↔thirty three cigarettes

240 36 5
                                    

          - Wychodzę! - krzyknęła na odchodne, zamykając z trzaskiem drzwi, zza których zaczął dobiegać skowyt bedlington terriera. - Zamknij się, Leon! - kopnęła w drewnianą klapę dla psa, by spłoszyć, a jednocześnie uciszyć zwierzaka.

          Rozejrzała się po okolicy i z trudem ominęła porozrzucane po podwórku zabawki Emilii, głupiego bachora, z którym jakoś musiała być spokrewniona. Emilia przyjechała tydzień temu, z Bóg wie skąd, ze swoją cioteczką i teraz dosłownie rozwala jej dom.

           Lawirując między klockami i plastikowymi lalkami, omal nie potknęła się o skakankę.

          - Wstrętny bachor - burknęła pod nosem i chwytając za paczkę papierosów, wyciągnęła jedną sztukę, wpychając między wargi.

          Ostrożnie zapaliła zapalniczką koniec peta i szybko, ale z umiarem, zaciągnęła się.

          Wypuszczając dym nosem wyjęła telefon i zadzwoniła do Kiyoko, by umilić sobie długą i nudną drogę do szkoły.

          - Halo? - odezwał się głos w słuchawce.

          - Yo, Ki-chan, to ja. - Przywitała się, odkładając papierosa na bok.

          - Ach, Saeko-chan, ohayō.

          - Ohayō - powiedziała od niechcenia. - Mówiłam ci żebyś nie dodawała 'chan' do mojego nazwiska, to wkurza. - Po drugiej stronie zdawało jej się usłyszeć stłumiony chichot.

          - Gomen, nie mogę się odzwyczaić.

           Nastała krótko trwała cisza. Ciemnowłosa wsłuchiwała się jeszcze chwilkę w szum telefonu, po czym znów sie odezwała.

          - Ne, nie przeszkadzam ci ?

          - Nie, nie, właśnie też wychodzę. - Zaprzeczyła cicho Shimizu.

          - To dobrze. - Odetchnęła, poprawiając ramiączko torby, które lekko zsunęło się z jej ramienia. Przez kolejną minutę znowu szła w ciszy. Kiyoko przez cały czas słyszała tylko odgłos kroków i szum wiatru. Minami, wymyślając temat do rozmowy, zaczęła się żalić. - Ach~, ta mała zołza znów przyjechała na tydzień razem ze swoją zrzędliwą ciotką. Są dopiero u nas dwa dni, a ja czuję jakby to był miesiąc. Nie mogę tego znieść. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę dzielić pokój z tą smarkulą, a ciotka w ogóle nie rozumie japońskiego i gada w jakimś tam swoim języku narodowym. Dramat, powiem ci Ki-chan, dramat~. - Westchnęła żałośnie, przeciągając niektóre samogłoski.

          - Rozumiem - Shimizu nie dała satysfakcjonującej jej odpowiedzi.

          Może dlatego, że Kiyoko jakoś nigdy nie była specjalnie rozmowa. Nawet jeśli znała się z kimś bardzo długo.

          - Ne, ne, Ki-chan. Kojarzysz może nazwisko Noshi, Nishi, N...Noya? - zamyśliła się i prawie wpadła na słup wysokiego napięcia.

          - Tak, całkiem dobrze. Jest w klubie siatkarskim. - Odpowiedziała najkrócej, jak sie dało.

           Saeko ostatni raz wypuściła dym ustami i rzuciła niedopałek na chodnik, miażdżąc go podeszwą.

           - Hm, klub siatkarski, co? - powiedziała raczej do siebie, aniżeli do niej. - Dzięki, do zobaczenia w klasie. - Rozłączyła się i spakowała telefon to torebki. - Mam cię.

ᶜⁱᵍᵃʳᵉᵗᵗᵉ ᵇᵘᵈˢ&ᵉᵐᵖᵗʸ ᵃˢʰᵗʳᵃʸˢ \ ⁿⁱˢʰⁱⁿᵒʸᵃ ʸᵘᵘ ◦ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz