Moja historia zaczęła się bardzo normalnie. Dzień jak codzień. Testy, kartkówki, pełno ludzi na korytarzu, nauczyciele. Jedyne co mnie najbardziej cieszyło to dzwonek oznaczający koniec lekcji na dany dzień. Wreszcie mogłam wyjść, odetchnąć żeby potem znowu się uczyć. Bardzo mnie to męczyło, ale muszę to robić żeby pójść na dobre studia i mieć dobrą pracę. Chciałabym aby coś się wydarzyło w moim życiu. Nie chciałabym marnować go przy książkach. Kiedyś sobie tłumaczyłam, że jeszcze trochę i będę mogła cieszyć się nim, ale jak tak myślałam to nie miało to najmniejszego sensu. Mój chłopak to nudziarz, z taką samą wizją jaką kiedyś miałam. Najpierw szkoła, potem praca i idealne życie. Gdybym miała tylko szansę się wykazać pokazałabym, że umiem cieszyć się życiem i nie jestem frajerką.
Wyszłam ze szkoły i założyłam słuchawki na uszy. Muzyka i słuchawki przenoszą mnie do świata, który sobie stworzyłam.
Stałam przy przejściu dla pieszych, czekając na zielone światło, kiedy nagle, w ułamku sekundy zatrzymało się koło mnie auto. Wyskoczył z niego jakiś facet i uderzył mnie w głowę. Straciłam przytomność.Obudziłam się w bagażniku. Auto jechało, nie wiem jak długo. Byłam związana. ,,Czy to żart ? "-pomyślałam. Chciałam jakiejś odmiany, ale nie chciałam czegoś takiego. W jednym momencie zaczęłam doceniać swoje nudne życie.
Po godzinie samochód stanął. Zamknęłam oczy, udając, że nadal jestem nieprzytomna. Jakiś facet WYRZUCIŁ mnie z bagażnika. Moja ciało uderzyło o ścieżkę, wysypaną kamieniami. Bolało.-Ooo, obudziła się- powiedział nieznajomy. - Wstawaj, a teraz idziemy.- Zrobiłam co kazał.
Ku mojemu zaskoczeniu nie szłam w stronę jakiejś rudery, tylko motorówki. Chciałam jakoś uciec, ale zaraz jeden z facetów wybił mi ten pomysł z głowy- dosłownie. Wolałam nie dostać więcej razy. Te kilka mocnych uderzeń, które już oberwałam, wystarczyły mi. Dopłyneliśmy do normalnego domu. Nie wyróżniał się niczym, oprócz tego, że był ma plaży, na wyspie. Przez całą drogę szłam w milczeniu.
Nie próbowałam już uciekać. Nie miało to sensu.
Oczywiście zostałam zamknięta na strychu z małym okienkiem i przykłuta do jakiejś rurki obok jakiegoś materaca. Nie miałam zamiaru na nim spać ani nawet na nim usiąść. Obolała rozglądałam się. Zastanawiałam się jakby tu uciec i na czym! Po około 30 minutach jakiś kolejny facet przyszedł i zabrał mnie na dół. Zaczęłam się szamotać, ale on wzmocnił swój uścisk. Czułam jakby zaraz miał zmiażdżyć mi nadgarstek.-Widzisz słonko? Nie ma sesnu się opierać.- Po tych słowach chciało mi się wymiotować.
Zabrał mnie do salonu. Stali tam moi oprawcy. Było ich 3. Jeden, który mnie zaciągnął do auta. Drugi przyprowadził mnie do salonu i rzucił mną o ziemie, a trzeci możliwe, że wyrzucił mnie z bagażnika.
Znowu przypieli mnie do kominka kajdankami. Zmęczona wydukałam;- Możecie mi powiedzieć co ja tu robię? Albo lepiej co chcecie mi zrobić?- Mówiłam bardziej zła i zmęczona niż przestraszona, ale w środku bałam się jak małe dziecko.
-Zamknij się.- Rzucił najstarszy.- Cole!
-Co?!- odpowiedział facetowi nieznajomy mi głos.
-Chodź, mam dla ciebie prezent!
Słyszałam kroki chłopaka. Do salonu wszedł czarnowłosy, wysoki, szczupły chłopak, o bladej cerze. Możliwe, że miał tyle lat co ja albo był starszy. Rzucił na mnie obojętne spojrzenie.
-Kto to jest?- Zapytał.
-Synu to twój wczesny prezent na twoje 18. urodziny. - Chłopak spogladał to na mnie to na swojego ojca. Byłam przerażona. Jak mogłam być prezentem?! Nie dość, że wyglądałam jakbym była bezdomna, cała w zaschniętej już krwi to jeszcze traktowano mnie jak rzecz!
-Musisz się pozbyć w końcu statusu prawiczka. Tak być nie może. Ona jest cała twoja. Będzie robić co tylko zechcesz.
Czy ja miałam robić za "panią do towarzystwa" ?!
-Jeżeli ma tu zostać- zaczął chłopak- to powinna mieć godne warunki. -Faceci patrzyli na siebie.
-Zgoda- powiedzieli jednocześnie.
Jeden z nich odpiął mnie i szarpnął żebym wstała. Czułam się upokorzona. Byłam bardzo zmęczona i nie miałam siły już się opierać. Weszliśmy do pokoju nastolatka. Typek oddał mu kluczyk do kajdanek, które miałam na sobie. Były mocno zaciśnięte.
-Baw się dobrze- rzucił wychodząc z pokoju mężczyzna z głupkowatym uśmieszkiem.
O resztkach sił doczołgałam się na bezpieczną odległość. Chłopak podszedł do mnie, a ja się odsuwałam.
-Spokojnie. Nie ma zamiaru zrobić ci krzywdy. Nie jestem tak jak oni.- Odpiął mi bransolety.
-Ale oni powiedzieli, że...
-Spokojnie. Zgodziłem się, ponieważ sami by cię skrzywdzili. Proszę możesz iść się odświeżyć- podał mi ręcznik, mydło, szampon, pastę, szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów.
-Dziękuję- poszłam do łazienki w pokoju chłopaka.
Odświeżyłam się, ale nie miałam w co się ubrać. Nie chciałam zakładać ubrań z całego dnia. Spojrzałam w lustro. ,,Co ja tu robię ? " - myślałam. Moje rozmyślania przetrwało pukanie do drzwi łazienki. Wzdrygłam się.
-Mam dla ciebie świeże ubrania.
Wychyliłam się i odebrałam ubrania.
-Dziękuję ci.
Ubrałam się w świeżą bieliznę, getry i za dużą białą koszulkę i wyszłam.
-Będziesz w tym spała. Rano dam ci coś innego.- Mówił ścieląc kanapę naprzeciw jego łóżka.
-Chciałam ci jeszcze raz podziękować.
- Nie masz za co, w końcu to mój ojciec cię porwał.
Przez chwilę zapadła niezręczna cisza, którą przerwał chłopak:-Jak masz na imię?
-Wiktoria, a ty?
-Cole. Ile masz lat ?
-17 w czerwcu. Ty masz 18?
-Tak, ale dopiero w sierpniu.
Tak zakończyła się nasza dziwna rozmowa. Położyłam się na kanapie.
-Co ty robisz?- Na te słowa zeszłam z kanapay.
-Przepraszam...ja myślałam, że będę tu spać...- mówiłam zmieszana.
-Będziesz spać na łóżku. Ja idę na kanapę- uśmiechnął się do mnie.
-Na kanapie będzie mi wygodnie. Nie musisz mi oddawać swojego łóżka- ja również się uśmiechnęłam.
-Jesteś moim gościem. Powinnaś czuć się tu dobrze, a w łóżku będzie ci wygodniej niż na kanapie.
Bez zbędnych słów położyłam się na łóżku i nakryłam kołdrą.
Nie spałam tej nocy. Nie mogłam. Myślałam o rodzicach jak mogą się martwić i o tym, co mogłoby mi się przytrafić gdyby Cole nie chciał mnie wziąść. Co te typy mogłyby mi zrobić, do czego byliby zdolni. To nie zmienia faktu, że nadal zbytnio nie wierze chłopakowi. Bałam się, że kiedy zasnę to mogą mi coś zrobić. Najgorsze jest to, że zabrali mi telefon, nie mam jak powiadomić co się ze mną dzieję.
Wstałam powoli i chwyciłam klamkę. Drzwi były zamknięte. Wróciłam do łóżka i zaczęłam myśleć dalej.Kiedy tak myślałam sobie o tym wszystkim zasnęłam.
CZYTASZ
Is That Possible...? {PL}
FanfictionWiktoria jest zmęczona, wręcz znudzona swoim życiem, ma dość ciągłego uczenia się i tego,że nie żyje pełnią życia. Pewnego dnia zostaje porwana. Czy porwanie zmieni jej życie, a raczej moje bo to ja jestem Wiktoria... Sami się przekonajcie.