Las to piękne, a zarazem tajemnicze miejsce, gdzie można się wyciszyć i pomyśleć w spokoju, obserwując piękno stworzone przez matkę naturę. Szum koron potężnych, starych drzew, potrząsanych przez delikatny wietrzyk, wprawia skołatane nerwy w stan ostudzenia i przesyca nasze ciało urokiem tego ustronia. Jedynym co czasem przerywa ciszę jest wesoły trel ptaków, zagłuszany raz po raz rykiem dzikich zwierząt. To miejsce skrywa jednak wiele tajemnic, o których większość mieszkańców pobliskiej wioski słyszała jedynie legendy.
Dawno temu, zanim te cudne tereny zostały skalane przez ludzką stopę, las ten zamieszkiwały elfy. Niezmiennie piękne, ciemnowłose istoty o szpiczastych uszach, smukłych, strzelistych ciałach i szczupłych, wyrazistych twarzach. Przypłynęły na swych białych okrętach, stawiając niesamowite kasztele, ermitaże, mosty oraz inne bajeczne budowle, które wznosiły się pośród drzew. Wiodły skromne, spokojne i szczęśliwe życie, lecz nie minęło czterysta lat, a na ich ziemiach pojawili się pierwsi ludzie. Seidhe przyjęli dh'oine pod swoje dachy, okazując im dobroć, lecz z czasem ta dobroduszność okazała się dla nich zgubna. Zazdrość i nienawiść głęboko zakorzeniona w ludzkich genach, doprowadziła do wojny między tymi dwoma rasami, zamieniając to piękne miejsce w monstrualne pole bitwy. Ten las pamięta wszystkie gorzkie słowa padające z ust bojowników i wszelką przelaną krew, która splamiła ziemie i zabarwiła jeziora, a konsekwencje owej wojny są odczuwalne do dziś.
Od tych wydarzeń minęło trzysta lat. Po elfickich budowlach zostały jedynie ruiny, a niektórzy przedstawiciele tej wzniosłej rasy chowają się po górach i wykrotach, tocząc cichą wojnę z ludzkim gatunkiem. Scoia'tael, gdyż tak nazywani są przez miejscowych, od dawna walczą z rasizmem, jaki przejawiają wobec nich zwykli zjadacze chleba. Zażarta batalia o szacunek i wolność dla wszystkich gatunków stąpających po ziemskim padole pochłonęła wiele ofiar zarówno po jednej jak i drugiej stronie. Niektórym mogłoby się wydawać, iż trwająca od trzech wieków wojna nie ma już najmniejszego sensu, albowiem nie przyniosła nic prócz śmierci. Niemniej jednak Aen Seidhe wierzą, że można wytrzymać naprawdę dużo, gdy widzi się cel na końcu drogi, dlatego wciąż toczą boje o swoje racje pod przywództwem jednego elfa, który zjednoczył ich jak rodzinę. Nieulękłego i zahartowanego w boju wojownika, nieugiętego w swych działaniach, zjadliwego i trwającego we własnych przekonaniach. Nie bez powodu zwą go Lisem Puszczy. Ludzie boją się go i nienawidzą jednocześnie, twierdząc, że to szaleniec, lecz Scoia'tael słuchają go jak matki. Iorweth, gdyż tak brzmi jego imię, nie jest kimś, kogo można kupić za garść orenów, to elf który zawzięcie broni swoich racji, a zaangażowanie i oddanie można ujrzeć nie tylko w jego czynach. Każdy, kto miał okazję go spotkać, przekonał się na własne oczy, jak wiele poświęcił, by bronić honoru swych współbraci. Wystarczyło spojrzeć na jego twarz. Pozbawione zbędnych emocji oblicze okraszone miał szkaradną blizną na prawym policzku, częściowo ukrytą pod czerwoną bandaną. Niemniej jednak brak oka nie przeszkadzał mu w walce; władał mieczem tak sprawnie, że mógłby mordować ludzi z zamkniętymi powiekami, gdyby zaszła taka potrzeba - tak bardzo ich nienawidził. Dh'oine zniszczyli w Seidhe wszystko, co najpiękniejsze, czyniąc je bezdusznymi potworami, którymi straszą swoje nieokrzesane potomstwo. Większości nie obchodzi jakie naprawdę są elfy, podobnie jak to, że te ziemie należały niegdyś do tych pięknych istot o szpiczastych uszach; liczy się jedynie by wyplewić z tego świata wszelkie plugastwo, które nie jest człowiekiem. Scoia'tael robią jednak wszystko, by do tego nie dopuścić.
CZYTASZ
Aen Seidhe
FanfictionKiedy pojawia się nadzieja na życie bez ucisku, Iorweth bez zastanowienia decyduje się na pomoc Saskii zwanej Smokobójczynią, w obronie Vergen. Wiedząc, że ma niewiele czasu zanim wojska Henselta przekroczą Pontar, postanawia rozesłać wiadomość o pr...