I kolejny rozdział ~ ! Szybko mi coś one idą, nie uważacie? Nie, żebym chciała przystopować D: Mam za dużo pomysłów i muszę wszystko kończyć powoli...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Wszedł do ich domu. I słyszał wyraźnie szum wody w łazience.
Lucy musiała właśnie brać prysznic.
Nie przejmując się tym, że może chciałaby jakąkolwiek prywatność, przeszedł przez salon i nie pukając nawet wszedł do łazienki. W pomieszczeniu było dość duszno i parno od gorącej wody. Szum wody nie ustał, ale Lucy, przestraszona i zaskoczona jednocześnie, wyjrzała zza zasłony, by dowiedzieć się, kto to ją nawiedza.
Widząc Natsu całą jej twarz pokrył mocny rumieniec i schowała się z powrotem za zasłonę.
- Natsu, wyjdź! – Zażądała, wracając pod gorący strumień wody.
- Kiedy mi się nie chce. – Stwierdził rozbawiony.
Z chęcią zrzuciłby ciuchy i wskoczył tam do niej. Ale… Wtedy zobaczyłaby jego łuski. A tego mimo wszystko nie chciał. Bałaby się go. Na pewno.
(+18!)
Zamiast tego podszedł i odsunął lekko zasłonę, spoglądając na nagie, idealne ciało jego żony. Po jej delikatnej skórze spływała strumieniami woda. A ten widok był aż nazbyt podniecający. Nie zauważyła, że ją podgląda. A on tak bardzo nie chciał tego zmieniać… Ale musiał.
- Lucy… Wiesz… - Zaczął. Nie dokończył, bo dziewczyna, speszona i zawstydzona, próbowała wyrwać z jego dłoni zasłonę, by nie mógł na nią tak patrzeć.
Ale nie pozwolił jej na to. Po chwili poddała się i odwróciła do niego tyłem. A on chłonął wzrokiem jej idealne kształty.
- Mów dalej, słucham cię. – Powiedziała, wplątując palce w swoje blond włosy i przeczesując je pod strumieniem wody.
Mógłby tak patrzeć na nią wieki.
- Ja i Gajeel idziemy szukać smoków. – Powiedział.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Chwilę jeszcze stała pod strumieniem. A potem zakręciła wodę. Nim sama zdążyła to zrobić sięgnął po ręcznik i nie zważając na parę i wilgoć wszędzie dookoła podszedł do niej, oplatając ją nim. Ucałował czule jej szyję, odgarniając mokre włosy.
Poczuł, jak zadrżała przyjemnie. I splotła swoje dłonie z jego. Przytulił ją do sobie. Mocno oplatając ją. Jej ręce podążyły w ślad za jego. Ich dłonie były splecione.
- No… No dobrze… Kiedy wyruszycie?
- Jutro z samego rana. Lucy… - Zaczął. Ale i tym razem nie dokończył. Moment milczenia przeciągał się między nimi.
- Tak? – Zachęciła go do kontynuowania.
Oderwał się od niej. I, biorąc w dłonie ręcznik, zaczął ją wycierać. Powoli, niemalże z namaszczeniem, zaczynając od ramion, ale po chwili schodząc na plecy. A ona drżała. Tak przyjemnie drżała, kiedy czuła, jak sunął po jej ciele. Jak jego oddech muskał rozkosznie jej skórę.