~6~

2K 157 12
                                    

  Rano do mojego pokoju wbiegła zaaferowana Tibby, która chyba tej nocy kilka razy spadła z łóżka, bo miała na czole dość spory, czerwony ślad po lekkim uderzeniu. Wleciała do mojego azylu, trzaskając drzwiami, czym wybudziła mnie i rozłożoną na łóżku Ilizę, która ściskała w swoich małych rączkach swój kocyk, Pana George'a. Uniosłam się lekko na łokciu i spojrzałam na dwunastolatkę, która mierzyła mnie i Ilizę zdziwionym spojrzeniem.

  Tibby poprawiła swój kucyk, w którym spała - nie potrafiła spać z rozpuszczonymi włosami, jak reszta dziewczyn w naszej rodzinie - i skrzyżowała ramiona na piersi, jak rodzic, który właśnie złapał swoje dziecko na robieniu jakiegoś kawału.

  - Illy tu spała? - zapytała dziwnym tonem.

  Westchnęłam głośno i usiadłam na łóżku. Iliza otworzyła oczy, a gdy ujrzała przed sobą swoją starszą siostrę, natychmiast je zamknęła, jakby chciała udawać, że wcale się nie obudziła. Widocznie chciała dziś uniknąć konfrontacji z Thabitią, tak samo jak ja chciałam wymigać się od kolejnej dyskusji na temat tego, czemu nie pozwalam dziewczynkom spać ze sobą w łóżku. Przez chwilę miałam ochotę zrobić to, co dziewięciolatka, ale zrezygnowałam, gdy przypomniał mi się wyraz twarzy Tibby, gdy tu wbiegała.

  Wzruszyłam ramionami.

  - Tak, miała koszmary, więc jej pozwoliłam - nagięłam nieco prawdę. Leżąca obok mnie Iliza, nie zareagowała. - Nie słyszałaś, jak zabierałam ją z waszego pokoju?

  Tibby skrzywiła się leciutko.

  - Spałam.

  - Następnym razem ty będziesz mogła ze mną spać. - Ziewnęłam i podrapałam się po głowie. Zerknęłam na dwunastolatkę. - A tak właściwie to czemu wleciałaś tu bez pukania jak tornado? Stało się coś?

  Wszystko, tylko nie Jared, Paul Gray lub Blake Halloway, błagałam w myślach. Jestem po ciężkiej nocy, nie wytrzymam więcej.

  Tibby uśmiechnęła się szeroko.

  - Liam u nas jest - poinformowała mnie wesołym tonem, który zbił mnie z tropu. Iliza także spojrzała na siostrę jak na kosmitkę. - I pytał o ciebie!

  - I co w związku z tym? - zapytałam bez entuzjazmu. Domyślałam się, czemu Hastings tu zawitał.

  - Jak to co? - oburzyła się Tibby. - To oznacza, że już nie jest na ciebie zły!

  - O co był na ciebie zły? - szepnęła Iliza, jakby nie dała rady mówić głośniej. - Zrobiłaś coś złego?

  Tibby w podskokach podbiegła do mojego łóżka i z impetem rzuciła się na nogi moje i Ilizy. Obie jęknęłyśmy, a nasza dwunastoletnia siostra uśmiechnęła się zuchwale. Przez chwilę zbierało mi się na śmiech, ale w porę się opanowałam.

  - Lacey mówiła, że pewnie Lee wyznał Al miłość, ale ona mu powiedziała, że nie chce z nim być - powiedziała zarozumiałym tonem Tibby. - A Max stwierdził, że pewnie zniszczyłaś Liama psychicznie. Claire za to powiedziała, że nie obchodzi jej...

  - I bardzo dobrze powiedziała - burknęłam. - To nie jest wasza sprawa.

  Uśmieszek na chwilę zniknął z twarzy dwunastolatki, a zarumieniona Iliza schowała się pod kołdrę. Zapewne przypomniał jej się rysunek, na którym obściskiwałam się z Blake'em. Z całych sił starałam się w tamtej chwili nie zarumienić, nie chcąc dać Tibby powodów do wiercenia mi dziury w brzuchu.

  - No ale co się stało?

  - Pokłóciliśmy się o jakąś błahostkę, okej? - Powoli wstałam z łóżka. Chciałam zobaczyć, czego Liam ode mnie chce tego pięknego poranka. - Nic ważnego, ale jakoś się dogadaliśmy. - Stanęłam na nogach i obróciłam się w stronę łóżka, na którym rozwaliły się moje siostry. - Bierzcie z nas przykład - pokłóciliśmy się z Lee, ale szybko doszliśmy do porozumienia. Pamiętajcie, że głupio jest się na kogoś długo obrażać. Trzeba wybaczać.

Pieśń ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz