6. Tayutou

1.4K 105 34
                                    

W tej części zapomnianego świata, tylko wiatr dawał wyraźnie o sobie znać. Ciałem Laury wstrząsnęły nieprzyjemne dreszcze. Dziewczyna objęła się ramionami, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że to i tak nic nie da.

Ukradkiem zerknęła na lisa, który dumnie kroczył parę kroków przed nią. Wyglądał jakby nie straszne mu było zimno, które dziewczynie momentami odbierało oddech.

- Rusz się, ludzka kobieto! – warknął, nawet się za nią nie oglądając. Zapewne mogła by tu paść martwa, a jego i tak by to nie obchodziło.

Stanęła na chwilę, wpatrując się w jego sylwetkę. Nagle mężczyzna się zatrzymał, prostujac swoje Ciało niczym struna. Prędko do niego podbiegła. Zdążyła tylko dojrzeć jego profil, a była już przerażona.

Był wściekły i nie wiedziała dlaczego. Wstrzymała przestraszona oddech. – Ty - pomału odwrócił się w jej stronę – chcesz mnie zabić?! – Wzdrygnęła się, słysząc jego bestialski krzyk. A kiedy wyciągnął w jej stronę pazury, pisnęła, mocno zaciskając oczy, spodziewała się po nim wszystkiego. Wtem poczuła gwałtowne szarpnięcie. Była pewna, że są teraz blisko siebie, jego ciepły oddech wyraźnie ją o tym informował.

Kiedy przez dłuższą chwile nic się nie działo, postanowiła otworzyć jedno z oczu.

Wpatrywał się w nią. Jego źrenice maiły kolor świeżo ściętej trawy, były takie głębokie i przenikliwe, mogły hipnotyzować. Dostrzegła jak bardzo są czyste. Nie posiadały żadnej skazy, ani drobinki innego koloru, po prostu czystą zieleń.

Poczuła w sercu ukłucie. On był naprawdę przystojny. Wręcz można było rzec, że piękny, niczym bóstwo czy demon.

Po chwili do niej dotarło... przecież to był demon. Cud natury, którego zadaniem było kuszenie takich niewinnych istot jak ona.

Westchnęła ciężko. – Co ci jest? – Nagle jego wyraz twarzy się zmienił. Może nie była to troska... nie, na pewno nie była to troska, ale coś zdecydowanie do niej podobne.

Przejechał dłonią po jej policzku. – Jesteś zimna – orzekł.

- To chyba oczywiste?!... Mam na sobie krótkie spodenki i T-shirt, geniuszu. – W tym momencie lis zlustrował jej ubiór. Laura nie wiedziała, czemu jej policzki natychmiast zapłonęły. Może to dlatego, że gdy smagał jej ciało wzrokiem, z tym swoim specyficznym uśmiechem, to miała wrażenie jakby jeździł po niej dłońmi.

Spuściła speszona wzrok.

- Ach, tak! – Chwycił jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała. – Nie możesz mi umrzeć, póki nie dotrzemy do Izanami. – I wtedy zrobił coś, czego się nie spodziewała. Przycisnął ją do siebie, obejmując ciałem i okrywając swoim haori.

- Ale... tak nie da się iść! – Próbowała się wyrwać. Była zbyt skrępowana tą sytuacją. Nie dorównywała, jednak nawet w odrobinie, sile Ginittou. Mężczyzna niespodziewanie zanurzył dłoń w jej włosach, przy okazji je rozpuszczając.

- Taka drobna - szepnął, nie spuszczając z niej swego wzroku. – Na razie nie musisz się niczego obawiać – dodał po krótkiej chwili, a jego uśmiech znów zmienił się w ten złośliwy grymas.

Serce Laury ponownie bez opamiętania zaczęło swój galop.

Lis pstryknął palcami, a pod ich stopami utworzyła się ognista, niebieska chmura.

W pierwszej chwili dziewczyna przestraszyła się, to też z jej ust wydobył się głośny krzyk, jednak, gdy zdała sobie sprawę, że ów ogień wcale jej nie parzy, poczuła ulgę.

Kitsune - Ostatni Lisi DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz