Laura upadła miękko na ziemię. Nie spodziewał się, że bogini śmierci zechce użyć na dziewczynie swojej mocy i uwięzi ją we śnie.
Obserwował szatynkę do momentu, aż słudzy Izanami nie ułożyli jej wygodnie, na specjalnie przygotowanym, łożu. Wtedy jego wzrok przeniósł się na boginie. Przymrużył oczy, uważnie się jej przyglądając. Coś było nie tak, był tego w stu procentach pewien.
- Naprawdę chcesz ją dla siebie? - odezwał się, zwracając tym samym na siebie, jej uwagę. Odwróciła ku niemu swe duże oczy. Choć na pierwszy rzut oka wyglądały niemalże identycznie, on pomimo tego, iż znał szatynkę tak krótko, zdołał zauważyć pewne szczególne różnice. Nie miały w sobie tych specyficznych języków ognia, które paraliżowały go, za każdym razem, gdy na niego patrzyła.
Izanami rozciągnęła usta w szerokim, uwodzicielskim uśmiechu. Jego ciało natychmiast przeszły nieprzyjemne dreszcze. Co to oznaczało? Przecież się jej nie bał. Miał nieodparte wrażenie, że bogini śmierci coś kombinuje, nie był tylko jeszcze pewien co.
- A zgodziłbyś się? Zawarłbyś ze mną taką umowę? Ona, za twój święty spokój? - Coś w jej głosie poważnie go zaniepokoiło.
- Dasz mi taką możliwość? Uwolnisz mnie, za tę śmiertelniczkę? - Izanami nic nie odpowiedziała, kiwnęła tylko potakująco głową, z wciąż rozciągniętym szeroko uśmiechem. - W takim razie bierz ją sobie! - Machnął lekceważąco dłonią w stronę nie przytomnej dziewczyny. - Mam tylko jedno pytanie... - Zrobił dwa kroki do przodu. - Czemu czuję, że znowu kłamiesz?! - Jego triumfalny uśmiech na chwilę przygasł, gdy zobaczył wraz twarzy bogini.
***
Dookoła niej panowała ciemność. Miała wrażenie, że ktoś zamknął ją w jej własnym umyśle i choć waliła w jego niewidzialne ścianki, nie potrafiła się przez nie przebić. Nie mogła ruszyć do przodu czy zsunąć się w dół. Czuła się, jakby pozbawiono ją sił.
Przymknęła oczy, próbując wsłuchać się w tę głuchą ciszę. Nie słyszała dookoła niczego...
Aż do pewnego momentu.
Cząstki rozmowy. Niezrozumiałe słowa, ale dobrze znane jej głosy. Właściwie jeden głos, niski, męski, z odgłosem pomruku. Do kogo należał? Nie umiała jeszcze tego stwierdzić. Miała jednak nadzieję, iż wkrótce się dowie, gdyż dźwięki coraz bardziej przebijały się przez osłonkę, która ją otaczała.
Gdy głosy się nasiliły i prawie rozpoznała słowa, uderzyła w nią niewidzialna siła, znów spychając ją w tył. Ciemność minęła, a z każdej strony otaczały ją obrazy.
Widziała swoich rodziców. Uśmiechali się do niej, coś mówili. Chciała im odpowiedzieć, ale nie czuła by poruszała wargami. Nie wiedziała nawet czy posiada ciało. Zdawało się jej jakby została od niego odcięta. Zaczynało jej się zbierać na płacz, lecz nawet łzy nie chciały opuścić jej oczu.
- Pomocy... - szepnęła, choć zdawało się, że nikt nie słyszał jej rozpaczliwego wołania. Znów zapadała w ciemność.
***
Bogini śmierci była zła. Błąd, była wściekła, jak nigdy dotąd.
- Jak śmiesz - cedziła przez zaciśnięte zęby - oskarżać mnie, MNIE o kłamstwo! - wybuchła.
Ziemia w jej otoczeni zaczęła drżeć. Atmosfera niebezpiecznie zawibrowała. Ginittou poczuł podmuch zimnego powietrza.
Cofnął się do tyłu. Doskonale wiedział do czego zdolna jest bogini. Automatycznie chwycił za rękojeść swojej katany. Nim jednak zdołał ją wyciągnąć, coś nim szarpnęło i odrzuciło do tyłu. Z całej siły uderzył w ścianę, aż odgniótł na niej swoje ciało. Gruba pętla zacisnęła się na jego szyi, nie pozwalając mu zaczerpnąć powietrza. - Powtórz to! - Zmarszczyła gniewnie brwi. Usta miała mocno zaciśnięte, a z jej krtani wydobywały się warknięcia.
CZYTASZ
Kitsune - Ostatni Lisi Demon
Fantasía|Uwaga! Tytuł w korekcie!| Pierwsza część dylogii pt. "Kitsune". Japończycy wierzą, że wszystkie Kitsune wyginęły kilka set lat temu. Są przekonani, że żaden lisi demon nie ostał się na tym ludzkim padole, a ten najgroźniejszy, który był przyczyną...