37.Ślub

133 7 0
                                    

Stoły były idealnie nakryte, bukiety ułożone z największą precyzją.

Ich starania i ciężka praca dawały teraz olśniewający efekt. Było… Cudownie… Doskonale wręcz. Wszystko było tak zaplanowane, że w gildii miał się odbyć jednocześnie i ślub i wesele.

Schody, tak jak i cała gildia, przyozdobiony były najpiękniej jak tylko się dało. Po nich bowiem miała zejść panna młoda, która w tej chwili ubierała suknię ślubną w jednym z pokoi na piętrze.

Erza uśmiechnęła się z zadowoleniem, rozglądając dookoła. Nikt już nie pracował, ale też nikt nie śmiał za bardzo szaleć, by nie zniszczyć efektu ich ciężkiej pracy.

Był aż zbyt spokojnie.

Ale to nawet lepiej. Przynajmniej w tej sytuacji…

                             ~*~

- Nie dam rady! – Jęknęła Lucy stojąc przed lustrem.

Mira, stojąc za nią, pomagała jej zapiąć suknię i ułożyć ją odpowiednio.

- Dasz radę, wszystko będzie dobrze. – Zapewniła ją Levy, która to trzymała welon tak, by się przypadkiem nie zgniótł.

- Nogi mi się trzęsą, nie dojdę nawet przed…

- Spokojnie, Lucy! Dramatyzujesz. Będzie dobrze. – Powiedziała Mira, odbierając od Levy welon i ostrożnie układając go na głowie dziewczyny. – Zobacz, jaka jesteś piękna. Przygotowaliśmy wszystko najlepiej jak mogliśmy. Nie może pójść źle. – Powiedziała Mira, uśmiechając się.

Lucy, z niepokojem, spojrzała na swoje odbicie. Już wyobrażała sobie siebie. Idzie, taka piękna, idzie i nagle potyka się o swoją własną suknię…

Aaa, nie, won z głowy! Nie może tak myśleć. Musi być optymistką. To najpiękniejszy dzień w jej życiu, nie pozwoli, by jej niezdarność to zniszczyła.

Uśmiechnęła się do siebie z pewnością i poprawiła ostrożnie welon.

- No widzisz. – Powiedziała Levy.

                              ~*~

Po raz setny już chyba poprawiał garnitur, dreptając niespokojnie w miejscu.

Gdzie ten kapłan do cholery?! Spóźnia się?! Nie, to on już wybiega myślami do przodu! Cholera, cholera…

- I jak stresik, zapałko? – Usłyszał głos, nim poczuł klepnięcie w ramię.

Obejrzał się na wyszczerzonego Gray’a, który to teraz z dłonią na jego ramieniu stał jak gdyby nigdy nic.

A on czuł się, jakby zaraz miał z nerwów zwrócić zawartość żołądka.

- Nie wyrobię… - Jęknął Natsu.

- Co ty gadasz! Teraz tak jęczysz, a zaraz będzie po wszystkim  i tylko będziesz się z siebie śmiać.

- No, oby… - Mruknął.

W końcu i starszawy kapłan przyczłapał się do gildii, skoro się zgodził udzielić im tu ślubu. A za nim nie kto inny, jak… Jude!

Natsu wyminął przyjaciela, podchodząc od ojca swojej narzeczonej.

Ciężka sprawa…

Lucy i NatsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz