Dzisiaj będzie trochę długo, booo....
Mademoiselle Krasnal... Krasnalku ty mój :3 Nie wiem, kiedy będzie poród. Gomene. Mam pełno pomysłów na najbliższą akcję, a muszę to jakoś tak zgrać, by wszystko do siebie pasowało. Więc wybacz, ale na obecną chwilę nie mogę stwierdzić, czy poród będzie za 2, 5 czy 10 rozdziałów.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Z lekkim uśmiechem patrzył, jak wszyscy otoczyli Levy, szczęśliwi, że się obudziła. A ona, odzyskawszy nieco sił, śmiała się z nimi, rozmawiała. Zaś on przyglądał jej się, nie mogą oderwać od niej wzroku.
W momencie, w którym lodowa lanca złamała się na jego plecach, a ogień przypalił mu płaszcz, oderwał się w końcu od dziewczyny i skierował spojrzenie na dwójkę walczących magów.
- Chyba nie wiecie, z kim zadarliście! – Warknął, szczerząc się nieprzyjemnie.
I samemu włączył się w wir walk toczonych w gildii.
~*~
- Gajeel znów walczy! – Powiedziała Lucy, patrząc na zgraję ludzi walczących ze sobą.
Levy, kierując się za jej spojrzeniem, po chwili również dostrzegła swojego chłopaka, który tak zaciekle walczył z resztą. Skrzywiła się mimowolnie, bo przy całej walce chłopcy robili sporo hałasu. Wszędzie latały krzesła, stoły, kufle i beczki, a nawet czasem ludzie.
- To dobrze. – Powiedziała Erza i z uśmiechem kiwnęła głową, nie przerywając jednocześnie jedzenia ciasta.
- Czemu niby dobrze? – Spytała Levy. Bo ona akurat uważała ich zachowanie za niezwykle męczące.
Lucy, z dość smutnawym uśmiechem, przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę.
- Wiesz, jak ty byłaś w śpiączce, Gajeel całkiem się zamknął. Cały czas siedział przy tobie. Natsu i Gray próbowali go wtedy wciągnąć w walkę, by go nieco ożywić, ale… Po prostu ich ignorował, cały czas siedząc przy tobie. Żeby coś zjadł chociaż trzeba było go odciągać siłą.
Słowa Lucy sprawiły, że Levy wbiła spojrzenie we własne dłonie, jednocześnie smutna i pełna poczucia winy. Tak bardzo Gajeel się o nią martwił?
Uśmiechnęła się smutno do siebie. Jak mogła wątpić w niego? Przecież gdyby jej nie kochał, najpewniej nie zadręczałby się tak wtedy.
Była głupia, że zwątpiła.
Już nie wątpiła.
Z uśmiechem znów poświęciła uwagę przyjaciółkom, które ochoczo zaczęły opowiadać o tym, co się działo pod jej „nieobecność”. A działo się wtedy niezwykle mało.
~*~
Mijało coraz więcej czasu. Ona odzyskała siły. On nie odstępował jej na krok. Z wieczną troską, że coś znowu może jej się przydarzyć, obserwował otoczenie, odprowadzał ją i zawsze był obok.
Początkowo jego troska sprawiała, że Levy czuła się… Lepiej. Z czasem jednak, odczuwała coraz większą irytację.
~*~
Szli w milczeniu obok siebie. Ich splecione dłonie kołysały się leniwie między nimi w rytm kroków. Jego silna, duża dłoń. I skryta w niej druga, drobna i delikatna.
Nie potrzebowali nic więcej, niż tą bliskość ich rąk, niż ten delikatny uścisk splatający ich razem. Na zawsze już.
Chciał, żeby tak było.