29. Saigono no Shi

785 60 14
                                    

Uwaga!!!

Rozdział może zawierać brutalne sceny przemocy nieodpowiednie dla osób wrażliwych oraz nieletnich!


Strach, gniew, nienawiść i niepohamowana żądza mordu, te cztery silne emocje wypełniały całą przestrzeń, wypaczając z niej ostatnią cząstkę nadziei. Uczucie zwycięstwa przepadało wraz z kilkoma poprzednimi minutami. Wydawało się, że nie ma już ratunku, a ostatecznie upewnił ich w tym ten jeden felerny cios.

Nagle dało się słyszeć stłumiony krzyk i głuche uderzenie. Chwilę później po jaskini rozszedł się trzask i szczęk metalu. To miecz wysunął się z dłoni i z łoskotem upadł na ziemię.

— Ginittou! — wrzasnęła przerażona Laura.

Nie rozumiała i nie chciała zrozumieć tego, czego była właśnie świadkiem. To nie mogło dziać się naprawdę, to musiała być jedynie jej wyobraźnia.

Jeszcze kilka razy wykrzyczała imię lisa, lecz ten ani drgnął. Jego uszy oklapły, a gęste białe włosy przyprószone teraz czerwienią, zsunęły się do przodu, przysłaniając mu twarz. Bijąca od niego cisza naznaczona była śmiercią. Towarzyszyło mu poczucie straty, niesprawiedliwości i pustki.

Ginittou od kiedy tylko padł na kolana trzymał się za podbrzusze. Spod jego dłoni nieustannie toczyła się szkarłatna krew. Niczym nowo odkryte źródło wody, wypływała na powierzchnię. Nie ważne jak mocno starał się zatamować ranę, osocze nie chciało przestać płynąć.

— Gin! — zawołała kolejny raz zrozpaczona Laura.

Tak bardzo chciała do niego podbiec, pomóc mu, lecz nie mogła. Nie, kiedy jej ciało było pod kontrolą Izanami.

— To koniec ostatniego lisiego demona — powiedziała tryumfalnie bogini.

Zdecydowanie jaskinia wypełniła się swądem śmierci.

***

Trzy i pół godziny wcześniej...

Ginittou po raz pierwszy w życiu bardzo się denerwował. W tym momencie jego serce waliło jak oszalałe w piersi ze strachu przed tym, co zastanie w królestwie zmarłych, gdy już tam dotrze. Miał nieodparte wrażenie, że jego organizm zachowuje się karygodnie i kretyńsko. On przecież nigdy się nie bał, więc czemu tak bardzo niepokoił się o tę ludzką dziewczynę. Co było w niej takiego wyjątkowego, iż jego serce wybrało sobie właśnie ją, toż Laura była aż do bólu zwyczajna.

Westchnął ciężko nie rozumiejąc sam siebie. Jeśli miłość do tej dziewczyny miała na niego taki wpływ, to chciał ją rzucić w odmęty otchłani, po cóż mu były takie bezużyteczne uczucia. Jednak zaraz pożałował swych myśli, gdy dopadła go realna tęsknota za kobietą. Niemożność ujrzenia jej twarzy, uśmiechu i usłyszenia jej słodkiego głosu była dla niego jeszcze większą katorgą, bo nakręcała o stokroć rosnący w nim strach.

Tak dłużej nie mogło być. Jedynym rozsądnym wyjściem było znalezienie jej, uratowanie, a następnie zmuszenie jej, by przy nim trwała do końca swych dni. Zdecydował, że nie przyjmie żadnych wymówek. Nieważne, co powie, on nie pozwoli jej odejść, choćby miała go nienawidzić. Odkąd tylko pojawiła się w jego świątyni i naznaczyła go swoim pocałunkiem, stała się jego własnością. Teraz musiał tylko dopilnować, by tak zostało już na wieki.

Miał przeczucie, iż wraca wreszcie do sił. Myśl o posiadaniu Laury dawała mu nadzieję i rozpierała jego serce, a strach w niewielkiej części odchodził na dalszy plan. Przecież nic nie mogło pójść źle, miał przy sobie katane od samego boga Izanagi. Teraz był niepokonany, los nie mógł mu kolejny raz sprawić zawodu, gdy w końcu odnalazł swoją nemezis.

Kitsune - Ostatni Lisi DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz