Odrętwiały Ushijima segregował umysłowe przegródki w mózgu, próbując poukładać własne myśli. Jego bystre oczy, wpatrywały się we wciąż uśmiechnięta właścicielkę - bardzo dobrze mu znanego - psa.
Otrząsnąwszy się błyskawicznie, odwrócił się na pięcie i kontynuował bieg. Saeko odebrała to jako zaproszenie i bez krzty zawahania ruszyła, niemalże w podskokach, za wysokim zawodnikiem. Pierwszą milę przebyli w milczeniu. Minami nie wiedziała jakby tu ugryźć temat i rozważała, czy w ogóle go zaczynać. Wakatoshi natomiast myślał nad nagłym zniknięciem i niespodziewanym pojawieniem się Minami w okolicy. Zastanawiał się, dlaczego była taka cicha i czemu, tak znienacka zaniechała z nim (i z kimkolwiek) kontaktu. Nie dawała znaku życia od miesiąca, co nieco go zaniepokoiło, a może nawet zmartwiło. Wcześniej niemalże nie dawała mu spokoju, a jej ciągłe wiadomości nie pozwalały mu skupić się na nauce i treningach, a czasem nawet, nie mógł się przez nie wysypiać po nocach, co skutkowało zerowym poziomem koncentracji na wykładach w kampusie. Ushijima był wyrozumiały i rozumiał, że każdy raz na jakiś czas potrzebuje odpoczynku, wyciszenia i zajęcia się sobą. Ale nie przypuszczał, że Saeko chciałaby uciec na chwilę od tego wszystkiego, nie dając tego do zrozumienia w żaden widoczny sposób. Po prostu z dnia na dzień, przestała się udzielać na chacie grupowym i nie wysyłała już tony wiadomości prywatnych do kapitana. Ostatnio nawet Tendō zastanawiał się, czemu ostatnio zrobiło się tak nagle ciszej i spokojniej. To wszystko dlatego, bo jej tu nie ma - mawiał do siebie, za każdym razem, gdy ktoś podnosił ten temat. Sam fakt, że na niecały miesiąc odizolowała się od reszty, był do niej niepodobny i taki 'nie w jej stylu'. Przez to wszystko nabrał niejasnych i nieuzasadnionych podejrzeń i stał się bardziej drażliwy, ale nie pozwalał tego po sobie poznać. Nie mógł przecież sprawić, żeby jego zespół się przez niego martwił. Takie zamartwianie się nie wpływa korzystnie na grę zespołową, a on przecież doskonale o tym wiedział. Nie chciał aby jego samopoczucie skutkowało utratą kondycji jego drużyny. Jest przecież kapitanem i asem Shiratorizawy. Nie może dawać złego przykładu - szczególnie pierwszorocznym.
Spojrzał jeszcze raz w stronę szatynki. Nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatnio biegli razem, kiedy w ogóle r o z m a w i a l i razem. Odkąd przestał ją spotykać na porannych spacerach z psem o piątej rano, stracił rachubę czasu i wszystko okrutnie mu się dłużyło, ale zdążył przywyknąć. Taka była jego natura.
— Długo cię nie było - przerwał milczenie jednozdaniowym stwierdzeniem.
— Ano. - Potwierdziła krótko, niezbyt chętna do ciągnięcia tego tematu. Nie chciała mu się tłumaczyć - tu i teraz. Nie w takich okolicznościach. Nie była na to gotowa. A może nie chciała być gotowa? W każdym razie nie była chętna do spowiadania się mu z całego miesiąca. — Nie chciało mi się - rzuciła obojętnie, jakby nie przejęta wcale faktem, że miał rację. Zsunęła tylko kaptur z czapki, ściągając i ją. Wcisnęła mu ją na czubek głowy, nie odzywając się ani słowem.
Ushiwaka milcząc, zignorował jej zgorzkniały ton i naciskał dalej, wiedząc, że nie potrafi się na niego wściekać.
— Przerwa? - zapytał, nie oczekując specjalnie żadnej odpowiedzi. Zabrzmiało to bardziej jak pytanie retoryczne.
— Tak - westchnęła i zwolniła tempo.
Chłopak zrobił to samo.
Bieg zmienił się w trucht, a na końcu w marszobieg. Samochody zaczęły pojawiać się na rozświetlonych słońcem, leniwie ujawniającym się na horyzoncie, ulicach. Ptaki ćwierkały coraz to żywiej i radośniej. Ludzie z psami wychodzili ze swoich mieszkań i domów, tak samo zaspani, jak ciemnowłosa licealistka.
Uwiązany kundel ciągnął za smycz coraz mocniej, a jej coraz trudniej było go odciągać od innych pupili i spieszących się ludzi. Wykończona po nieprzespanej nocy Minami ledwo mogła utrzymać żywiołowo biegającego wokół nich Leona, który chaotycznie plątał się pod ich nogami. Z wielką trudnością dziewczyna próbowała nie potknąć się o tors psiaka.
Kapitan Shiratorizawy zauważywszy zmęczenie wypisane na jej twarzy, przejął smycz od Saeko i kontynuował marsz.
Czarnowłosa bezgłośnie podziękowała mu w myślach, a jej usta mimowolnie drgnęły, formując uśmiech.
Wschód słońca, zaczął razić ich po oczach, więc za inicjatywą Wakatoshiego, wbiegli do parku. Zmęczenie Saeko dało za wygraną, kiedy usiadłszy razem na pobliskiej ławce koło okrągłej fontanny, bez namysłu położyła głowę na jego umięśnionym i rozgrzanym ramieniu i natychmiast zamknęła oczy, wzdychając z niekrytego zadowolenia. Nieświadomie po krótkiej chwili zapadła w głęboki sen.
Ushijimy patrząc raz na nią, raz na merdającego ogonem teriera, rozluźnił się w końcu, a na jego twarz na ułamek sekundy wkradł się ledwo widoczny uśmiech.
Siedział tak jeszcze chwilę, obserwując miarowo oddychająca chłopczycę i wsłuchując się w plusk wody wydobywającej się w miejskiej fontanny. Po przerwie wstał i z łatwością wciągając ją na grzbiet podniósł się i z psem na uwięzi ruszył truchtem przed siebie. Biegnąc drogą powrotną do domu.
Oblany w złoto-pomarańczową oświatę porannego słońca, zastanawiał się,
jak mógł się w niej zakochać.
_
damn guess who's back
dzięki wattpad, że się twoja aplikacja musiała się zaciąć i usunąć mi cały rozdział, który napisałam i musiałam go napisać od nowa; )
CZYTASZ
ᶜⁱᵍᵃʳᵉᵗᵗᵉ ᵇᵘᵈˢ&ᵉᵐᵖᵗʸ ᵃˢʰᵗʳᵃʸˢ \ ⁿⁱˢʰⁱⁿᵒʸᵃ ʸᵘᵘ ◦ ✓
Fanfictioni'm sorry i smelled like cigarettes when you wanted to smell primroses • opublikowano; 06.02.2017 zakończono; 31.12.2020 rozdziały; [58/50]