O Radzie Zagubionych Dusz swego czasu wiedziałam wiele, gdyż moja matka była przedstawicielką Żniwiarzy Śmierci w tej zacnej organizacji - Konsulem Żniwiarzy Śmierci. Teraz jednak, gdy mama nie żyła, a Konsulem był ktoś inny, nie obchodziło mnie nic, co było związane z Radą i Brooks Street 13. Dziś jednak miałam okazję nadrobić braki w mojej wiedzy, kiedy to odkryłam, że wszyscy ważni politycy Nocte Mundi rozsiedli się w salonie w moim domu.
Rada Zagubionych Dusz składała się z siedmiu przedstawicieli różnych ras - wampirów, czarownic, wilkołaków, elfów, wróżek, Żniwiarzy Śmierci oraz istot półkrwi. Na każdym stanowisku zasiadała osoba, która zdaniem danego społeczeństwa, była odpowiedzialna i godna tego, by reprezentować swoich rodaków. Wszelkie decyzje dotyczące Nocte Mundi lub istot nadnaturalnych mieszkających poza Podziemiem i Brooks Street 13 podejmowali właśnie ci mężczyźni i te kobiety, którzy zgromadzili się w moim salonie, a na ich czele stała Christina, przedstawicielka czarownic.
Rozejrzałam się po istotach, które usadowiły się na dwóch starych i niewygodnych kanapach znajdujących się w pomieszczeniu. Christina i Clark stali pod jedną ze ścian i uważnie obserwowali wszystkich członków Rady. Wśród nich byli Richardsowie, przyjaciele Blake'a, którzy już od bardzo dawna reprezentowali swoich rodaków - Savannah Richards była słynną królową elfów, która jakimś dziwnym i nieznanym mi sposobem została królową i zreformowała społeczeństwo w swoim kraju, które od wielu lat cierpiało przez wojny toczone z wróżkami, a Cane Richards był ministrem istot półkrwi, który sam, z przyjaciółmi, w tym z Blake'em i swoją żoną, wywalczył sobie te miejsce i podobno sprawował się świetnie, mogąc decydować o swoich pobratymcach. W salonie widziałam także grubego mężczyznę, ubranego w jakieś świecące, cekiniaste ciuszki, których pozazdrościłaby mu sama Claire, stojącą obok niego kobietę o ciemnych kręconych włosach i przenikliwych zielonych oczach, a także ciemnoskórego faceta, który uśmiechał się zalotnie do Christiny ze swojego miejsca. Okna w pomieszczeniach były zasłonięte grubymi, czarnymi zasłonami, których nie rozpoznawałam, ale obecność przewodniczącej Rady, która była czarownicą, powinna mi wszystko tłumaczyć - kobieta zapewne sama wyczarowała je jakimś dziwnym sposobem. Czułam się nieco lepiej, widząc, że członkowie Rady zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które kryło się tutaj, w Cimeterium, ze strony szpiega, który mnie śledził, sędziów i innych organów władzy, ale nadal czułam niepokój, szczególnie widząc ich wszystkich przed sobą.
Zamarłam, podobnie jak Claire, stojąca obok mnie, i Blake, który miał zamiar wejść do salonu tuż za nami, ale zrezygnował z tego pomysłu, gdy zauważył, kto już tutaj urzęduje. Przystanął za mną, podobnie jak reszta dzieciaków z mojej rodziny, które były ciekawe, kto taki zajmuje ich salon.
Christina i reszta zebranych spojrzeli na nas bez cienia zaskoczenia, a następnie przewodnicząca Rady powiedziała:
- Przepraszamy za najście, moi drodzy, ale musimy poważnie porozmawiać z Alice Connor i Blake'em Hallowayem. Czy moglibyście dać nam chwilę? - zwróciła się do mojego rodzeństwa, które mierzyło ją nieufnym wzrokiem.
Claire spojrzała na mnie zaskoczona.
- Co do kurwy? Znasz ich?
Byłam w ciężkim szoku. Trwałam w otępieniu, gdy powoli zdawałam sobie sprawę z tego, że ci ludzie musieli słyszeć wszystko to, co przed chwilą wydarzyło się w korytarzu. Moją kłótnię z Liamem, to jak Blake i Lee się przepychali i na siebie krzyczeli, a później słowa, które we wściekłości rzucił do mnie mój przyjaciel. Przez chwilę czułam taki wstyd i zażenowanie, że myślałam, iż zaraz ziemia się przede mną otworzy, by uchronić mnie przed upokorzeniem. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło, a członkowie Rady wyglądali tak, jakby byli tym wszystkim... lekko zakłopotani.
CZYTASZ
Pieśń Śmierci
ParanormalDrugi tom Śpiewu Śmierci. Rodzinne tajemnice są, moim zdaniem, najgorsze, bo odkrywając je, możesz zranić nie tylko siebie, ale też bliskich. Nazywam się Alice Connor i mam osiemnaście lat. Z pozoru jestem zwyczajną Żniwiarką Śmierci jakich wi...