Na puchatym, czerwonym dywanie poniewierało się mnóstwo papierków. W całym pokoju panował istny rozgardiasz. Porozrzucane czarne tasiemki stanowiły prawdziwą frajdę dla Pusi, która zaplątana w nie biegała w kółko. Jurij zdenerwowany wymachiwał nożyczkami. Od godziny męczył się z głupią papeterią. Chciał obłożyć nią pudełko, w którym znajdował się prezent dla Otabeka. Przeklinał się w myślach za to, że wpadł na taki głupi pomysł. Mógł kupić jakąś ładną torebkę i nie miałby teraz tylu problemów. Ale nie, musiało mu coś odwalić i postanowił przyłożyć się do tego, aby dopracować prezent w każdym calu. Przez cały wczorajszy dzień szwendał się po galerii handlowej w poszukiwaniu idealnego podarunku. Po kilku godzinach nogi zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa, ale on nadal buszował po sklepach. Wmawiał sobie, że wcale aż tak bardzo mu nie zależy na tym, aby Altinowi spodobał się jego prezent. W gruncie rzeczy wiedział o nim bardzo mało. Lubił astronomię i wszystko co z nią związane, gustował w ciemnych kolorach, jeździł na motorze i palił papierosy. W końcu po długich i nieowocnych poszukiwaniach tego idealnego prezentu, postanowił kupić mu parę drobiazgów, więc po raz kolejny zaczął odwiedzać każdy sklep. Wrócił do domu z czarną koszulką w gwiazdy, breloczkiem księżycem, z jakąś ogromną encyklopedią, którą polecono mu w księgarni, dwoma paczkami papierosów i białym winem.
- Yuraśka, co się dzieje? - do pokoju wszedł dziadek, gdy chłopak po raz kolejny rzucił czymś w ścianę.
- Nie umiem zapakować tego cholerstwa. Zaraz mnie szlag trafi - powiedział chłopak bezradnie rozkładając ręce.
Nikolai podszedł i usiadł obok wnuczka na puszystym dywanie. Wziął od chłopaka nożyczki i kazał mu przytrzymać ozdobny papier, który był granatowego koloru w białe gwiazdki. W ciągu kilku minut uporał się z zapakowaniem prezentów.
- Dziękuję - blondyn uśmiechnął się szeroko w stronę dziadka.
- Mogłeś od razu poprosić - mężczyzna rozczochrał jego włosy.
- Wiem, wiem - odpowiedział chłopak odkładając prezent na szafkę, aby Pusia nie wyrządziła mu żadnej krzywdy.
***
Jurij stał przy moście Świętokrzyskim czekając na Kazacha, z którym umówił się tutaj, aby pójść razem na spotkanie z klasą. Znowu czuł w piersi to dziwne kołatanie serca. Zniecierpliwiony przebierał nogami patrząc w niebo. Próbował wypatrzeć gwiazdozbiory, o których niedawno opowiadał mu czarnowłosy. Pierwszego zobaczył Pegaza, a oprócz niego udało mu się ujrzeć jeszcze Rzeźbiarza. Wydawało mu się, że w mieście gwiazdy mają w sobie zdecydowanie mniej blasku.
- Szukasz jakiś gwiazdozbiorów? - z zamyślenia wyrwał go głos Otabeka.
- Nie, tylko wydawało mu się, że leci jakiś samolot - odpowiedział blondyn odwracając wzrok.
- Rozumiem. To jak, idziemy?
- Tak, chodźmy.
Ruszyli w kierunku metra i po chwili znaleźli się na miejscu. Altin nie przepadał za podziemnymi pociągami. Gdy siedział w pojeździe, ściany, które prawie przylegały do szyb wywoływały u niego poczucie klaustrofobii. Nie było widać nic poza szarym betonem, który zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Całkowicie inaczej myślał Jurij, dla którego metro było idealnym środkiem komunikacji, aby uciec od zgiełku głośnego miasta. Cichy szum sunących po torach kół działał na niego uspokajająco.
Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani jednym słowem. Blondyn nie wiedział, co ma mówić, a Altin nie chciał przerywać ciszy, która zaległa między nimi niczym uliczny kurz.
CZYTASZ
He was a jock and he was a nerd
FanfictionJurij Plisetsky był zapalonym sportowcem, szczególnie upodobał sobie bieganie. Wiatr we włosach, szybkość, muskanie ziemi podeszwami butów, to dawało mu wolność. Otabek Altin był zapalonym nerdem, szczególnie upodobał sobie astronomię i fizykę. Obse...