32. Ichijitekina Gesshoku

828 67 22
                                    

— Tym razem Lauro powinnaś była wrócić — rozbrzmiały w jej umyśle ostatnie słowa Shiyou.

Początkowo Laura zachodziła w głowę, dlaczego wszyscy tak strasznie chcą odwieść ją od tego, by odwiedziła Ginittou. Dlaczego miała wracać do świata ludzi, nawet nie wiedząc, czy jej ukochany lis żyje?

Gdy tylko otworzyła drzwi, za którymi miał znajdować się demon, odpowiedź na to pytanie przyszła sama. Mogła spodziewać się wszystkiego, ale z jakiegoś powodu, o czymś takim w ogóle nie myślała. Z jakiegoś powodu odpychała od siebie ten obraz, a jednak w tej chwili dopadł on ją, jak najstraszliwszy grom zesłany przez bogów.

Widok Ginittou załamał jej serce, zranił ją do żywego. Wątpiła, by cokolwiek było teraz w stanie wymazać go z jej wspomnień.

— Gin — wyszeptała cicho, dalej nie przyjmując, że właśnie taka jest rzeczywistość.

Spodziewała się szczęścia i miłości, pragnęła ich bardziej niż czegokolwiek innego. Jednak los postanowił brutalnie obudzić ją z tego snu, wszak świat nie kręcił się wokół jej osoby. Musiała najwyraźniej zrozumieć, iż w tym mrocznym i bezwzględnym świecie nie ma miejsca dla człowieka.

— Gin — zawołała głośniej, jednocześnie podchodząc do łoża, na którym leżał.

Liczyła, że jest wciąż nadzieje, iż to tylko jej obawy stworzyły ten obraz. Niestety, kręcące się dookoła kobiety w wyuzdanych strojach, nie zniknęły. A Ginittou, kompletnie ignorując jej obecność, dalej pozwalał sobie na sprośne zachowanie. Łapał kurtyzany tam gdzie nie powinien, bezczelnie się do nich śmiejąc. One również nie próbowały hamować swoich żądz. Jedna siedziała okrakiem na jego plecach, najwyraźniej próbując robić mu jakiś erotyczny masaż, inna, co chwilę częstowała go egzotycznymi owocami, a trzecia... Właściwie Laura nie miała pojęcia, co robi ostatnia z kurtyzan, ale wcale jej to nie obchodziło.

Cała czwórka najprawdopodobniej nie zdawała sobie sprawy, że w ogóle ktoś wtargnął do pokoju. Tak zajęci byli sobą nawzajem.

— Chcecie to zobaczyć? — powiedział nagle Ginittou.

Kurtyzany, chichrając się pod nosem, przytaknęły mu entuzjastycznie. W tym momencie Laura postanowiła wkroczyć do akcji. Miała już dość stania w tyle i przyglądania się ich igraszkom. Podeszła do przodu, chwytając po drodze dzban z wodą.

— Ja też jestem strasznie ciekawa, co takiego chcesz pokazać! — warknęła.

Lisi demon podskoczył do góry, zaskoczony jej widokiem.

— Laura? — nadal nie dowierzał.

Prędko zrzucił z siebie wszystkie kobiety i usiadł poprawnie na łóżku. Właściwie nie zdążył zrobić nic więcej, gdyż Laura zaraz polała go zimną wodą z dzbanka. Jej mina świadczyła o tym, że jest naprawdę wściekła. Później szybko opuściła pomieszczenie.

— Dlatego cię ostrzegałam. Ginittou to nie jest dobry materiał na ukochanego — oznajmiła Shiyou, gdy Laura wyszła już na korytarz.

W tej chwili nadal zszokowana, nie potrafiła nic odpowiedzieć tanuki. Z drugiej strony, czy w ogóle był sens komentować to całe zdarzenie? Jakby była trochę mądrzejsza, to zapewne spodziewałaby się tego. Gin był demonem, seksownym demonem, który tkwił w zamknięciu od setek lat. Nie mogła się dziwić, że w końcu jego libido osiągnęło stan krytyczny. Ona w porównaniu z kurtyzanami, była zaledwie małą dziewczynką, nieobytą w sztuce miłości. Chyba nie mogła mieć mu za złe, iż wolał je od niej.

Jednak w porównaniu do rozumu, serce nie było takie wyrozumiałe i wołało w rozpaczy. Nie była w stanie już dłużej wstrzymywać płaczu. Łzy odnalazły lukę w jej rozumowaniu i wreszcie wypłynęły. Nie chciała wybuchnąć płaczem, zwłaszcza, że Ginittou był praktycznie za nią. Ścierał z twarzy resztki wody, a kurtyzany pomagały mu się ubrać. Ostatecznie i tak narzucił na siebie jedynie haori, na szczęście spodnie cały czas miał na sobie. Po dłuższej chwili dołączył do Laury, Shiyou i Yoru na korytarzu.

Kitsune - Ostatni Lisi DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz