Dzień wreszcie dobiegł końca, o czym świadczył głośny dźwięk dzwonu, roznoszący się po całym dziedzińcu. Stado uczniów niczym bydło wypuszczone ze stodoły, dzikim tłumem wylało się z klas, tańcząc przy tym chaotyczny taniec. Niektórzy w grupkach - mniejszych lub większych - inni samotnie, przedzierali się przez zapełnione i głośne korytarze Karasuno. Większość z nich pospiesznie udawało się do swoich pokojów klubowych, zaś mniejszość uciekała do domu z różnych powodów.Zajęcia techniczne w końcu się skończyły, co oznaczało wolność dla klasy trzeciej. Wciąż totalnie wypompowana z sił do życia Minami z niespodziewaną lekkością podniosła się z ławki. W mgnieniu oka spakowała przybory szkolne i resztę materiałów, i niczym pobłogosławiona boskim darem wybiegła z pomieszczenia, uprzednie żegnając się z czarnowłosą pięknością.
W drodze na parter, próbowała wymyślić kolejną wymówkę, by uniknąć po raz kolejny zajęć w klubie. Okres nie przejdzie - bo był by to już trzeci raz w tym miesiącu, złe samopoczucie już dawno przestało przekonywać przewodniczą, może problemy w domu? - niezbyt bezpieczna wymówka, wizyta u lekarza? - chyba już piętnasty raz z rzędu. Zdając sobie sprawę z braku dostępnym możliwości, starała się uniknąć założycielki klubu i niepostrzeżenie wymknąć się do domu. Nagle poczuła przypływ adrenaliny i niczym rasowy włamywacz, niepostrzeżenie unikała każdego potencjalnego kapusia, który mógłby na nią nagadać lub złożyć zeznania przeciwko jej. Skradając się wzdłuż ściany z nisko zwieszoną głową, ominęła zręcznie dwójkę drugoklasistów, zastępczynię przewodniczącej i nauczyciela fizyki. Jak na razie idzie mi nie najgorzej - pochwaliła siebie w myślach. Już miała skręcić po ciuchutku w stronę głównego wejścia do budynku, gdy nagle coś, a raczej ktoś, niczym wielki kamień rzucił jej się na plecach, zwalając ją z nóg. Stare zadrapania na kolanach, który zdarzyły się już zabliźnić brunatno-czerwonymi strupami, znów zaczęły dawać o sobie znać, gdy z wielkim impetem spotykały się ponownie z twardą podłogą. Już miała zacząć przeklinać, gdy w zasięgu jej wzroku zauważyła znajomą torbę przewodniczącej wraz z jej sylwetką na końcu korytarza.
Szybciej niż Sonic poderwała się z ziemi, ciągnąc tym samym osobę na jej plecach ze sobą do góry. Nie była ekstremalnie ciężka, ale nie była też specjalnie lekka. Ignorując dodatkowy, chichoczący ciężar na jej plecach. puściła się pędem przed siebie, modląc się by przewodnicząca w oddali jej nie zauważyła. Skręcając ostro w prawo, zderzyła się z jakąś barierą. Tym razem oberwała w nos i żuchwę. Czuła jak zaczyna jej się w kręcić w głowie. Znów na klęczkach otrząsnęła się gwałtownie i spojrzała w dół na wpół przytomne ciało Yuu.
Warcząc pod nosem, przepchnęła jego wiotkie ciało i tego kogoś na jej plecach ostatkiem sił na klatkę schodową, która była tuż obok. Gdyby nie obecny stan w jakim się znajduje, pewnie cała ta sytuacja mocno by ją rozśmieszyła, bo poczuła się jakby właśnie przed chwilą przeciągnęła jakiś wielki wór ziemniaków za schody, ważący co najmniej pół tony.
- Nishinoya, chłopie, powinieneś zdecydowanie jeść mniej albo zmienić dietę - sapnęła bardziej do siebie niż do niego, bo prawdopodobnie nawet jej nie usłyszał.
Wreszcie będąc bezpiecznie ukryta w ciemnym kącie pełnym kurzu i papierków, opadła z wielkim hukiem dysząc jakby przebiegła właśnie podwójny maraton. Osoba przyczepiona do jej grzbietu nareszcie się odkleiła i z cieniutkim jękiem opadła na jej kolana.
- Jesteś okrutna, Saeko-chan, ja chciałam ci tylko coś powiedzieć noo - pisnęła Yui ze łzami w oczach.
Chłopczyca, wciąż dysząc jak pies uwiązany na słońcu spojrzała spod niedomkniętych powiek na młodszą koleżankę i głośno westchnęła. Jeszcze jej tu brakowało - przemknęło jej przez głowę. Jej frustracja wzrosła, słysząc głośne powarkiwanie po jej prawicy. Totalnie przygaszona, bezwładnie odwróciła łeb w tamtym kierunku. Siedzący teraz Nishinoya rozmasowywał boląca głowę i najwidoczniej próbował sobie przypomnieć, co właściwie się wydarzyło.
Widząc przed sobą trzecioklasistkę spanikował i cofnął się, uderzając plecami ścianę.
- Co jest, boisz się mnie? Przecież nic ci nie zrobię - spojrzała na niego spod byka, a z jej tonu nie można było dokładnie stwierdzić, czy była zła, znudzona, czy po prostu już nie miała ochoty mówić.
Yuu niezbyt przekonany wolał się trzymać na dystans. Wciąż pamiętał to co wydarzyło się rano i wolał nie igrać z ogniem, ale widząc że Saeko nie ma zamiaru nawet na niego nakrzyczeć, odrobinę się rozluźnił, lecz wciąż pozostawał czujny. Cisza zapadła nagle i otuliła ich niczym lekki koc w zimowy wieczór. Na chwilę zapanował całkowity spokój. Przez te kilka chwil podczas gdzie Minami nie zwracała na niego uwagi zdążył jej się dokładniej przyjrzeć. Dostrzegł ciemne okręgi formujące się pod jej oczami i lekko przekrwione białka. Może miała problem z szybko przesuszającymi się spojówki albo po prostu nie mrugała już od dłuższej chwili. Zauważył również, że jej fryzura już nie była tak dobrze ułożona, a struktura jej włosa wydawała się szorstka i nieprzyjemna w dotyku, jak uprzednio mu się wydawało. Poza tym - mogło mu się tylko zdawać, ale - miał wrażenie że jej cera jest jeszcze bardziej zszarzała, niż zauważył podczas pierwszego spotkania. Nie mógł dokończyć swojej obserwacji, kiedy niespodzianie Saeko podniosła się z ziemi ciągnąć małą dziewczynkę za sobą. Obie wymieniły się spojrzeniami i zgodnie bez słowa zaczęły się oddalać. Zanim czarnowłosa zdążyła zniknąć za rogiem ogarnęła jeszcze raz spojrzeniem kąt, w którym siedział brunet i odeszła.
Nishinoya miał zamiar ją zawołać, żeby ją zatrzymać, ale słowa uwięzły mu w gardle i nie wydobył z siebie żadnego dźwięku.

CZYTASZ
ᶜⁱᵍᵃʳᵉᵗᵗᵉ ᵇᵘᵈˢ&ᵉᵐᵖᵗʸ ᵃˢʰᵗʳᵃʸˢ \ ⁿⁱˢʰⁱⁿᵒʸᵃ ʸᵘᵘ ◦ ✓
Fanfictioni'm sorry i smelled like cigarettes when you wanted to smell primroses • opublikowano; 06.02.2017 zakończono; 31.12.2020 rozdziały; [58/50]