokój? Chciałby kiedyś to zobaczyć, on już widział go zatopionego w objęciach Morfeusza. Chwycił w dłoń miękką poduszkę i głęboko wciągnął powietrze nosem. Do zapachu Altina mógł dodać jeszcze cytrynowy szampon. 

- Przepraszam, byłem w łazience - Jurij usłyszał głos czarnowłosego i szybko odrzucił trzymany przedmiot, co nie uszło uwadze Otabeka. 

Kazach podszedł do Plisetskiego i pochylił się nad jego twarzą. Zielone tęczówki przypominały mu najpiękniejsze szmaragdy. Na twarzy blondyna pojawiły się bordowe wypieki, a Otabek złożył na jego bladych ustach delikatny pocałunek i uśmiechnął się pod nosem. 

- To jak, uczymy się? - spytał po krótkiej chwili milczenia, podczas której rozkoszował się widokiem słodkich rumieńców. 

- Tak, jasne - wymamrotał blondyn i usiadł przy biurku.

*** 

Matematyka szła mu już zdecydowanie lepiej. Rozumiał większość rzeczy i potrafił rozwiązać zadania, które wcześniej sprawiały mu trudność. Nawet trygonometria przestałą być dla niego czarną magią. Z całych sił skupił się, aby rozwiązać jeden z ostatnich przykładów jakie zadał mu Altin, jednak jego myśli zaczęły już uciekać w innym kierunku. Dwie godziny wpatrywania się w cyferki były jego maksimum. Odłożył długopis obok zapisanej kartki i przeciągnął się. 

- Nie dam już rady - powiedział, odsuwając na bok książki. 

- I tak już dzisiaj dużo zrobiłeś, jestem z ciebie dumny - Otabek wstał i położył dłonie na ramionach chłopaka - Jeśli nadal będziesz się tak do tego przykładać, to kto wie, może nawet zdasz maturę. 

- No kurwa bardzo śmieszne. Oczywiście, że ją zdam. - blondyn parsknął i obrócił się w stronę swojego rozmówcy, mierząc go zirytowanym spojrzeniem. 

- Nie pusz się jak kot - czarnowłosy nachylił się nad nim mówiąc te słowa, po czym szybko wyszedł z pokoju, pozostawiając chłopaka sam na sam ze swoim zawstydzeniem. 

He was a jock and he was a nerdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz