I ostatni rozdział przed moim wyjazdem! Tak, kasztanki moje, obiecuję wam że jak tylko wrócę, wrzucę wam nowego rozdziała :3
Bickslow : A w sumie... Ten rozdział też wyszedł dość lekki... Ale nie myślcie sobie, za niedługo zrobi się nieciekawie. A wszystko to wina Ren~chan, ona jest zUa!
Tak, jestem zUa >.< I was kocham ~ !
Czytajcie ~ !
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
- Igneel, Igneel! – Wrzeszczał Natsu jak opętany, skacząc przed smokiem jak wariat. I widać było, że nawet ojca zaczyna to zachowanie irytować. – Musisz kogoś poznać!
- Oh? A kogóż to? – Spytał Igneel, patrząc ciekawie na swojego syna.
A chłopak chwycił Lucy za rękę i przyciągnął ją bliżej smoka. Podczas gdy ta trzęsła się ze strachu i zdenerwowania, jej mąż oparł dłonie na jej ramionach i wyszczerzył się głupio.
- To moja żona! – Krzyknął wesoło.
Cisza, która zapadła, nie zmyła wyszczerza z ust Natsu. Igneel natarczywie wpatrywał się w dziewczynę, a ta coraz bardziej trzęsła się z nerwów. Aż w końcu… Smok wybuchnął głośnym, gromkim śmiechem.
- No nie mów! Ożeniłeś się?! Hahahaha, tego bym się po tobie nie spodziewał! – Wyrzucił w końcu z siebie. I schylił nisko łeb, łypiąc na nią jednym, czarnym okiem wielkim prawie jak cała postać dziewczyny. – No, ale wierzę, że dobrze wybrałeś. Jak masz na imię, dziecko?
- L… Lucy. – Odpowiedziała niepewnie, patrząc w te wielkie, czarne oko smoka tuż przed sobą.
- Lucy. Ładne imię. A więc Lucy, mam nadzieję, że tobie i mojemu synowi będzie się dobrze układać. – Powiedział, pomimo swej groźnej aparycji całkiem przyjaźnie do niej.
A ona zaraz poczuła, jak cały strach i zdenerwowanie ucieka z niej. Uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową.
- Na pewno!
~*~
A oni dalej siedzieli do siebie tyłem. Tak, jakby oboje nie chcieli przyznać przed sobą nawzajem, że się stęsknili. I kurde weź tu zrozum takie dwa typy! Widać, w kogo Gajeel się wdał…
- Levy! – Powiedział w końcu Smoczy Zabójca, wstając.
Dziewczyna zaraz opuściła Jeta i Droy’a, którzy jej dotychczas towarzyszyli. I podeszła do Gajeela niepewna, o co chodzi.
A jej ukochany objął ją ręką i w końcu odwrócił się do Metalicany. Który teraz, ciekawie spoglądał na tą dwóję.
- Bądź co bądź, jak trzeba to trzeba. Metalicana! To jest Levy, moja dziewczyna. – Przedstawił ją.
A ona poczuła, jak jej twarz oblewa się rumieńcem. Bo nagle wiedziała, że wszyscy ciekawie patrzą na nich, czekając na reakcję smoka, którego reakcji nie sposób było się domyślić. A może jednak? Metalicana wstał i odwrócił się, by być teraz już przodem do nich. Czuła jego uważne spojrzenie na sobie.