Ale ja się z tą akcją spieszę... Czy aby nie za bardzo ? D: No ale tak mi łatwo idzie pisanie rozdziałów, że szkoda nie korzystać >.<
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy tylko weszły do gildii Lucy poleciała go Cany, ciągnąc za sobą zdezorientowaną Levy. Cóż… Pół nocy nie spała, dręczona tym złym przeczuciem… Teraz więc trochę się to na niej odbijało, bo wyglądała, jakby nie ogarniała, co się dzieje i gdzie jest.
- Ohayo, Cana! – Powitała ją, dosiadając się do jej stolika. I Levy usiadła.
- Ohayo, Levy, Lucy. – Odpowiedziała kobieta, odstawiając beczkę alkoholu.
- Cana, możemy mieć do ciebie prośbę? – Spytała Lucy, bawiąc się kciukami.
- Oczywiście. O co chodzi?
Na moment zapadło milczenie, w którym Levy sennym i zmęczonym spojrzeniem wodziła od jednej do drugiej. Aż w końcu chyba zrozumiała, co się dzieje. Bo skinęła głową i powstrzymując ziewnięcie drgnęła.
- Mogłabyś przepowiedzieć, jak im pójdzie na tej ich misji? – Spytała Lucy, dalej bawiąc się kciukami.
A Cana skinęła głową. Otarła wierzchem dłoni usta z alkoholu. A potem wyciągnęła ze swojej torebki karty. Zaczęły się jej wróżby.
A Lucy i Levy, nie wiedząc jak ona to robi, po prostu przyglądały się, jak wyciągnęła kilka kart i rozłożyła je na stoliku. Wodziła palcem od jednej do drugiej, mamrocząc coś pod nosem z wyrazem skupienia na twarzy. I chwilę tak trwała, wróżąc. Aż w końcu odetchnęła i uśmiechnęła się do dziewczyn.
- Wszystko będzie dobrze. To miejsce, do którego idą, jest chronione tak potężną magią, że nie mogłam dostrzec, co tam się będzie działo. Ale widziałam, jak wracali. Cali i zdrowi. – Wyjaśniła kobieta, znowu biorąc beczkę alkoholu i pijąc z niej.
Levy odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się, słysząc słowa kobiety. Bo jej wróżby nie mogły kłamać. Wstała od stolika.
- To dobrze… Lu-chan, jeśli nie masz nic przeciwko, pójdę spać. W nocy tak się martwiłam i nie mogłam nic wypocząć… Teraz chyba już będę mogła spać. – Powiedziała dziewczyna.
- Jasne, jasne! Dobrych snów, Levy-chan! – Odpowiedziała szybko Lucy, gestem dłoni poganiając ją i uśmiechając się do niej przyjaźnie.
Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami gildii, z ust Cany zszedł uśmiech. Skinęła na Lucy. A ta, nieco zdezorientowana nagłą zmianą zachowania przyjaciółki, spojrzała na nią ciekawie.
- Nie chciałam tego mówić przy Levy, ale… - Zaczęła kobieta. Teraz to Lucy miała złe przeczucia. – Część z tego, co mówiłam, było prawdą. To miejsce gdzie idą jest naprawdę chronione potężną magią. Nie mogłam nic tam zobaczyć. I rzeczywiście spojrzałam w dalszą przyszłość, by zobaczyć ich wracających. – W tym momencie na moment przerwała, by napić się alkoholu. Lucy z niecierpliwością czekała na ciąg dalszy. – I widziałam ich. Natsu i Wendy byli cali i zdrowi. Gajeela… Gajeela z nimi nie było…
~"~
Gajeel poczuł silne szarpnięcie, kiedy Metalicana skoczył. I poczuł, że lecą w dół. Wzdłuż stromej, kamiennej ściany. Zacisnął mocno palce na łuskach, by się utrzymać. Tym bardziej, że poczuł kolejny wstrząs w momencie, gdy smok, mimo że miękko i opanowanie, wylądował na ziemi.