Las stanowił tu kluczową część terenu. Jego potężne drzewa teraz bezwolnie poddawały się sile wiatru. Wystarczył jeden podmuch, by ugięły się przed nim te, co stanowiły potęgę świata. Niczym człowiek pozbawiony nadziei, ulegały i padały do stóp Zefirowi.
Ten widok niezaprzeczalnie zaniepokoił Laurę. Wzbudził w niej dość sceptyczne i nieprzyjemne uczucia. Las pokryty był ciemnością, a w tle leciała jedynie melodia rozpaczy targających przez wiatr, liści.
Zadrżała na samą myśl, nie mogła zostać w tyle, więc czym prędzej przyśpieszyła kroku, by dogonić Ginittou.
Lisi demon, odkąd tylko opuścili terytorium Izanami, nie odezwał się ani słowem. Wydawał się poważnie nad czymś myśleć. Laura żałowała, że przez swoje omdlenie nie była w stanie zrozumieć ich rozmowy. Czuła, iż to ona była kluczem do tego nieobecnego wyrazu twarzy Ginittou.
Na dodatek ta paczka...
Spojrzała na pudło, które własnie usiłowała nieść. Usiłowała, gdyż było tak ciężkie, że co chwilę musiała przystawać i je poprawiać, bądź odstawiać na ziemię.
Ginittou natomiast nie zwracał na nią uwagi. Parł w zadumie przed siebie, przedzierając się przez liczne krzaki, równocześnie torując jej ścieżkę. Nie była mu jednak wdzięczna.
- Ginittou! - zawołała. Miała nadzieję, że lis da jej w końcu odpocząć, szli już przecież dobrą godzinę. Ten jednak, albo jej nie usłyszał, albo kompletnie zignorował. Stawiała na to drugie.
W tym momencie bardzo ją wkurzył. Zmarszczyła gniewnie brwi i zacisnęła szczęki. Mocniej chwyciła trzymane pudełko i ruszyła szybszym krokiem do przodu. Jakimś cudem już po chwili zrównała się z lisim demonem. Bez ostrzeżenia, z całej siły, trąciła go paczką, którą niosła, mężczyzna natychmiast zwrócił się w jej stronę. - Trzymaj! Jest dla mnie za ciężka! - Wcisnęła pudło w jego ramiona. Może nie spodziewała się jakiś przeprosin czy innych dżentelmeńskich gestów, ale na kpiący uśmieszek też nie była przygotowana.
- Dlatego właśnie, ludzie to nic nie znaczące robactwo. Tak łatwo można się was pozbyć -Wyszczerzył usta w nieprzyjemnym uśmiech. Tak bardzo chciała mu go zetrzeć z twarzy. Właściwie już wyciągała w jego kierunku dłoń. Zdołała się jednak powstrzymać.
- To przykre... Taki wspaniały lis jak ty, musi teraz niczym ochroniarz, opiekować się tym robactwem - Na jej usta wypłynął pomału uśmiech. - Na dodatek, twoje życie zależny tylko ode mnie. Niemalże ci współczuję - Poklepała go po ramieniu, tym samym wypuszczając pudło z dłoni. Ginuttou w ostatnim momencie je pochwycił. Już się nie uśmiechał, raczej miał ochotę przeciąć kogoś na pół.
Nim dziewczyna odeszła, warknął ostrzegawczo. Nie wiedział czy to ją przestraszyło, gdyż zaraz po tym, roześmiała się, jak gdyby faktycznie była przy nim bezpieczna.
Niczym łania, Laura pobiegła do przodu. Po kilku krokach dostała się na niewielką polanę. Drzewa pięknie okalały to miejsce, tworząc coś na kształt misy. Wrażenie to spotęgowało, gdy dziewczyna dostrzegła nieduży, ale z pewnością dość głęboki, zbiornik wody. Kiedy zauważyła zwalony nieopodal konar drzewa, natychmiast do niego podbiegła. Zrzuciła plecak na ziemię i siadła na pniu. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest zmęczona.
Wyciągnęła nogi do przodu, prostując je. Rozmasowywała każdą z łydek, musiała przyznać, że bolały ją niemiłosiernie. Gdy skończyła, przechyliła się odrobinę do tyłu, tak by na prostych rękach oprzeć się o pień. Wyciągnęła twarz ku górze, co prawda słońce nie świeciło, ale podobały się jej promienie księżyca, które w tej chwili padały na jej lico. Przymknęła oczy, rozkoszując się tą chwilą.
CZYTASZ
Kitsune - Ostatni Lisi Demon
Фэнтези|Uwaga! Tytuł w korekcie!| Pierwsza część dylogii pt. "Kitsune". Japończycy wierzą, że wszystkie Kitsune wyginęły kilka set lat temu. Są przekonani, że żaden lisi demon nie ostał się na tym ludzkim padole, a ten najgroźniejszy, który był przyczyną...