Część 3

419 23 1
                                    


                    Rhena weszła na piętro i powolnym krokiem ruszyła przez wąski korytarz. Ciszę zagłuszały jedynie odgłosy muzyki dochodzące z parteru, a ciemność rozświetlało kilka świeczników zawieszonych na hebanowych ścianach. Słyszała za sobą również kroki Iorwetha i czuła na sobie jego wzrok. Wiedziała, że na nią patrzy i nie myliła się. Watażka obserwował, jak krągłe biodra elfki kołysały się pod długą spódnicą, skutecznie go rozpraszając. Pragnął jej tak cholernie, że ciężko mu było teraz myśleć o czymś innym.
                   - Jesteśmy na miejscu – powiedziała, zatrzymując się przed drzwiami na końcu korytarza. – To pokój Tharlena. Myślę, że będzie ci wygodnie... Dobrej nocy, Lisie. – Nie patrząc na elfa, wyminęła go i ruszyła do siebie.
Musiała pobyć sama, bo jej zmysły znów wariowały niebezpiecznie, a nie wiedziała ile jeszcze tak wytrzyma. Serce waliło jak szalone, krew buzowała w żyłach, a ciało pragnęło jego ciała...
                   - Rhena – odezwał się, oglądając się za nią.
Zatrzymała się. Za każdym razem kiedy wypowiadał jej imię tym niskim, ochrypłym głosem, czuła w lędźwiach przyjemne dreszcze.
                   - Słucham? – Odwróciła się w jego stronę, kurczowo ściskając dłońmi dekolt mokrej od piwa bluzki.
                   - Pięknie wyglądasz... – Również się odwrócił i wolno ruszył w jej kierunku.
Światło rzucane przez świece, sprawiało, że gęste włosy elfki mieniły się złotymi refleksami.
                   - Iorweth... – Cofnęła się do tyłu. – Jeśli mnie nie chcesz i zwyczajnie zbywasz słowami, które pragnę usłyszeć, to nie kuś, bo ja nie potrafię dłużej się opierać... – dodała, cofając się jeszcze bardziej.
Zatrzymał się i spojrzał w jej czarne oczy, przesiąknięte pożądaniem.
                   - Nie chcę cię dłużej kusić – odparł spokojnie. – Chcę byś dzisiejszej nocy była moja.
Czuła jak po tych słowach miękną jej kolana, a dech staje klinem w gardle nie mogąc wydobyć się na zewnątrz. Kiedy zbliżył się do niej i wsunął dłoń w jej ciemne pukle, przez jej ciało przeszła krótka lecz efektywna fala pożądania. Tak efektywna, że zapragnęła by powtarzał ten gest w nieskończoność.
                   - To się nie dzieje naprawdę... – szepnęła, spoglądając mu w oczy.
Nie mogła uwierzyć, że właśnie ten elf stoi tu przed nią i mówi jej słowa, które od dawna marzyła usłyszeć.
                  - Kiedy ja tu jestem... I nie potrafię dłużej być obojętny... – Przyciągnął ją do siebie, mocno obejmując w pasie i ze zdecydowaniem wpił się w jej miękkie wargi.
Powoli objęła go rękami, zarzucając mu je na szyję. Odwzajemniała pocałunki, które z każdą chwilą stawały się coraz bardziej śmiałe. Czuła, że nareszcie może przestać się hamować i jednocześnie nie może oderwać się od jego ust.
Zjechał dłońmi na pośladki elfki i również nie odrywając się od jej warg, zaczął podciągać palcami jej długą kieckę. Z każdym ruchem, w jego dłoniach zbierało się coraz więcej materiału, a długie nogi Rheny odsłaniały się bardziej i bardziej. Gdy poczuł, że ma w rękach koronkową lamówkę ozdabiającą brzeg spódnicy, wsunął palce pod tkaninę i chwycił czarnowłosą mocno za pośladki. Jęknęła cicho, nie przerywając pocałunku. Chciała oddać mu się w całości.
                  - Chodźmy do mnie... – wyszeptała, kiedy cudem oderwała się od jego warg.
Posłuchał jej. Tym razem nie było żadnego „ale", był tylko on, ona i nieprzenikniony zapach jej gładkiej skóry. Chwyciła go za rękę i zaprowadziła prosto do swego pokoju. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Rhena pociągnęła Iorwetha w stronę łóżka. Delikatnie pchnęła go na materac sprawiając, że usiadł i odwróciła się do niego plecami, odsuwając z nich włosy.
                  - Rozwiąż... – odparła cicho.
Nie chciała się spieszyć, wręcz przeciwnie, pragnęła by wszystko działo się tak wolno, na ile to tylko możliwe. Złapał za sznurki od wiązania i szarpnął je, sprawiając, że materiał się poluzował. Westchnęła cicho, po czym chwyciła za gorset i pociągnęła go do góry. W pomieszczeniu panował przyjemny nastrój, wytworzony dzięki świecom porozstawianym dookoła, a blask jaki dawały wystarczył by widzieć siebie nawzajem. Odwróciła się w jego stronę, zasłaniając swój nagi biust przedramieniem, a on patrzył na nią łakomym wzrokiem, czekając na jej dalszy ruch. Zrobiła krok w przód i ze zdecydowaniem złapała za jego dłoń, kładąc ją na pasie od spódnicy. Chciała, by ją rozebrał.
Chwycił za materiał, wciskając pod niego palce obydwu rąk i powolnym ruchem zsunął go w dół, z całą resztą garderoby, jaką elfka miała pod spodem. Serce waliło mu jak młot, a opanowanie jakie malowało się w tej chwili na jego twarzy, było tylko złudzeniem. Przyciągnął ją do siebie i zaczął obsypywać jej nagi brzuch gorącymi pocałunkami.
Położyła dłoń na jego głowie. Miała ochotę włożyć mu palce we włosy, ale póki miał na sobie szkarłatną bandanę, nie mogła tego zrobić.
                   - Iorweth... - szepnęła ponownie, rozkoszując się pieszczotami jakimi ją obdarzał. Spojrzał na nią, odrywając się od jej ciała. – Czy mogę... – Jej ręka przejechała po jego chuście.
Nie chciała mu niczego narzucać. Zdawała sobie sprawę, że gdyby nie przeszkadzała mu ta blizna, nie zasłaniałby jej.
                   - Możesz – odparł półszeptem.
Postanowił zdać się na intuicję, która podpowiadała mu, by pozwolić elfce na wszystko, choć cholernie obawiał się tej chwili. Nie chciał przestraszyć Rheny widokiem przeoranego na wskroś policzka ze szkaradną pustką w oczodole, ale wolał, żeby stało się to teraz niż w jakimś innym, mniej spodziewanym momencie. Pozwolił by wsunęła palce pod materiał i powoli zdjęła bandanę. Kiedy odrzuciła materiał na łóżko, patrzył w jej twarz, nawet na chwilę nie odwracając głowy.
Nie przeraziła się. Usiadła okrakiem, na kolanach elfa, zupełnie naga i ujęła jego twarz w dłonie, przejeżdżając opuszkami kciuków po kościach policzkowych. Zamknął oko i poddał się temu co robiła.
Jednak kiedy jej palce z delikatnością dotykały jego blizn, nie wytrzymał i objął ją w pasie, mocno przyciskając do siebie. Kolejny raz cicho jęknęła i przywarła miękkimi, rozgrzanymi wargami do jego zabliźnionego policzka. Nigdy wcześniej nie został potraktowany z taką czułością. Zaufał jej całkowicie.
 Elfy miały wrażliwość jakiej brakowało ludziom, a Iorweth, mimo że uważany był za okrutnego mordercę dh'oine, nie zaliczał się w tej sprawie do wyjątków od reguły. Uwielbiał delektować się każdą sekundą, oraz każdą choćby najmniejszą pieszczotą jaką obdarowywał ciało swej kochanki. Wyłapywał wszystkie, nawet te najcichsze jęki i pomruki z jej strony, które były melodią dla jego szpiczastych uszu. Zjechał dłońmi ja jej plecy, badając ich kształt opuszkami palców, jakby szukał określonego punktu na mapie, a jego usta z dzikością i namiętnością wpijały się w miękkie, i ponętne wargi Rheny. Ciszę w sypialni przerywały jedynie przyspieszone oddechy, raz po raz zagłuszane głośniejszą muzyką, dochodzącą z parteru.
                                                                                                                                                                                                    

Aen SeidheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz