Rozdział 37 'Mam w sobie tyle sił,żeby kochać ciebie...'

87 5 0
                                    

Majka no do cholery o co chodzi?Tylko błagam nie kłam-spojrzał na mnie,a ja nie wiedziałam co mam robić... 
Jednak muszę kłamać... 
- Nic Leo, nie chcę żebyś tak mówił 
- Coś jest na rzeczy? 
- No nie jest, po prostu nie jestem pępkiem świata ani żadną divą, żeby tak o mnie myśleć. Chcę, żebyś zawsze był szczęśliwy, bez względu na mnie. Zwyczajnie, bądź szczęśliwy. Nawet jeśli beze mnie, to dla mnie, proszę... - spuściłam wzrok w dół, a on podniósł mój podbródek. 
- Maja, nie mów tak. Nie wiem, o co ci chodzi, ale tak nie mów. Bez Ciebie nigdy nie będę szczęśliwy. Nigdy... 
- Byłbyś, wiem o tym 
- Ale dlaczego tak mówisz, przecież wiesz, że i tak nie wygrasz 
- Tak jakoś - wymusiłam uśmiech, co prawdopodobnie odwróciło jego uwagę od tamtego tematu. 
- Przynajmniej poprawiłem Ci humor, co nie? 
- Nie zachwalaj sobie 
- Zabraniasz mi? 
- Nie - parsknęłam śmiechem- Tak w ogóle, drogi chłopczyku, nie powinieneś już iść spać? Jest późno - dostałam głupawki. 
- Chyba znowu pomyliłaś mnie z Charliem - przewrócił oczami. 
- Noo Leo, możesz skończyć z tą zazdrością? 
- Kiedy ja nie 
- Jesteś, jesteś, widzę to - wybuchnęłam śmiechem. 
- Czasami mam problem z odróżnieniem twojego codziennego gadania od sarkazmu
 -Musisz,kochanie,przyzwyczaić się do tego,że mówienie sarkazmem to moja codzienność-uśmiechnęłam się do niego 
-Zrobiłbym dla ciebie wszystko wiesz? 
-Czasami nie wiem skąd bierzesz siłę na mnie-westchnęłam,a on się zaśmiał 
-Jeśli kogoś kochasz to ta osoba staje się twoją siłą-spojrzał na mnie z uśmiechem-Nie ważne czy to ktoś z rodziny,przyjaciel,chłopak czy dziewczyna.Tak już jest i tego nie zmienimy-w tym momencie przerwał.Chciałam już coś powiedzieć,ale on się odezwał-Wiesz,ty jesteś moją siłą.Moim promyczkiem,zawsze-uśmiechnęłam się mimo tego,że w środku poczułam smutek.Nie chce go okłamywać,ale nie mam wyboru -Majka tu ziemia-Leo pomachał mi dłonią przed oczami 
-Mówiłeś coś? 
-Tylko,że strasznie Cię kocham jakieś trzy razy,ale to nic-pokręcił głową 
-Ja ciebie też no-pocałowałam go w policzek-A tak poza tym miałam już prędzej pytać czy nadrabiasz szkołę-spojrzałam na niego 
-Zmieńmy temat-stwierdził 
-Leo no-westchnęłam-Musisz to robić na bieżąco,bo potem będzie problem 
-Dobrze,ogarnę to 
-Na pewno? 
-Na pewno-odgarnął mi włosy za ucho,a ja ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej 
-Po prostu się martwię.Nie chce,żebyś miał problem ze szkołą 
-Wiem,spokojnie 
-Potem możesz nie dać rady 
-Co ci się tak wzięło na umoralnianie mnie?-zapytał 
-Bardzo śmieszne-naburmuszyłam się,ale widząc jak on się śmieje sama dostałam głupawki.Gdy się w miarę uspokoiliśmy ponownie się w niego wtuliłam i ziewnęłam 
-Majka ja już pójdę,bo jesteś zmęczona-Leo wstał z szpitalnego łóżka 
-Musisz? 
-Niestety-podszedł do mnie i dał buziaka-Do dziś księżniczko-szepnął jeszcze i pocałował mnie w czoło -Dobranoc kochanie-odpowiedziałam,a on wyszedł.Zauważyłam na szafeczce misia.Ze zdziwieniem wzięłam go do ręki.Miał przyczepioną karteczkę...'Niestety twojego misia raczej nie pozwolą mi wnieść do szpitala,ale przyniosłem coś w zastępie,żeby nie było ci smutno.A teraz śpij dobrze księżniczko.Kolorowych.Kocham Cię xx-Leo'.Westchnęłam i położyłam się na łóżku przytulając do siebie pluszaka.Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy zasnęłam. 
~~*~~ 
Z niechęcią obudziłam się i wstałam z łóżka. O dziwo, nie zakręciło mi się w głowie. Ubrałam przyniesione przez moją mamę ciuchy i przeczesałam włosy. Jedyne, na co teraz czekałam, to lekarz mówiący, że jestem wypisana. Zamiast tego, ktoś zapukał do moich drzwi. To była oczywiście moja mama. 
- Hejka, jak się czujesz? - spytała na wejściu. 
- Bardzo dobrze - uśmiechnęłam się. 
- To zbieraj rzeczy i idziemy 
- Gdzie? 
- Wypisują Cię - zaśmiała się. 
- Na serio? W końcu - westchnęłam. Wzięłam swoją torbę i razem wyszłyśmy z sali. Mama poinformowała pielęgniarki, że już wychodzimy i skierowałyśmy się w stronę naszego samochodu.
 Po chwili byłyśmy już w drodze do naszego hotelu.
 ~~*~~ (dzień powrotu do Anglii) 
Chwilę temu dopiero docierałam do Polski, a dziś już wyjeżdżam. Powrót do Anglii, do siostry, do szkoły... Będę musiała to wszystko nadrobić, ale dam radę. Dzisiaj koniec zabawy, Polsko, jeszcze kiedyś się pewnie zobaczymy... Spakowałam walizki, zostawiając sobie ubrania na dzisiaj i małą kosmetyczkę, którą włożę do torby. Upewniłam się, że nigdzie nie zostało nic mojego, aby później nie musieć się dopakowywać i weszłam do łazienki. Przebrałam się w przygotowany zestaw, spięłam włosy w luźnego koka i zrobiłam delikatny makijaż. Spojrzałam ostatni raz w lustro i westchnęłam. 
- Dzisiaj pierwszy dzień dłuższej rozłąki z Leosiem... I ostatni dzień kłamania mu prosto w oczy o tym, co się dzieje... Powinnam mu powiedzieć. Nie dzisiaj, ale kiedyś będę musiała... No cóż, dzisiaj to nie kiedyś, więc muszę sobie dalej radzić... Sama - powiedziałam do siebie po polsku i wyszłam z pomieszczenia. Rozejrzałam się po pokoju, wzięłam walizki, torebkę i klucze, po czym wyszłam i zamknęłam swój pokój. Szłam powolnym krokiem przez korytarz, szukając pokoju mojej mamy. Odnalazłam go i zapukałam. 
- Mamo? - otworzyłam drzwi, rodzicielka zapinała walizkę. 
- Tak? 
- Jestem gotowa - stwierdziłam, wymuszając uśmiech. 
- Okej, to zostaw mi walizki i idź się pożegnać z chłopcami, widzimy się za pół godziny na dole - wyjaśniła. 
- Oki - stwierdziłam, odstawiając pakunki i wyszłam. Zamknęłam drzwi i pobiegłam w stronę pokoju chłopaków, po drodze napotykając się na bruneta
-Leo...-wyszeptałam ze łzami w oczach.Nie było to spowodowane tak bardzo naszą rozłąką jak faktem,że go okłamuje,że zostawiam go w przekonaniu,że wszystko ze mną w porządku...Łzy zaczęły spływać po moich policzkach,nadal stałam na przeciwko niego,stałam płacząc.Pewnie minęło zaledwie kilka sekund od momentu,kiedy łza spłynęła po moim policzku do chwili,kiedy chłopak przyciągnął mnie do siebie ukrywając w swoich ramionach,jednak dla mnie była to wieczność 
-Majka błagam nie rób mi tego,nie płacz-zaczął mnie delikatnie kołysać...Gdyby tylko wiedział...Pewnie sam by się rozpłakał...Właśnie dlatego nie mogę mu powiedzieć,jego cierpienie mnie niszczy.Gdy się dowie nie będę potrafiła oglądać tego,jak jest smutny z mojego powodu-Majka?-brunet przerwał moje rozmyślania 
-Wszystko oki-starłam łzy i uśmiechnęłam się do niego-Przepraszam-mocno się w niego wtuliłam próbując nie myśleć o tym wszystkim,na to będę miała czas w domu,nie teraz,kiedy jestem tu tylko z Leo 
-Nie masz za co księżniczko-pocałował mnie w czoło-Niedługo wrócę i będziemy znowu ciągle razem,jak prędzej-uśmiechnął się 
-Ciągle?-spytałam ze śmiechem 
-Ciągle-powtórzył po mnie robiąc dziwną mine,po czym sam zaczął się śmiać 
-Oj Leo-pokręciłam głową,jednak uśmiech nadal nie miał szans zejść z mojej twarz 
-Kocham Cię-szepnął i pocałował mnie.Odsunęłam się lekko do tyłu co nie było zbyt dobrym rozwiązaniem,bo moje plecy zderzyły się ze ścianą.Odepchnęłam się od chłopaka i zaczęłam się śmiać 
-Ty sobie kiedyś krzywdę zrobisz 
-Spokojnie,będzie dobrze.Też cię kocham-ostatnie trzy słowa wyszeptałam,a on znowu zaczął mnie całować -Uhuu widzę,że korzystacie z ostatnich chwil-usłyszałam i szybko odskoczyłam od Leo.Przy windzie zobaczyłam śmiejącego się Charlsa.No tak kto normalny całuje się na korytarzu hotelu? 
-Przyszłam się pożegnać-zmieniłam temat 
-Na korytarz?-Charls od razu zaczął się ze mnie śmiać jak głupek 
-Znaczy no szłam,ale spotkałam z Leo-dopiero teraz zauważyłam,że nadal stoje oparta o ścianę na przeciwko chłopaka...Odsunęłam go od siebie i chwyciłam za rękę podchodząc do Lenehana 
-Nie no rozumiem-dalej miał z nas polew 
-Chyba nie mam już za dużo czasu,więc może zamiast się śmiać byś się ładnie pożegnał?-spytałam 
-No pożegnam się-stwierdził i przytulił mnie-Będę tęsknić siostro 
-Ja też,braciszku-zaśmiałam się delikatnie.Oj będzie mi brakować jego dobrych rad i rozmów z nim 
-Majka,musimy jechać-usłyszałam głos mamy 
-No to chyba czas na mnie-westchnęłam stojąc na przeciwko nich.Spojrzeli na siebie i równocześnie mocno mnie przytulili.Gdy się od siebie odsunęliśmy pocałowałam Leo,przytuliłam Charlsa i skierowałam się do mamy machając do chłopców.Przed wyjściem pożegnałam się jeszcze z panią Karen,która jeszcze raz obiecała mi,że nic nikomu nie powie i stwierdziła,że będzie mnie wspierać jak tylko może.Wyszłam przed hotel z mamą i panią Victorią i razem wsiadłyśmy do samochodu.Oparłam się o szybę samochodu i patrzyłam na mijającą drogę. Moje oczy same się zamykały, więc postanowiłam się przespać. Ledwo zdążyłam się ułożyć, kiedy szturchnęła mnie moja mama. 
- Majka, idziemy już - stwierdziła z uśmiechem. Otwarłam oczy i spojrzałam na nią niechętnie, po czym przeciągnęłam się i wyszłam z samochodu. Mama podała mi walizkę i po chwili czekaliśmy na nasz samolot. Czyli przede mną jeszcze dwie nudne godziny. Wyjęłam z torebki swoje słuchawki, podłączyłam je do telefonu i puściłam swoją ulubioną playlistę. Oczywiście 'Bars And Melody'. Wróciło tyle pięknych wspomnień...To było tak dawno temu. Marzyłam o tym, żeby pojechać na ich koncert. A dzisiaj? Mogę mieć taki koncert u siebie w domu. Mam przy sobie cały swój świat, o który tak zawsze walczyłam. Dwóch chłopców, spełniających marzenia, z czego jeden jest moim chłopakiem. Jeszcze kiedyś stwierdziłabym, że to niemożliwe. Dzisiaj mam to, co zawsze chciałam osiągnąć. Mam osobę, dla której zrobiła bym wszystko... I jeszcze ją tak perfidnie okłamuję...Ygh... Otrząsnęłam się i skupiłam na tekście piosenek. Usiadłam na krześle w poczekalni i słuchałam muzyki, nie odzywając się do nikogo ani słowem. 
~~*~~ 
Samolot już czeka. Przytuliłam Panią Vicky i chciałam upewnić się, że niczego nie wygada. Przytaknęła i pożegnała się, a my weszłyśmy do środka. Zajęłyśmy miejsca i wraz z ruszającym samolotem zaczęłyśmy machać mamie Leo. Odmachała nam, po czym odwróciła się i poszła w swoją stronę, a my z każdą sekundą zbliżałyśmy się do naszego domu.W sumie leciałam z domu do domu...Z ojczyzny do miejsca w którym znalazłam szczęście 
-Majka,wiem,że nie powinnam Cię teraz męczyć,ale jutro idziemy do lekarza,dobrze?-zapytała mama 
-Mhm-westchnęłam 
-Majka ja wiem,że to trudne 
-Nie,mamo.Najtrudniej jest ich okłamywać.Najbardziej Leo-szybko starłam łze spływającą po moim policzku 
-Czemu mu nie powiesz? 
-Nie mogę,on będzie za bardzo cierpiał,uwierz-stwierdziłam 
-Majka,ale ty dasz rade,wierze w to,że koniec końców będzie dobrze-mama spojrzała na mnie z nadzieją 
-A co ja nie będzie? 
-Maja on na pewno wolałby wiedzie 
-Nie,mamo proszę daj już spokój-poprosiłam błagalnie 
-No dobrze,ale Edi zamierzasz powiedzieć? 
-Nie wiem... 
-Majka jej musisz-złapała mnie za rękę 
-Daj mi trochę czasu-uśmiechnęłam się do niej smutno 
-Oczywiście,ale musisz jej powiedzieć.Majka uwierz,że jej wsparcie będzie dla ciebie ważne-przytuliła 
-Wiem,dziękuje mamo...A tak z innej beczki to wiem,że to dziwne pytanie,ale...Co z moim misiem?-spytałam,a ona pierwszy raz dziś szczerze się zaśmiała 
-Jutro go dostarczą,spokojnie-pokręciła głową z uśmiechem 
-To dobrze-stwierdziłam i wyciągnęłam z torby misia ze szpitala 
-A to co?-zdziwiła się 
-Kolejny miś od Leo 
-On Cię rozpieszcza
 -Oj, wiem, ale widocznie chce mi pokazać, że mnie kocha - zaśmiałam się - Chociaż nie jest to koniecznie - uśmiechnęłam się. 
-Cieszę się, że nie jesteś materialistką - zaśmiała się i pokręciła głową, a ja znowu zwróciłam się w stronę okna. Po chwili zmorzył mnie sen.
 ~~*~~ 
Obudził mnie dźwięk lądującego samolotu. 
-Bierz wszystko, wychodzimy - zakomunikowała rodzicielka, a ja wykonałam rozkaz i razem wyszłyśmy. Mama wzięła bagaże i wyprowadziła nas z lotniska, gdzie już czekała taksówka. Weszłyśmy do środka i po kilkunastu minutach byłyśmy pod domem. Z okna wyglądała Edi i z uśmiechem zbiegła na dół. Zabrałyśmy co nasze i zapłaciłyśmy. Weszłyśmy do domu, odłożyłyśmy walizki, a po chwili blondynka zbiegła do mnie po schodach i rzuciła się w ramiona. 
-Tęskniłam - stwierdziła. 
-Ja też - odpowiedziałam z uśmiechem. 
-Poczekaj, wezmę jedną walizkę, ty weź drugą i pomogę ci się rozpakować - powiedziała z ekscytacją, a ja przytaknęłam. Wzięłyśmy walizki i weszłyśmy do mojego pokoju. Rzuciłam się na moje łóżko, a siostra zaczęła się ze mnie śmiać. 
-A walizki? Ubrania? 
-Łóżko - stwierdziłam, a ona wybuchnęła śmiechem. 
-Wygodnie? - zanosiła się śmiechem. 
-Boże, najlepsze łóżko mojego życia! Tęskniłam za tym - odparłam. 
-Okej, nie wnikam - nie mogła przestać się śmiać. Kiedy się uspokoiła, zaczęła rozpakowywać moje ubrania do szafy, a ja patrzyłam na nią zdziwiona. -No co? - odwróciła się.
 -No nic-zaśmiałam się i postanowiłam,że dosyć leżenie.Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do Edi.Usiadłam koło niej i zaczęłam rozpakowywać walizkę.Większość rzeczy była do prania,więc szybko się z tym uwijałyśmy.Po chwili przypomniało mi się o nieśmiertelniku.Szybko wygrzebałam pudełku i podałam je blondynce 
-Co to?-spytała 
-Otwórz-uśmiechnęłam się szeroko.Uniosła wieczko i posłała mi uśmiech -Jejku dziękuje-wyjęła wisiorek i przytuliła mnie mocno.Było na nim wygrawerowane 'We'll always be together,don't you worry' ,a pod spodem 'Majka&Edi sisters forever' 
-Nie masz za co.Pamiętaj,że nigdy,ale to przenigdy Cię nie zostawie,nie ważne ja źle będzie,jesteśmy w tym razem-powiedziałam,a jej łza spłynęła po pliczku 
-Dziękuje,bo nie zasłużyłam na to-stwierdziła 
-Zasłużyłaś,uwierz-starłam jej łze i uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła.W tym momencie usłyszałam dźwięk otrzymania sms'a 
Od:Leo xx 
'Już w domu księżniczko? xx' 
Na sam widok jego imienia zaczęłam się uśmiechać 
-Leondre?-domyśliła się Edi 
-Tak-posłałam jej uśmiech i odpisałam chłopakowi 
Do:Leo xx 
'Tak xx A co u ciebie miś?Mam nadzieję,że nadrabiasz szkołę ^^' 
Edi siedziała zamyślona z moją bluzą w ręku 
-A co u...Charliego?-spytała z zawahaniem 
-Edi przy mnie możesz pytać o niego śmiało,to tak po pierwsze.A co do blondyna to wszystko u niego w porządku,nie musisz się martwić-pocieszyłam ją 
-To się cieszę,a tak poza tym to byłaś w szpitalu.I jak badania?-spytała 
-Dobrze-uciekłam wzrokiem 
-Maja? 
-Yyy-zawahałam się 
-Mów-westchnęła 
-Edi,ale błagam Charlie i Leo nie mogą wiedzieć-miałam łzy w oczach 
-Majka,jejku-przysunęła się do mnie i mnie przytuliła-Nic im nie powiem,słowo słonko,a teraz mów 
-No,więc ja...Ygh mam wadę serca...Poważną,znaczy...Jejku do tego teraz dochodzi to,że jak się okazało mam anemie przez co wada się pogłębia,bo serce musi ciężej pracować...Jest słabo...Ta wada jest nieuleczalna i no-łza spłynęła po moim policzku 
-Czy ty?-Edi była bliska płaczu 
-Nie rozmawiajmy o tym,błagam-przytuliłam się do niej-Boje się-szepnęłam i rozpłakałam się jak małe dziecko 
-Dlaczego ty nie jesteś w szpitalu?-spytała 
-Edi,jutro jadę i dostane leki na anemie i serce...I no leki mogą pomóc miesiąc,rok,dwa,dziesięć,ale to jest jak rosyjska ruletka,wygrywa kto ma szczęście-westchnęła 
-Nie mów tak,z tobą będzie dobrze,musi-przytuliła mnie mocniej,dając wielkie wsparcie
-Wyzdrowieje prawda?-spytałam
-Tak w końcu jesteś księżniczką,a książę tak łatwo Ci nie odpuści-pocałowała mnie w policzek
-Książe nic nie wie-westchnęłam
-Powiesz mu prawda?
-Kiedyś pewnie tak-posałałam jej smutny uśmiech.W tym momencie mama zawołała nas na obiad
-Zaraz zejdziemy-odkrzyknęła Edyta-To leć się pomalować,bo mama to mama,ale Joey jest na dole-stwierdziła
-No tak,on nie wie,więc nie zrozumie.Dobra to zaraz się widzimy-stwierdziłam i skierowałam się do łazienki przy okazji zgarniając coś na przebranie.W łazience umyłam twarz i ręce po czym zrobiłam makijaż i przebrałam się.

Wszystko za cenę życiaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora