- Jeśli smarkula pisnęła cokolwiek, to przysięgam, że oficjalnie zrywam znajomość - fuknęła niewyraźnie pod nosem, trzymając między zaciśniętymi wargami niezapalonego papierosa. Sięgnęła do kieszeni marynarki i nie znajdując zapalniczki, jęknęła przeciągle. - A szlag by to.
Schowała ćmika do torby, a jej poirytowanie rosło z każdym kolejnym krokiem. Cholerny Wakatoshi. Kilka tygodni temu pokłócili się i od tamtej pory mieli "ciche dni". Saeko nie potrafiła czasem utrzymać emocji na wodzy, to prawda. Chcąc złagodzić sytuację Wakatoshi zaprosił ją do domu rodziców, który od ostatniego weekendu stał pusty. Tamtego piątkowego wieczoru, Saeko przeprowadziła najbardziej burzliwą wymianę zdań - głównie sama ze sobą, nie dając siatkarzowi dojść do słowa - gdzie ona więcej wykrzykiwała bluźnierczych słów, niż tworzyła sensowne argumenty, którymi w chwilach przerwy na oddech mimiażdżył ją jej oponent. I kiedy zdała sobie sprawę, że nie ma już, jak mu odpyskować bez powtarzania się, wyrzuciła go z mieszkania, z hukiem trzaskając drzwiami. Na chłopaku nie zrobiło to żadnego wrażenia, nie był to pierwszy, ani nie będzie to ostatni raz kiedy się sprzeczali, choć wtedy przyznał, że jeszcze nigdy dotąd nie został wyrzucony z własnego domu.Przed zapukaniem zawahał się. Przez moment wpatrywał się w własną dłoń, drżącą z zimna, nie z zdenerwowania, wiszącą nad klamką, po czym zdał sobie sprawę jak głupio postępuje, zastanawiając się nad wejściem do własnego domu.
Zdecydowanie przeszedł przez próg, zastając kuchnie całkowicie pustą, a tylne drzwi wyjściowe lekko uchylone. Ciemne podwórko oświetlone jedynie żółtym światłem uciekającym przez niedomknięte drzwi, złowrogo spoglądało na niego przez szparę w framudze, jakby zimna ciemność miałaby chwila moment wpełznąć do środka i pochłonąć go w całości. Mrucząc pod nosem, domknął wyjście i zgasił lampy na dolnym piętrze. Zamknąwszy dom, udał się z powrotem do akademika, nie oglądając się za stojącą w cieniu alejki dziewczynę z zimną wściekłością krztuszącą się tytoniowym odorem.
*
Wtorkowy wieczór nie pomógł jej ochłonąć, a zgubiona - a raczej zostawiona na blacie kuchennym u Wakatoshiego - zapalniczka przypominała jej o piątkowym zajściu. Weekend po nim nie pozwolił jej zapomnieć o raniących obelgach i wspomnieniach, którymi zaatakowała swoją bratnią duszę. Musiała to naprawić, wiedziała to, lecz Waktoshi najpierw musiał przemyśleć kilka spraw.
Jak na komendę telefon w kurtce zawibrował dwukrotnie, a na wyświetlaczu odczytała krótkie „daj mi tydzień".
Wywróciwszy oczami, przywołała do pamięci dyskusję z poprzedniego piątku. Jak na złość kłócili się tylko w piątki, co z rzadka przychodziło im obu na rękę, gdyż oboje mieli czas na zastanowienie się i ochłonięcie. Zazwyczaj Saeko spędzała swój weekend zamiast na opanowywaniu emocji i trzymaniu ich na szali, by przeprosić na następny dzień, zatruwaniem siebie i swojego otoczenia swoim wulgarnym, cieknącym jadem, ciętym językiem, na który jej pijany ojciec po trzeciej butelce przestawał zwracać uwagę. Siebie zatruwała jedynie dymem papierosowym i płakaniem w poduszkę.
Wakatoshi w przeciwieństwie do jej ojca nie popierał jej nałogu, który był ich tematem do dyskusji numer jeden od ostatnich sześciu miesięcy. Saeko próbowała rzucić chyba z trzy razy, za każdym razem wracała, a ilość spalonych fajek dziennie rósł z każda próbą rzucenia. Z trzech fajek dziennie w trzy paczki na tydzień, czasami dwa jak skończyły jej się zapałki albo benzyna w zapalniczce.
**
Saeko targana różnymi emocjami, pomyliła perony i wsiadła do złego pociągu, a gdy zdała sobie sprawę ze swojego błędu, było już za późno, gdy chcąc wyjść z przedziału wpadła na górującego nad nią wzrostem kapitana Shiratorizawy. Zza jego pleców dobiegły ją głosy przedrzeźniających się kolegów z drużyny i chichotliwy rechot Satoriego.
— Saeko, co ta- - w polu jej widzenia wyskoczyła czerwona czupryna.
— Pojadę następnym. - Bezceremonialnie skróciła jego wypowiedz, przeskakując z wagonu na peron. Kilka par oczu spoczęły na zbuntowanej nastolatce o nieokrzesanej, krótkiej fryzurze, nieprzerwanie gawędząc miedzy sobą.
Gdy przez głośniki w metrze wydobył się kominukat ostrzegający o zamknięciu drzwi i prośba o niewychodzeniu w ich trakcie, Wakatoshi, zaskakując zarówno siebie, jak i drużynę, w ostatniej chwili wysiadł w pociągu, zostawiajac resztę za sobą. Saeko nie była zdziwiona. Przewidywała, że zrobi coś takiego, coś wbrew sobie. Znała go na tyle długo, że była w stanie to stwierdzić tylko ze jego spojrzenia, który wbijał w zmęczone piwne oczy nastolatki.
Tendō w akcie desperacji również próbował wysiąść naciskając przycisk na automatycznie rozsuwanych drzwiach, ale zrobił to zbyt późno, gdyż tuż po zamknięciu drzwi przedziału metro ruszyło w głąb tunelu świecąc przez chwile tylnymi lampami w mroku.
— Odprowadzisz mnie? - zapytała, znając odpowiedz.
Mrucząc w aprobacie, pozwolił by chwyciła go za umięśniony biceps i poprowadziła w znanym im kierunku.
Drogę pieszo wzdłuż ruchliwej ulicy spędzili na wymianie bezowocnych zdań, bezskutecznie próbując dojść do sedna problemu w ich relacji. Dochodząc do stacji benzynowej, Saeko weszła do środka, kupując paczkę fajek. Wyjęła ostatniego nadgryzionego papierosa z pustej paczki i zapalniczkę z kieszeni siatkarza, którą wyczuła wkładając do niej zmarzniętą dłoń.
Resztę trasy wdychali gryzący zapach tytoniu, bez słowa dochodząc do sedna swoich kłótni, rozumiejąc błędy przeszłości i teraźniejszości. Wypaliwszy dobrą połowę papierosa wręczyła drugą część siatkarzowi, który stanowczo rozdeptał niedopałek pod podeszwą buta.
— Tym razem masz rację. Skończę z tym.
***
siema w 2020, dwa lata od publikacji pierwszych 40 rozdziałów
CZYTASZ
ᶜⁱᵍᵃʳᵉᵗᵗᵉ ᵇᵘᵈˢ&ᵉᵐᵖᵗʸ ᵃˢʰᵗʳᵃʸˢ \ ⁿⁱˢʰⁱⁿᵒʸᵃ ʸᵘᵘ ◦ ✓
Fanfictioni'm sorry i smelled like cigarettes when you wanted to smell primroses • opublikowano; 06.02.2017 zakończono; 31.12.2020 rozdziały; [58/50]