Kiedy Adris otworzyła oczy od razu zakaszlała, czując jak drobne kawałki wyschniętej ziemi dostają jej się do gardła. Leżała twarzą do ziemi, przebite na wskroś ramię rwało wściekle, a związane za plecami ręce skutecznie uniemożliwiały przewrócenie się na plecy. Z trudem uniosła głowę chcąc zaczerpnąć odrobinę powietrza i na ile mogła porozglądała się po pomieszczeniu. Było ciemno, brudno, a dookoła roznosił się smród stęchłego powietrza. Jedynie pochodnia wisząca na ścianie nieopodal, rozświetlała to paskudne i ponure miejsce.
- Bloede an'givare – zaklęła pod nosem, w kompletnej niemocy.
W jednej chwili przypomniało jej się, że na własne oczy widziała śmierć Ele'yasa, co sprawiło, że poczuła kompletną niemoc. Zdawała sobie jednak sprawę, że musi wziąć się w garść i zacząć myśleć jak się stąd wydostać. Wiedziała, że będą jej szukać i właśnie dlatego nie mogła jedynie leżeć i czekać na rozwój wydarzeń. Musiała coś wymyślić. Na chwilę opuściła głowę, przykładając czoło do brudnej ziemi i zaczęła szukać w myślach sposobu na poluzowanie więzów. Po głowie wciąż krążył jej widok przyjaciela, dostającego sztylet prosto w serce, co jedynie utrudniało wymyślenie czegoś konkretnego. Nagle przypomniała sobie, jak Iorweth uczył ją, w jaki sposób skutecznie poradzić sobie ze sznurem, a ona twierdziła, że nigdy jej się to nie przyda, bo przecież nie da się złapać. Teraz cieszyła się w duchu, że tamtego dnia jej nie odpuścił. Z trudem zgięła ręce w łokciach, by sięgnąć do małego nożyka ukrytego na lewym biodrze, tuż pod spodniami. Gdyby leżała na plecach lub siedziała, byłoby jej znacznie łatwiej, a i bolące ramię nie rwałoby tak wściekle. Spróbowała się poruszyć, lecz zrezygnowała gdy tylko oszacowała, że kawałek strzały wciąż tkwi w jej ciele, zadając cierpienie i jednocześnie odbierając jej możliwość logicznego myślenia. Jakby mało bolało po stracie Ele'yasa. Ból był tak ogromny, że elfka leżała przez chwilę zupełnie zamroczona, a pod zaciśniętymi powiekami migotało jej dziesiątki białych plamek. Dopiero nieprzyjemne skrzypienie stalowych drzwi wyrwało ją z tego stanu. Otworzyła oczy i wolno skręciła głowę w stronę, skąd dochodził ten drażniący dźwięk. Kiedy zobaczyła sylwetkę oprawcy, urosła w niej taka złość, że w jednej chwili zapomniała o tym całym tym cierpieniu, jakiego przed chwilą doświadczyła.
- Ty podły skurwielu – syknęła, kiedy elf przykucnął tuż obok. – Ciesz się, że jestem związana, bo gdyby nie ten cholerny sznur, oglądałbyś własne flaki.
Szpieg uśmiechnął się paskudnie, lecz Adris nie mogła tego zobaczyć.
- Jeśli odpowiesz na kilka pytań, chętnie się o tym przekonam – odparł, z rozbawieniem w głosie.
- Co z ciebie za elf, skoro hańbisz nasz gatunek na każdym kroku? Chędożony konfident, sprzedajna kurwa na usługach wysoko postawionych panów, a nie elf! – Splunęła na ziemię, wprost pod buty rozmówcy.
- Zabawne, że Tharlen mówił to samo. Na szczęście zamknął się, kiedy postraszyłem go obcięciem języka... – Nachylił się nad jej uchem, kolejny raz uśmiechając się paskudnie. – Zaraz po tym, jak wyłupiłem mu oczy.
Przez ciało Adris przeszedł chłodny dreszcz , kiedy usłyszała co spotkało brata Rheny. Nie mogła jednak dać po sobie poznać, jak mocno ruszyło ją to, co stało się z młodzikiem.
- Czego ty w ogóle od nas chcesz? – Docisnęła czoło do ziemi, zamykając oczy. – I gdzie, do cholery, jest Tharlen? Dlaczego mu to zrobiłeś?! – wycedziła, czując jak kurz z wyschniętej ziemi dostaje jej się do gardła, a ból w ramieniu na powrót daje się we znaki.
- Wprawdzie to ja tu jestem od zadawania pytań, ale odpowiem na jedno z twoich. – Elf podniósł się z przysiadu i wcisnął przednią część buta pod ramię blondynki, by po chwili pchnąć ją mocniej i odwrócić na plecy. – Spójrz w lewo, skarbie. Tak, tam w kąt. Właśnie tam zobaczysz gówniarza, który wczorajszego ranka próbował mnie zabić.
Kiedy odwróciła głowę, w kierunku, w którym wskazał jej elf, zamarła na dłuższą chwilę. Jej serce zaczęło walić jak szalone. Widok jaki miała przed sobą, wstrząsnął nią do tego stopnia, że nie mogła wydobyć z ust nawet pojedynczej sylaby.
- To jak? – Z szoku wyrwał ją głos oprawcy. – Zaczniesz gadać? Czy mam cię uraczyć czymś równie paskudnym? – Chwycił ją za twarz, którą nakierował wprost na swoje oblicze.
Gdy elfka je ujrzała, szybko przekalkulowała sobie, że coś się w nim zmieniło. Postanowiła grać na zwłokę, mocno wierząc, że ona jak i brat Rheny, wyjdą żywi z tego koszmaru.
CZYTASZ
Aen Seidhe
Fiksi PenggemarKiedy pojawia się nadzieja na życie bez ucisku, Iorweth bez zastanowienia decyduje się na pomoc Saskii zwanej Smokobójczynią, w obronie Vergen. Wiedząc, że ma niewiele czasu zanim wojska Henselta przekroczą Pontar, postanawia rozesłać wiadomość o pr...