#5

1K 53 1
                                    

*P.O.V Cole *

Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Ale przecież i tak to nikogo nie obchodzi. Odkąd moja mama zmarła, ojciec zaciągnął się do jakiejś mafii i ma mnie w dupie. Pamiętam go z czasów, kiedy nie pił, miał pracę i był dobrym ojcem. Było to niestety dawno.
Chcąc przewrócić się na drugi bok, natknąłem się na dziewczynę. Spała tak słodko. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Szkoda, że mieszkam na tej cholernej wyspie. Gdyby było inaczej, nie musiałbym uczyć się w domu, mógłbym odprowadzać Wiktorię do domu, moglibyśmy chodzić do kina i robić wiele innych rzeczy, które robią ludzie tacy jak my. Pamiętam pierwszy raz, kiedy ją zobaczyłem. Była taka dzielna. Nie wiem co ojcu wpadło do głowy żeby ją porywać, ale chyba cieszę się, że to zrobił. Takto nigdy bym jej nie poznał. Chcąc podrapać się po głowie wyczułem bandaż. Opatrzyła mnie, kochana...ale zaraz jak to zrobiła? Przecież pokój był zamknięty.
-Sssyyyysyy- syknąłem z bólu jednocześnie budząc moją księżniczkę.
,,Może jednak komuś na mnie zależy..."- Pomyślałem.

*P.O.V. Wiktoria*

Cole wyglądał o wiele lepiej. Policzek nie był czerwony, ale lekko różowy. Okład z zimnego ręcznika zadziałał.

-Lepiej ci już?- Zapytałam.

-O wiele. Dziękuję, ale jak mnie...jak ty to zrobiłaś wszystko?

Śmiejąc się pokazałam mu wsuwkę, którą miałam we włosach.

-Gdybym chciała od ciebie uciec już dawno bym to zrobiła. Spojrzeliśmy sobie w oczy i Coly mnie pocałował. Nikt nie całował jak on. Przysięgam. Nie znacie takiego pocałunku jakim on obdarowywał mnie. To było coś niesamowitego.
Oderwał się ode mnie i powiedział

-Dobra, myślę, że możesz pytać.

Spojrzałam na niego pytająco.

-No powiedziałaś, że chcesz wiedzieć o mnie wszystko.

-Faktycznie. -Spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym pytaj, a ja nie wiedziałam czy to o co chce zapytać, będzie stosowne. Miałam tak wiele pytań, ale nie chciałam zadawać ich w tej chwili. Nie chciałam psuć tej atmosfery, która zapanowała.

-Wiesz...może później, narazie cieszmy się chwilą.

-Jasne.

Leżeliśmy w ciszy tuląc się do siebie. Czułam zapach jego skóry i perfum. Mieliście kiedyś tak, że na waszej drodze pojawia się osoba, której nie chcecie, ale potrzebujecie albo której potrzebujecie, ale jej nie chcecie ? Jest jeszcze jedna opcja: chcecie i potrzebujecie. Coly jest właśnie tą trzecią opcją. Potrzebowałam tej zmiany w życiu. Potrzebowałam troszkę chaosu. Czarnowłosy chłopak był takim chaosem, tylko w dobrym znaczeniu. Czasami myślę, że to porwanie to prezent od Boga. Może to głupie, ale taka jest prawda. Naszą nienaganną ciszę przerwało pukanie do drzwi, na które się wzdrygłam. Col wyczuł to szepnął mi na ucho krótkie i czułe Nie bój się.

-Cole, wiem, że mnie słyszysz. Nie musisz wychodzić czy otwierać drzwi. Chcę ci powiedzieć, że przepraszam.-Słychać było za drzwiami głos ojca Cole'a, ale on tylko zacisnął zęby i pięści. Widząc to jak się denerwuje, przytuliłam go. On zaraz odwzajemnił mój uścisk chwilę potem.

-O co mu chodziło?

-Kiedy byłem w kuchni przyszedł pijany po więcej piwa, a ja mu nie dałem i wybuchła awantura no i...powiedziałem mu, że zostawię go jak mama, która zostawiła nas przed śmiercią.

Było widać, że jest mu przykro i ledwo powstrzymuję się od płaczu.
Widząc go tak rozbitego, czułam jakby ktoś chciał złamać mi serce.

-Spokojnie jestem tu.

Znów po dłuższej chwili milczenia zauważyłam, że Col nad czymś się zastanawia. Ten dzień był dniem ciszy.

-A co gdyby tak uciec stąd?- Powiedział nagle.

-Dziś? Ale jak?

-Nie wiem jak najszybciej. Coś wykombinujemy. Zapasową motorówką, na przykład, którą ojciec trzyma w garażu w razie czego.

-Jesteś w stanie to zrobić?- Zapytałam zdziwiona.

-Tak, czemu niby nie?

-Widzę, że twój ojciec cię krzywdzi, ale widzę też, że kochasz go i próbujesz wszystko naprawiać. Nie wiem czy byłbyś w stanie go zostawić. Bardzo go kochasz.

-Ale ja już nie mogę. Wcześniej było mi to wszystko obojętne. Nie miałem dla kogo żyć, nikt się mną zbytnio nie przejmował. Uczyłem się w domu. Zostałem odcięty od moich przyjaciół, ale teraz jesteś ty. - Trzymał moją twarz w rękach i patrzył prosto w oczy.

-To jaki masz plan?- Uśmiechnęłam się.

-Jutro ojciec znowu jedzie na jakieś spotkanie, więc będziemy mieli wolną rękę. No tak byłoby świetnie, gdyby nie postawił nam jakiegoś goryla pod drzwiami. Już kiedyś tak zrobił po naszej kłótni. Przestraszył się, że będę chciał uciec.

-Więc co zrobimy ?

-Spróbujemy go unieszkodliwić. Mamy całą noc i dzień żeby się spakować, wynieść i być szczęśliwi.- Oczywiście uśmiechnął się do mnie promiennie.

Is That Possible...? {PL}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz