Saeko wcześniej niż zawsze, wywlekła się ze swojego gniazda i niczym olimpijski biegacz ruszyła w stronę liceum. Była dziś wyjątkowo zdeterminowana aby dotrzeć do szkoły wcześniej niż ktokolwiek. Postanowiła nawet pojechać kawałek metrem, co w jej przypadku w ogóle się nie opłacało, bo musiała przesiadać się po drodze trzy razy, a następnie wrócić marszem drogę dwukrotnie dłuższą.
Ale dla niej - było warto.
Na miejsce dotarła cała zgrzana, a że był początek lata i temperatura nie schodziła poniżej dwudziestu stopni, pot z Minami spływał strumieniami. Przez cały ten pośpiech nie zdążyła zjeść rano śniadania, ani pożądanie umyć zębów, więc jej jedynym posiłkiem od rana był listek miętowej gumy do żucia, który znalazła przypadkiem w kieszeni torby.
Siedząc przed jeszcze zamknięta bramą główną, obserwowała ptaki siedzące na linii wysokiego napięcia, bo przez swoje roztrzepanie zapomniała telefonu z domu.
Jej głupota czasami naprawdę zaczynała ją męczyć.
Po cholernie długich czterdziestu minutach jeden z pracowników szkoły łaskawie otworzył bramę, dziwnym wzrokiem lustrując samotną uczennice siedzącą na betonie pod płotem o piątej czterdzieści rano.
Saeko podniosła zdrętwiały tyłek i przeciągnęła się.
— Czuję, że to będzie najgorszy dzień w tym miesiącu - wydała z siebie zduszony jęk, rozmasowując obolałe pośladki. Kiedy wszystkie możliwe kręgi chrupnęły w jej kręgosłupie, ociężale weszła na teren placówki, ziewając. — Tak, ten dzień będzie definitywnie trudny do zniesienia.
Przekraczając próg, podeszła do swojej szafki, zmieniając obuwie. Poprawiając lewego buta spostrzegła kawałek kartki w kratkę leżącą na podłodze. Pewnie znowu jakiś głupi liścik miłosny - pomyślała i bez większego entuzjazmu rozłożyła świstek. Nie była pewna, czy właściwym pomysłem było czytanie cudzych 'walentynek', ale nie zważając na konsekwencje i tak zaczęła odczytywać - a raczej rozszyfrowywać - egipskie hieroglify (bardzo koślawe pismo). Bez najmniejszej dyskrecji, oparła się o półki, trzymając pomięta kartkę zeszytową w wyciągniętej dłoni. Zeskanowała karteluszkę od góry do dołu, studiując uważnie każde zgięcie i zabrudzenie. List - jeśli w ogóle można było to nim nazwać - wyglądał, jak gdyby ktoś wczoraj wyciągnął go ze szkolnej toalety, no w ostateczności z gardła jakiegoś psa, który najwidoczniej gustował w testowaniu smaku papieru. Sam tekst był tak niezręczny i przepełniony błędami, że to Saeko czuła się bardziej zażenowana niż pewnie sam autor. Obrzydzona wyrzuciła liścik do śmieci - prawdopodobnie robiąc przysługę biedniej dziewczynie, która jeszcze nie zdążyła przeczytać karteczki, a jeśli zdążyła to wyręczyła ją i wyrzuciła list za nią.
Czarnowłosa zakaszlała dwa razy, tak mocno, że aż musiała podtrzymać się ściany.
— O ty gruźliku i po co ci to było - zakasłała, kończąc zdanie.
Wciąż zgięta w pół z wygiętymi w łuk plecami, na których widocznie zarysowywał kształt wystającego kręgosłupa, spojrzała w kierunku głównego wejścia. Coraz większa fala uczniów nadciągała w jej kierunku. Zerkając na zegar, zrozumiała, że minęło już piętnaście minut.
— Czas leci szybciej, kiedy ma się coś do zrobienia, co? - zarechotała, tak aby nikt nie usłyszał i prostując się szybko, skierowała się na klatkę schodową.
Przeczesując wciąż puste korytarze szkolne natrafiła na tablicę informacyjną i szybkim ruchem gałek ocznych przuszukała kopię planu lekcyjnego.
— Klasa 2-3, klasa 2-3... hm..., o, jest! - wykrzyknęła trochę zbyt entuzjastycznie. — Czyli dziś zaczynają chemią... - wybełkotała, po czym dodała z paskudnym uśmiechem na twarzy — idealnie się składa.
Z już lepszym humorem okręciła się wokół własnej osi i wyjżała za okno. Wśród uczniów zauważyła pewnego chłopaka w towarzystwie jakiegoś łysola i jeszcze jednego typa, którego nigdy ma oczy nie widziała. Trochę dalej, za nimi, dostrzegła Yui, ktora wyglądała bardziej szczęśliwie niż zazwyczaj, co moglo zwiastować potencjalne niebezpieczeństwo.
Małe włoski na plecach i ramionach czarnowłosej aż stanęły dęba. Gwałtownie potarła dłońmi przedramiona próbując pozbyć się gęsiej skórki.
— Zamontowali nam tutaj wentylację, czy co? - zapytała z bladą twarzą wykrzywioną w dyskomforcie lub przerażeniu.

CZYTASZ
ᶜⁱᵍᵃʳᵉᵗᵗᵉ ᵇᵘᵈˢ&ᵉᵐᵖᵗʸ ᵃˢʰᵗʳᵃʸˢ \ ⁿⁱˢʰⁱⁿᵒʸᵃ ʸᵘᵘ ◦ ✓
Fanfictioni'm sorry i smelled like cigarettes when you wanted to smell primroses • opublikowano; 06.02.2017 zakończono; 31.12.2020 rozdziały; [58/50]