Rano obudziłam się sama. Zupełnie sama. Tylko ja i poczucie winy. Znaczy...chęć poczucia się winnym. Myślałam, że po pocałunku z Colem będę się czuła okropnie, a było inaczej. Jedyne co czułam to smutek, że nie obudziłam się przy nim. Sięgnęłam po telefon. Miałam tysiące wiadomości od Ross'a i zero od Cole. Zablokowałam urządzenie telekomunikacyjne i wstałam z łóżka. Zrobiłam wszystkie poranne czynności. Wzięłam zeszyt od chemii i zaczęłam się uczyć w drodze do szkoły.
Stałam przy szafce na szkolnym korytarzu i patrzałam na moje drżące ręce. To było zdenerwowanie, ale nie przed klasówką z chemii. To był strach, że Ross dowiedziałby się o pocałunku. Nadal nie czułam się winna. Bałam się tylko, że blondyn w zdenerwowaniu mógłby zrobić coś złego. Coś w mojej głowie podpowiadało mi, że powinnam mu o tym powiedzieć, tylko jak?
Wzięłam dwa głębokie wdechy i wybiłam sobie ten pomysł z głowy. On nie musi się dowiedzieć, po prostu z nim zerwę i będzie wszystko ok.
Nie spotkałam Ross'a w szkole. Nie było go na boisku ani w sali gimnastycznej, więc zostało mi jedno wyjście.Po szkole pojechałam do blondyna. Otworzył mi drzwi. Wyglądał jakby nie spał całą noc, ale nawet dodawało mu to uroku. Weszłam do środka i udałam się do salonu. Siedliśmy oboje na kanapie, miałam złe przeczucia. Od momentu, kiedy pojawiłam się w drzwiach nie powiedział nawet słowa.
-Chciałam ci o czymś powiedzieć.
-Wszystko wiem.- Spuścił głowę na dół, a po chwili podniósł ją, popatrzył przez chwilę w sufit i wziął głęboki wdech.
Czy on już wiedział? Ale jak? Kiedy? Kto? Co?-Co wiesz?
-Wszystko. Dzwoniłem do ciebie wczoraj chyba milion razy. Nie odbierałaś i nie odpowiedziałaś nawet na jedną moją wiadomość, więc poszedłem do twojego domu, zobaczyć czy wszystko okej. A najwidoczniej niepotrzebnie się martwiłem.
Widział. Z jednej strony dobrze, bo nie musiałam tego mówić, a z drugiej było mi w sumie smutno, ale nie za bardzo.
-Chciałabym żeby wszystko między nami było dobrze.
-Wiem, ja też.- Złapał mnie za rękę, a ja cofnęłam swoją. Wstałam i w końcu powiedziałam to co chciałam na początku:
-Słuchaj. Kocham cię. Zależy mi na tobie i to bardzo, ale nie możemy być razem. Wróćmy do tego co było i znów bądźmy przyjaciółmi.-O dziwo powiedziałam to krótko i zwięźle. Wszystko na jednym wdechu. Nie wierzyłam, że tak łatwo przejdzie mi przez gardło. Blondyn jednak siedział w szoku i patrzył na mnie jak na ducha. W sumie to się mu nie dziwiłam. Najpierw robiłam wszystko...dużo...no dobra trochę, żebyśmy byli razem, a teraz go zostawiłam. No cóż trudno. Kobieta zmienna jest.
-O czym ty mówisz?- Podniósł trochę ton.- Najpierw robisz jakieś sceny zazdrości, a potem ze mną zrywasz? Wiesz co? Wsadź sobie w tyłek tą swoją przyjaźń. Nie chcę się z tobą przyjaźnić, nie chcę na ciebie patrzeć, czy rozmawiać. Zniknij z mojego życia i więcej się nie pokazuj. NIENAWIDZĘ CIĘ.
Auć. Nie spodziewałam się tego. On w życiu tak się nie zachowywał, nie przeklinał przy mnie, a co dopiero nawrzeszczeć tak na mnie. Nie powiem zrobiło mi się przykro, ale to nie moja wina, że wolę być z Cole'm. To co czułam do niego już po prostu nie jest takie jak wcześniej. Po co mam marnować czas z kimś innym, kogo kocham mniej.
Tak wiem, możecie tego nie rozumieć.
Wyszłam z domu blondyna i zadzwoniłam do bruneta.*P*O*V* Ross
Czekałam tylko aż wyjdzie z domu. Czułem jak łzy napływają mi do oczu. Poszedłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Nie miałem ochoty nikogo widzieć. Spojrzałem na półkę, która wisiała na ścianie. Były na niej zdjęcia. Moje, JEJ i z naszą paczką. Niedobrze mi się zrobiło. Coś w końcu we mnie pękło i zrzuciłem wszystkie fotografie na ziemię. Wszystkie się potrzaskały. Usiadłem bezradnie na łóżku. Czułem jak łzy zaczęły pojedynczo spływały po moim policzku. Jedna, druga, trzecia...
CZYTASZ
Is That Possible...? {PL}
FanfictionWiktoria jest zmęczona, wręcz znudzona swoim życiem, ma dość ciągłego uczenia się i tego,że nie żyje pełnią życia. Pewnego dnia zostaje porwana. Czy porwanie zmieni jej życie, a raczej moje bo to ja jestem Wiktoria... Sami się przekonajcie.