Odbijające się echem odgłosy ich kroków w końcu ucichły, gdy tylko wyszły z budynku. Żadna z nich nie odezwała się ani słowem, choć było widać, że mała Yui miała już problem z trzymaniem języka za zębami i zanim zdążyły dojść do bramy, wybuchła:
- Co to miało być Sae-chan?! To było strasznie niemiłe! Staranowałaś mnie i tego biednego chłopaka! - nastroszyła sie, z gwizdem wypuszczając powietrze przez zęby. - Jesteś czasami taka nieokiełznana, jak jesienna burza albo tornado. Wiesz, ja czasami jestem w stanie przewidzieć twoje zachowanie, ale tym razem naprawdę mnie zaskoczyłaś. Jesteś niesamowita, jak ty to robisz? Za każdym razem wydajesz się być inna. Zmieniasz się? Mi się wydaje że się zmieniłaś... Hej, hej Saeko słuchasz mnie?... Saa-e-koo! ...
Saeko spojrzała tylko na nią z niezrozumieniem. Wstyd było jej się przyznać, że nie usłyszała ani jednego słowa, a nie chciała jej prosić, aby powtórzyła. Udała, więc tylko, że zrozumiała i kiwnęła głową, modląc się w duchu, że nie zgodziła się na coś absurdalnego.
Reszta rozmowy - w której tak naprawdę uczestniczyła tylko Yui - wlatywała trzecioklasistce jednym uchem, a drugim wylatywała. Przestała skupiać uwagę gdzieś mniej więcej w jednej trzeciej jej długiego monologu. Wychwytywała jedynie pojedyncze słówka, ale szybko o nich zapominała. Pamięć złotej rybki.
Przytakując, co jakiś czas, patrzyła w dal, a myślami była daleko w chmurach. Zignorowała nawet małego szczeniaka, z którym prawie zawsze - o ile się pojawiał - bawiła się w drodze powrotnej, gdy tylko miała czas. Zagłębiając się coraz bardziej w odmęty własnego umysłu, prawie weszła w drzewo. Dobrze, że w porę Yui odciągnęła ją na bok za rękaw koszuli.
Czas mijał, a Yui nadal paplała o niewiadomo czym z wyraźnym podekscytowaniem. Saeko była dobrze przygotowane na takie sytuacje i dyskretnie włożyła do lewego ucha słuchawkę. Puszczając łagodną muzykę, nie przejmowała się tym, co mówiła jej koleżanka. Zignorowała ją po całości i nawet nie zorientowała się, że zmierzają w kierunku innym niż jej dom. Miała ochotę zapytać, gdzie ją prowadzi, ale jakoś nie chciało jej się otworzyć ust. Nie zadając pytań, zgodnie podążała ramię w ramię ze swoją kompanką.
Sceneria otaczająca dwie licealistki zaczynała coraz bardziej się zmieniać, a wysoka chłopczyca wreszcie doszła do wniosku, że kompletnie nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Domyślała się, że prawdopodobnie została zaciągnięta, na równoległy koniec miasta, gdzieś, gdzie znajduje się coś możliwie ciekawego - a bynajmniej ciekawszego od jej domu i wizji siedzenia na łóżku z telefonem w dłoni. Minami zaczęła odczuwać już pierwsze symptomy długiego marszu i jej nogi zaczęły się powoli skarżyć z bólu.
Głośne krzyki i hałaśliwa muzyka dobiegła do jej uszu, gdy obie skręciły na zatłoczonym skrzyżowaniu.
- Ty chyba sobie żartujesz - jęknęła, zadzierając głowę wysoko. - Tu mnie ciągnęłaś ten cały kawał?! - wydukała z niedowierzaniem, wlepiając wzrok w baner rekamujący festyn rodzinny.
- Oj, no nie dąsaj się tak! Chciałam żebyś się trochę rozluźniła i zabawiła. Wyglądałaś ostatnio na jakąś przybitą i nieobecną. Chciałam sprawić ci przyjemność!
- I jak dokładnie wyobrażasz sobie mnie, dobrze bawiąca się na festynie rodzinnym?
- Oj, jakoś to będzie, chodź! - nie czekając na odpowiedź chwyciła ją za dłoń i pociągnęła w kierunku festiwalu, ignorując naburmuszoną minę przyjaciółki.
Wszędzie było tłoczno i gwarno. Głośną muzykę dudniącą z wysokich kolumn ustawionych przy wielkiej prowizorycznej scenie, zagłuszały wrzaski i piski małych, rozwydrzonych dzieciaków.
W gęstym, od ciepła i dyszących na siebie ludzi, powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach waty cukrowej, rozmieszany z odorem potu i grillowanych ostryg. Od całego tego harmideru Saeko rozbolały skronie i wydawało jej się, że zaraz zacznie jej lecieć krew z nosa od tego upału.
Że teraz musiała sobie wybrać taką pogodę - pomyślała zgorzkniale, błagając by ten dzień dobiegł już końca.Uścisk dłoni na nadgarstku brunetki nie wiotczał i sprawiał, że powoli zaczynała odczuwać własny puls. Mimo irytacji, jakiej w tej chwili doznawała, dała się ciągnąć w głąb festiwalu, bez zbędnych scen. Obie wymijały slalomem grupki osób i pojedyncze pary zakochanych, kurczliwie trzymające się za ręce. Saeko oglądała się za każdą z nich kpiąc w myślach z idiotyzmu chłopaków i tych biednych dziewcząt, które albo zgodziły się tu przyjść z litości albo naprawdę tego chciały. Bezkształtne wrzaski powoli zaczęły przybierać bardziej formę zrozumiałych okrzyków i wtórowań, kiedy zbliżyły się bardziej ku scenie. Na parkiecie za głównym wokalistą niezbyt zgrabnie poruszały się tancerki, usiłujące nie wpadać na siebie nawzajem. Widok potykających się o własne nogi showgirls w cekinowych spódniczkach poprawił jej trochę humor, bo teraz była pewna, że wyglądała lepiej w zakolanówkach niż one. Ale nie powiedziałaby tego na głos.
Z rozmyśleń nad tym okropnym choreografem wyrwało ją mocne zderzenie z jakimś obszernym barczystym mężczyzną, który nieelegancko staranował ją swoimi szerokimi ramionami - niby ze stali. Upadek na częściowo rozdeptaną trawę i zwolnienie uścisku Yui wprawiło ją w stan osłupienia. Całkowicie zdębiała i zanim zdążyła przyswoić natłok informacji, minęła dobra minuta. Jakoś losowy przechodzień zaoferował jej rękę, ale Minami zbyła go kręceniem głową i wstała o własnych siłach, otrzepując tyłek z piasku i słomy. Lekko zdezorientowana stanęła w miejscu, rozglądając się dookoła. Nigdzie nie mogła dostrzec radosnej buzi młodszej koleżanki.
Nie chcąc tracić głowy, ruszyła przed siebie, niemalże tonąć w tłumie ludzi, wracających spod sceny. Wybrała nieodpowiedni moment na zgubienie się wśród hordy imprezowiczów. Zupełnie spanikowała, kiedy fala osób zaczęła podążać w jej kierunku. Była kompletnie zagubiona i nie widziała, co ze sobą zrobić. Instynktownie podążyła razem z tłumami aż na drugi koniec pola, na którym organizowano festyn i kiedy mrowie miejskiej wspólnoty się rozrzedziło, opadła na pobliskie drewniane palety, i raptownie zaczęła szukać telefonu po kieszeniach. Kiedy nabuzowanymi od adrenaliny dłońmi obmacała wszystkie możliwe miejsca, w których owe urządzenie mogłoby się znaleźć, doszła do wniosku: - Jasne, zapomniałam go rano. Przeklęty Nishinoya.
Rozczarowana, bezsilnie poczęła rozglądać się po okolicy. Było stanowczo za dużo tych wszystkich osób. Saeko już nawet zapomniała, z której strony przyszła. Wstyd jej się było przyznać, ale z kierunkami i orientacją w terenie miała problemy odkąd pamięta.
Bezradna siedziała oparta o drewniane skrzynie, obserwując cały rozgardiasz. Wtedy, kątem oka przyuważyła pewną znajomą postać. Migiem zerwała się do pozycji stojącej i natychmiastowo ruszyła w kierunku sterczącej blond czuprynie.
—
szczęśliwego nowego roku

CZYTASZ
ᶜⁱᵍᵃʳᵉᵗᵗᵉ ᵇᵘᵈˢ&ᵉᵐᵖᵗʸ ᵃˢʰᵗʳᵃʸˢ \ ⁿⁱˢʰⁱⁿᵒʸᵃ ʸᵘᵘ ◦ ✓
Hayran Kurgui'm sorry i smelled like cigarettes when you wanted to smell primroses • opublikowano; 06.02.2017 zakończono; 31.12.2020 rozdziały; [58/50]