ROZDZIAŁ 3 / Część 1

472 27 0
                                    


                Gdy Cedric oprzytomniał, w oczy uderzył go jasny blask słońca. Elf momentalnie zacisnął powieki i odwrócił głowę lekko na bok, na tyle ile mógł to zrobić. Wszystko wciąż go bolało, ale czuł się znacznie lepiej niż ostatni raz, kiedy był przytomny.
                - Jak długo jeszcze to potrwa? – Usłyszał ciepły, dziewczęcy głos z oddali.
                - Tyle, ile trzeba. – Tym razem głos był znacznie niższy, lekko zachrypnięty i nie należał do żadnego elfa. – Został mocno poturbowany. To cud, że przeżył, Loa'then.
                - Fakt... – Elfka westchnęła cicho. – Mam nadzieję, że wydobrzeje, nie chciałabym go stracić.
                - Żyję już na tym świecie sporo lat, a pierwszy raz widzę coś takiego.
                - To znaczy? Możesz jaśniej, Gwynbleidd?
                - O elfach słyszy się różne rzeczy... Mówią, że mordujecie, torturujecie, nienawidzicie dh'oine, że jesteście nieczułe, nie potraficie okazywać żadnych pozytywnych uczuć, a tymczasem połowę z tych rzeczy można włożyć między bajki – odparł Geralt.
                - Nie wiem, jakich ludzi spotkałeś wiedźminie ale wiem, że na pewno spotkałeś sporo niewłaściwych. Fakt, nienawidzimy dh'oine, ale jeśli na naszej drodze trafią się tacy, którzy potrafią żyć z nami w zgodzie to i my się dostosujemy. Aż takimi bezdusznymi istotami nie jesteśmy, nie zabijamy tylko dlatego, że ktoś jest człowiekiem. – Rhena oparła się o drzewo i skrzyżowała ręce na piersiach.
                - Chciałbym ci wierzyć, ale po tym co widziałem we Flotsam...
                - Wiem, Vatt'ghern. Ale to było konieczne i bardzo nam na rękę. Musieliśmy, inaczej nie mogę ci tego wytłumaczyć. Ja miałam swój powód i Iorweth miał swój powód. I bynajmniej, nie zrobiliśmy tego dla zabawy. W przeciwieństwie do ludzi, z takiego powodu nie zabijamy, wszystko ma swój cel.
Geralt przytaknął próbując zrozumieć to, co właśnie usłyszał, choć nie do końca było to dla niego jasne. Postanowił jednak, że nie będzie głębiej brnąć w ten temat.
                 - A jeśli chodzi o to, jakie naprawdę są elfy... – kontynuowała czarnowłosa – to chyba nie muszę mówić zbyt dużo. W przeciwieństwie do ludzi, nie wbijamy sobie noży w plecy z zazdrości. I przede wszystkim, dbamy o siebie nawzajem. Ale to wszystko zdążyłeś już chyba zauważyć.
                 - To widać jak na dłoni. Podobnie jak zmęczenie, które tobą targa. Iorweth wysysa z was wszystkich całą energię życiową, bo nie widziałem nawet żeby zmrużył oko.
                 - Iorweth dostaje szału od siedzenia na rzyci. Chciałby już być pod Vattweir, tymczasem wszystko przesunęło się w planach... – Elfka wyprostowała się, odgarniając włosy.
                 - Przecież mógł wziąć konia i jechać, nikt go tu na siłę nie trzyma.
                 - Widocznie coś lub ktoś go trzyma, skoro wciąż tu jest. Przebywam z nim dłużej niż ty, Gwynbleidd  i zdążyłam już poznać kilka jego zagrywek. Wbrew temu co pokazuje na zewnątrz, on też ma serce i również potrafi się martwić.
                 - Bezduszny Iorweth ma serce, a to ci nowość.
Kpiący ton wiedźmina sprawił, że wsłuchujący się w rozmowę Cedric miał ochotę się zaśmiać, ale jedyne co udało mu się wydobyć z ust to ostry kaszel, który zaczął go potwornie dusić. Rhena i jej towarzysz od razu odwrócili się w jego kierunku.
                 - Nareszcie! – Elfka szybko poderwała się z trawy i podbiegła do szatyna. Chwyciła za bukłak i podtrzymując Cedrica za głowę, przysunęła mu wodę do ust. – Martwiłam się o ciebie – dodała po krótkiej chwili, odkładając manierkę.
                 - Nie kłamie – wtrącił się Geralt. – Czuwała przy tobie cztery dni.
                 - Cztery... – wychrypiał elf. – Gdzie my tak właściwie...
                 - Hagge – odparła Rhena. – Właściwie to już je minęliśmy, ale przesuwamy się bardzo powoli. Odpoczywaj, nie wysilaj się zbyt mocno. – Usiadła tuż za przyjacielem i położyła jego głowę na swoich kolanach.
                 - Nawet ja nie miałem nigdy tak dobrze jak on, a bywało ze mną źle. – Nagle z oddali rozległ się głos Tharlena wracającego z krótkiego patrolu. – Tak jak przypuszczałem, teren czysty, w okolicy nie ma żywej duszy.
Czarnowłosa westchnęła ciężko i spojrzała na Cedrica.
                 - To tylko mój młodszy brat, nie zwracaj na niego uwagi. Gdyby mógł, zabiłby każdego, kto spojrzy na mnie w jakikolwiek sposób.
                 - Ej, cieszę się, że twój przyjaciel w końcu się obudził, ale ja zwyczajnie się o ciebie martwię. – Elf usiadł na ściętej bali, oparł ręce na kolanach i spojrzał na siwowłosego, który z zapałem czyścił swój miecz. – Czy robię coś źle, wiedźminie?
Geralt uśmiechnął się subtelnie, nie przerywając swojego zajęcia.
                 - Nie chcę zabrzmieć jak kolejny napaleniec, ale gdybym miał taką siostrę, to pewnie martwiłbym się równie zwyczajnie jak ty.
Rhena pokręciła głową z niedowierzaniem i spojrzała na Cedrica, który na powrót zasnął. Widać było, że wciąż jest słaby. Powolnym ruchem wstała tak, by go nie obudzić i bez słowa ruszyła w kierunku wodospadu znajdującego się nieopodal. Tharlen chciał iść za nią, ale Geralt zatrzymał go, wyciągając miecz tuż przed jego nogami.
                 - Daj jej chwilę wytchnienia. Ostatnio niewiele go ma – odparł spokojnie, patrząc w oczy młodziana.
Elf przez chwilę przyglądał się nietypowo żółtym oczom wiedźmina, lecz ostatecznie wrócił na swoje miejsce.
                 - Może i masz rację. – Wyciągnął się na kłodzie i podkładając ręce pod głowę, spojrzał w niebo.
                 - Gdzie Iorweth? – Siwowłosy wrócił do czyszczenia stali.
                 - Widziałem go niedaleko. Wyglądał na przybitego, więc postanowiłem nie wchodzić mu w drogę. Skoro Cedric w końcu się obudził to może jutro wyruszymy, reszta elfów już zapewne czeka pod Vattweir. Jeśli ruszymy z rana, powinniśmy dotrzeć na miejsce przed zmierzchem.
                 - Musimy ruszyć z rana, zbyt długo już tu siedzimy. Ktoś może nas znaleźć, a mówiąc „ktoś" mam na myśli Roche'a. Nieważne jak dobrze zbyły go Wiewiórki, prędzej czy później trafi na nasz ślad, a ja wolałbym żeby to było jednak później.
Tharlen przytaknął na słowa wiedźmina.
                - Mam tylko nadzieję, że ta dwójka nie dała się złapać.

                                                                                                                                                                                               

Aen SeidheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz