Obiecane BicksJess ~ ! Ot tak sobie... Nieco więcej się o mnie dowiecie przez te dwa (?) rozdziały :)
No i ja też cię nieco bardziej poznam! Yay!
Ta... Siedzisz ze mną dzień w dzień... Teraz dopiero mnie poznasz -.-~*~
Podeszłam do tablicy ogłoszeń.
Nie chodziło o to, że potrzebowałam kasy. Po prostu szukałam zajęcia. No i mogę przy okazji zrobić coś pożytecznego.
Przeglądając karty z misjami zastanawiałam się, która byłaby dla mnie najlepsza. Lecz wątpliwości rozwiał ten jeden, jedyny tytuł. „DUCH NAWIEDZAJĄCY STARY DOM”. Dusze to moja specjalność, niah! Łatwa robota, a nagroda była dość duża.
No i będę miała nową duszyczkę do kontraktu! Znowu komuś pomogę!
Nie wahając się ani chwili dłużej, sięgnęłam dłonią po kartkę. Ale wtedy zniknęła ona sprzed moich oczu. Zaskoczona zadarłam głowę, patrząc w górę. Bo za mną stał Bickslow, pochylając się i również patrząc na mnie. Nasze twarze oddzielało teraz parę centymetrów.
- A co to, na misję chciałoby się iść? – Spytał mężczyzna, wystawiając zabawnie język.
- Na misję, na misję ~ ! – Zaśpiewały jego laleczki, które latały nad jego głową.
Ach, to tylko on. Zirytowana odsunęłam się od niego I wyciągnęłam rękę.
- Oddaj. – Powiedziała krótko.
A on pomachał mi kartką prze nosem. Chciałam ją odebrać, ale wtedy on uniósł wysoko rękę. I nagle misja znalazła się poza moim zasięgiem. Bo między mną a Bickslowem była zbyt duża różnica wzrostu.
- Nie wydurniaj się! – Jęknęłam, opuszczając ręce i patrząc na niego ze złością.
- Wydurniaj się, wydurniaj się ~ ! – Zawołały laleczki.
- Czyli mam się wydurniać czy nie? – Spytał, robiąc minę jakby to było najważniejsze pytanie w jego życiu.
Nie wytrzymałam. Wkurzał mnie. I on o tym wiedział. On uwielbiał mnie wkurzać! I widać sprawiało mu radość, kiedy byłam na niego zła!
- Oddaj! – Jęknęłam, nagle zdając sobie sprawę, że brzmię jak dziecko któremu zabrano zabawkę.
A kiedy zaczęłam go bić po torsie i ramionach, on tylko się zaczął śmiać. Tak, wiem. Jestem słaba. Ale dlaczego to wszystko jeszcze bardziej go śmieszy?!
Czerwona ze zdenerwowania i zażenowania odwróciłam się w końcu. I stojąc tyłem do niego skrzyżowałam ręce na piersiach.
A chłopak zamilkł.
- No dobra, dobra, tylko się nie obrażaj. – Powiedział.
A ja dostrzegłam tuż przed swoją twarzą kartę z misją. Tym razem bez problemu wzięłam ją i docisnęłam do piersi. A on, jak gdyby nigdy nic, pogłaskał mnie po głowie, jakbym była dzieckiem. Nie lubiłam… Dobra, lubiłam. Nawet bardzo. Tak po prostu. Kiedy czułam jego dłoń mierzwiącą moje włosy. To było miłe…
- Idziesz sama? – Spytał.
Nie widziałam go. Bo dalej staliśmy tak jak wcześniej. Ja, tyłem do niego, tak jak byłam na niego obrażona. A on dalej stał za mną, trzymając swoją dłoń na mojej głowie.
- Nom. – Odpowiedziałam, wzruszając lekko ramionami.
Zwykle chodziłam sama. Mimo wszystko nie należałam do osób tak otwartych, by zaraz znaleźć sobie przyjaciół. I jakoś tak… Nawet, jeśli czasem gadałyśmy z dziewczynami, to jednak…