ROZDZIAŁ 6 / Część 1

414 25 21
                                    



Kiedy Adris otworzyła oczy od razu zakaszlała, czując jak drobne kawałki wyschniętej ziemi dostają jej się do gardła. Leżała twarzą do ziemi, przebite na wskroś ramię rwało wściekle, a związane za plecami ręce skutecznie uniemożliwiały przewrócenie się na plecy. Z trudem uniosła głowę chcąc zaczerpnąć odrobinę powietrza i na ile mogła porozglądała się po pomieszczeniu. Było ciemno, brudno, a dookoła roznosił się smród stęchłego powietrza. Jedynie pochodnia wisząca na ścianie nieopodal, rozświetlała to paskudne i ponure miejsce.
                       - Bloede an'givare – zaklęła pod nosem, w kompletnej niemocy.
W jednej chwili przypomniało jej się, że na własne oczy widziała śmierć Ele'yasa, co sprawiło, że poczuła kompletną niemoc. Zdawała sobie jednak sprawę, że musi wziąć się w garść i zacząć myśleć jak się stąd wydostać. Wiedziała, że będą jej szukać i właśnie dlatego nie mogła jedynie leżeć i czekać na rozwój wydarzeń. Musiała coś wymyślić. Na chwilę opuściła głowę, przykładając czoło do brudnej ziemi i zaczęła szukać w myślach sposobu na poluzowanie więzów. Po głowie wciąż krążył jej widok przyjaciela, dostającego sztylet prosto w serce, co jedynie utrudniało wymyślenie czegoś konkretnego. Nagle przypomniała sobie, jak Iorweth uczył ją, w jaki sposób skutecznie poradzić sobie ze sznurem, a ona twierdziła, że nigdy jej się to nie przyda, bo przecież nie da się złapać. Teraz cieszyła się w duchu, że tamtego dnia jej nie odpuścił. Z trudem zgięła ręce w łokciach, by sięgnąć do małego nożyka ukrytego na lewym biodrze, tuż pod spodniami. Gdyby leżała na plecach lub siedziała, byłoby jej znacznie łatwiej, a i bolące ramię nie rwałoby tak wściekle. Spróbowała się poruszyć, lecz zrezygnowała gdy tylko oszacowała, że kawałek strzały wciąż tkwi w jej ciele, zadając cierpienie i jednocześnie odbierając jej możliwość logicznego myślenia. Jakby mało bolało po stracie Ele'yasa. Ból był tak ogromny, że elfka leżała przez chwilę zupełnie zamroczona, a pod zaciśniętymi powiekami migotało jej dziesiątki białych plamek. Dopiero nieprzyjemne skrzypienie stalowych drzwi wyrwało ją z tego stanu. Otworzyła oczy i wolno skręciła głowę w stronę, skąd dochodził ten drażniący dźwięk. Kiedy zobaczyła sylwetkę oprawcy, urosła w niej taka złość, że w jednej chwili zapomniała o tym całym tym cierpieniu, jakiego przed chwilą doświadczyła.
                     - Ty podły skurwielu – syknęła, kiedy elf przykucnął tuż obok. – Ciesz się, że jestem związana, bo gdyby nie ten cholerny sznur, oglądałbyś własne flaki.
Szpieg uśmiechnął się paskudnie, lecz Adris nie mogła tego zobaczyć.
                    - Jeśli odpowiesz na kilka pytań, chętnie się o tym przekonam – odparł, z rozbawieniem w głosie.
                    - Co z ciebie za elf, skoro hańbisz nasz gatunek na każdym kroku? Chędożony konfident, sprzedajna kurwa na usługach wysoko postawionych panów, a nie elf! – Splunęła na ziemię, wprost pod buty rozmówcy.
                   - Zabawne, że Tharlen mówił to samo. Na szczęście zamknął się, kiedy postraszyłem go obcięciem języka... – Nachylił się nad jej uchem, kolejny raz uśmiechając się paskudnie. – Zaraz po tym, jak wyłupiłem mu oczy.
                   Przez ciało Adris przeszedł chłodny dreszcz , kiedy usłyszała co spotkało brata Rheny. Nie mogła jednak dać po sobie poznać, jak mocno ruszyło ją to, co stało się z młodzikiem. 
                  - Czego ty w ogóle od nas chcesz? – Docisnęła czoło do ziemi, zamykając oczy. – I gdzie, do cholery, jest Tharlen? Dlaczego mu to zrobiłeś?! – wycedziła, czując jak kurz z wyschniętej ziemi dostaje jej się do gardła, a ból w ramieniu na powrót daje się we znaki. 
                  - Wprawdzie to ja tu jestem od zadawania pytań, ale odpowiem na jedno z twoich. – Elf podniósł się z przysiadu i wcisnął przednią część buta pod ramię blondynki, by po chwili pchnąć ją mocniej i odwrócić na plecy. – Spójrz w lewo, skarbie. Tak, tam w kąt. Właśnie tam zobaczysz gówniarza, który wczorajszego ranka próbował mnie zabić.
Kiedy odwróciła głowę, w kierunku, w którym wskazał jej elf, zamarła na dłuższą chwilę. Jej serce zaczęło walić jak szalone. Widok jaki miała przed sobą, wstrząsnął nią do tego stopnia, że nie mogła wydobyć z ust nawet pojedynczej sylaby.
                  - To jak? – Z szoku wyrwał ją głos oprawcy. – Zaczniesz gadać? Czy mam cię uraczyć czymś równie paskudnym? – Chwycił ją za twarz, którą nakierował wprost na swoje oblicze.
Gdy elfka je ujrzała, szybko przekalkulowała sobie, że coś się w nim zmieniło. Postanowiła grać na zwłokę, mocno wierząc, że ona jak i brat Rheny, wyjdą żywi z tego koszmaru.

Aen SeidheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz