To był jedynie sen, śniła o okrutnym lisim demonie. Czy był jej skrytym pragnieniem? Pod świadomie potrzebowała kogoś takiego jak on? Jak bardzo nie znała jeszcze samej siebie? Pokiwała zażenowana głową, cieszyła się, że nikt prócz niej nie zna jej myśli.
− Ile dni mnie szukaliście? - zapytała przewodnika. Szli właśnie w stronę stojącego na parkingu autokaru.
− Kilka dni - odpowiedział dość nie jasno.
− A dokładnie? - dociekała. - Wygląda na to, że nie pamiętam nic od momentu zaginięcia. - Mężczyzna spojrzał na nią nie rozumiejąc. - Cóż... moje wspomnienia są troszkę inne - dodała z nieporadnym uśmiechem.
− To już nieważne, wkrótce będziesz w domu.
Dotarli pod czekający na nich pojazd. Laura zmierzyła go wzrokiem, w porównaniu do czasu wycieczki, teraz był całkowicie pusty i ciemny w środku. Nawet siedzący za kierownicą podstarzały mężczyzna nie zachęcał do przekroczenia progu autokaru. - Wchodź! - rozkazał, dość nieprzyjemnie, na co dziewczyna skrzywiła się, zaskoczona takim tonem. - Nie mamy czasu - dodał już łagodniej.
W jego postawie Laura zauważyła pewną niecierpliwość. Mężczyzna drapał się, co chwila po karku i tupał stopą o ziemię, jakby nie mógł się doczekać by zakończyć tę sprawę.
Dziewczyna chwyciła więc poręcz i stanęła jedną nogą na najniższym stopniu. Już miała wciągnąć się do góry, gdy poczuła na prawej dłoni zimny dotyk, a jej ciało przeniknął dreszcz.
Odwróciła się gwałtownie, w duchu licząc na kolejne omamy, niestety nikt nie wysłuchał jej modłów. Zaparło jej dech w piersiach, a oczy rozszerzyły się w przestrachu. Cofnęła się nieznacznie do tyłu, ale ten gest nic nie pomógł, zjawa kurczowo trzymała jej nadgarstek, nawet nie myśląc o tym, by go wypuścić.
Część szarych kości wystawała z ciała, jakby podpalonego trupa o zniekształconej całkowicie twarzy. Laura przekręciła się w stronę przewodnika, pragnąc uchwycić się choć jego ubrania. Ten jednak niewzruszony stał z boku, jedynie się jej przypatrując.
− To... nie... on - wychrypiała postać, wprost do ucha dziewczyny, owiewając ją zgniłym oddechem.
− Na pomoc! Błagam, pomóż mi! - skamlała ze łzami w oczach.
− To nie on!
Zjawa pociągnęła ją ku sobie, definitywnie oddzielając dziewczynę od jej towarzyszy, którzy w żadnym, choćby najmniejszym stopniu nie próbowali interweniować.
− Ginittou! - wrzasnęła, jakby youkai był ostatnią jej deską ratunku.
Gdy nie ujrzała jego postaci, powróciła do niej myśl, że nie miała, co liczyć na to, iż lis wybawi ją z opresji. Jego tu nie było, nie istniał, była całkowicie sama.
− On tego nie zrobił!
Monstrum pchnęło ją mocno do przodu, przez co upadła na ziemię w piach. Natychmiast zerwała się na równe nogi z zamiarem szybkiej ucieczki. Jednak otaczająca ją sceneria uległa znaczącej zmianie, a to zwiastowało nie lada kłopoty.
Laura wciąż przebywała w lesie, ten fakt był niezmienny, ale nawet jako laik dostrzegła widoczne różnice. Tu żółte słońce znajdowało się wysoko na błękitnym, czystym niebie, a dookoła rozpościerała się soczysta zieleń. Spokój i sielankowość tej krainy były niemalże namacalne.
Wtem z gęstwiny krzaków i roślin, po kolei zaczęły wyłaniać się niskiego wzrostu postacie. Kroczyły wąską wydeptaną ścieżką, śmiejąc się oraz dyskutując ze sobą na rozmaite tematy. Z ich niedużych twarzyczek tryskała psotność i młodzieńczość. Mimo to, Laura miała wrażenie, że to jedynie pozory. Dzieci wyglądały bowiem na zahartowane pracą, były umazane dymem, a ubrania, które nosiły bardziej przypominały zszyte ze sobą worki na ziemniaki.

CZYTASZ
Kitsune - Ostatni Lisi Demon
Fantasy|Uwaga! Tytuł w korekcie!| Pierwsza część dylogii pt. "Kitsune". Japończycy wierzą, że wszystkie Kitsune wyginęły kilka set lat temu. Są przekonani, że żaden lisi demon nie ostał się na tym ludzkim padole, a ten najgroźniejszy, który był przyczyną...