19. Kurai

785 74 20
                                    

Następna część jaskini niczym nie różniła się od poprzedniej, te same skały wystające z sufitu, podłoża i ścian, a wszystko to otoczone wilgocią. Jednak tylko w tym miejscu, u szczytu tworzyła się szczelina, przez którą wpadało światło, rozjaśniając ów pomieszczenie.

Laura została zaciągnięta tu brutalną siłą, jej wysiłki na nic się nie zdały, nie miała nawet najmniejszych szans z kruczym demonem. Jeśli nie chciałaby iść o własnych siłach, tengu nie miał nic przeciwko ciągnąć ją po ziemi, dał jej dobitnie do zrozumienia, że nawet byłaby to dla niego dobra zabawa.

− Nienawidzę go, nienawidzę tak bardzo... Jednak sama śmierć, to zbyt łagodna kara. − Szarpnięciem usadził dziewczynę na wyściełanym trawą podłożu. − Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że w końcu się zjawiłaś. Tyle lat czekania, myślałem, że pójdzie to na marne, ale jednak jesteś... − Popatrzył na nią z rozmarzonym uśmiechem, po którym Laurze po plecach przeszły ciarki. − Nie wiesz jaki jest, nie wiesz co mi zrobił − zaczął wyrzucać.

− Nie trudno zgadnąć − odrzekła spokojnie. − Słyszałam trochę, a i po jego zachowaniu łatwo jest się domyśleć. Sądzę jednak, że ty też nie jesteś nic lepszy... − Doskoczył do niej, a serce na chwilę jej stanęło w przestrachu.

− Nic nie wiesz. Nic nie znaczysz! − krzyknął.

− Więc czemu tu jestem? − Starała się jak mogła wytrzymać jego wzrok, czuła, że jeśli się złamie to naprawdę będzie to jej koniec. − Ja też próbowałam go zabić − dodała, przypominając sobie sytuację, gdy byli u Kappy.

− Próbowałaś? − Cofnął się lekko do tyłu, zaskoczony. Zwęził natychmiast oczy i przejechał nimi uważnie po jej postaci. − Mów dalej − ciągnął, zaintrygowany jej historią.

− Zraniłam go mieczem, chciałam się uwolnić. Jeśli bym go zabiła, byłoby po klątwie i... pewnie to mimo wszystko mało prawdopodobne, ale wróciłabym do domu.

− Jak to możliwe? Taka mała dziewczynka? Ginittou wyszedł z wprawy?

− On... pozwolił mi na to. Nie wiem czemu tego chciał. − Spuściła głowę w dół. − Może wcale nie jest taki zły − szepnęła cicho, tak by demon nie usłyszał jej ostatnich słów.

− Nie łudź się, mała dziewczynko. – Jego ciemno bordowe usta wygięły się w uśmiechu, ukazując ostre zęby. – On popełnił najgorszy grzech, grzech niedopuszczalny nawet dla takich youkai jak my.

− Wszyscy, których do tej pory spotkałam o tym mówią, ale nikt nie chce powiedzieć, co on takiego zrobił.

− Coś tak potwornego, że nawet dla pani śmierci było to nie pojęte.

− Więc, co to było? – Podniosła się do pionu z nadzieją, że tengu wszystko jej wyjaśni. Próżne były jednak jej oczekiwania, kruk nie zamierzał jej nic tłumaczyć. – Więc, co zrobił tobie? – dodała po dłuższym momencie ciszy.

Demon odwrócił się w jej stronę i dziwnie na nią spojrzał. Laura lekko się przestraszyła, gdy tak przeszywał ją wzrokiem.

− Chcesz wiedzieć? – Zrobił krok w jej stronę, a ona automatycznie krok w tył.

− W sumie jak nie chcesz, to nie...

− Powiem ci, co zrobił mi ten parszywy lis. – W jednej chwili chwycił ją za dłoń, uśmiechając się przy tym upiornie. Laura zaczęła żałować, że w ogóle, o to spytała. – To było dawno temu, nim został uwieziony. – Rozłożył swoje skrzydła, rozciągając je na ostateczną długość. Według Laury miały jakieś ze trzy metry razem. – Mieszkałem razem ze swoim klanem, na mistycznym pagórku, czczonym przez ludzi. – Kruk spojrzał w bok z sentymentem. Na jego twarz wypłynął tym razem błogi uśmiech, wyglądał na szczęśliwego. – Ale szybko zbudziłem się z tego snu... zbyt szybko. – Jego wzrok powrócił na szatynkę, uśmiech gdzieś zanikł, a dłoń która ściskała nadgarstek dziewczyny, niebezpiecznie zacisnęła się. Laura skrzywiła się z bólu.

Kitsune - Ostatni Lisi DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz