#10

773 31 0
                                    

Po przebudzeniu miałam mnóstwo wiadomości od Agathe.

Agathe: Stara muszę ci coś powiedzieć!  Szybko!! Jak będziesz to napisz! Idiotko ile można spać?!

Różne tego typu wiadomości.
Zapytałam jej o co chodzi, a ona po kilku sekundach napisała, że to mega ważne i czy możemy się spotkać. Odpisałam, że o 11. będę na nią czekać pod Starbucks. Było bardzo ciepło , więc ubrałam się w rybaczki i pod nie tylko czarny stanik. Przecież nie ma nic dziwnego w chodzeniu w staniku. Każdy kiedyś widział stanik, tak samo jak i piersi i inne tego typu rzeczy. Moim skromnym zdaniem nie ma nic strasznego w tym.

11:05 byłam na miejscu. Zawsze się spóźniłam. Już taka byłam. Niestety nieidealna. Zdarza się, trudno. Chociaż każdy sobie wyobrażał zawsze inaczej. No bo jak to jest możliwe ? Wzorowa uczennica, z średnia powyżej 5.00, a tu takie coś. Oprócz spóźnialstwa moją wądą było pyskowanie rodzicom. Także w domu nie byłam aniołkiem, ale też nie miałam łatwo.

-Wreszcie jesteś!

-Spóźniłam się tylko 5 minut.

-Ale ja już byłam wcześniej. Także czekam chyba 20.

-Życie- uśmiechnęłam się do mojej kochanej koleżanki. -Co chciałaś mi powiedzieć?

-Znaczy, nie mów, że wiesz to ode mnie, oki?-Pokiwałam głową.- Wydaje mi się, że Ross jest o ciebie zazdrosny i jak zerwałaś ze swoim chłopakiem to on się strasznie ucieszył. W ogóle jak ciebie nie było to on się strasznie martwił i cały czas o tobie gadał i pomagał twoim rodzicom cię szukać.

-Przecież on chodzi z tą okropną Courtney...czy jak jej tam...

- Już nie, powiedział jej, że nie może z nią już dłużej być, bo kocha kogoś innego. Zgadnij kogo ?

-Nie wiem. - Powiedziałam obojętnie.

-Ciebie.

-M-m-m-mnie?
Kiedyś sama byłam zazdrosna o Ross'a, ale żeby nie zniszczyć wspaniałej przyjaźni, która nas łączyła, swoje uczucia tłumiłam w sobie, a potem miałam chłopaka i jakoś tak to wszystko się dalej potoczyło.  Kiedy jednak to usłyszałam była w szoku i to ciężkim.

-Ciebie, sam to powiedział jak się OPIŁ -podkreśliła to słowo- ja byłam jeszcze wtedy trzeźwa. Tylko, że nie mogłam dłużej tego ukrywać. Dlatego ci to mówię.

Mieliście kiedyś to uczucie, że chcielibyście nigdy nie usłyszeć czegoś tak bardzo, że cofnęlibyście się w czasie i zabili tą osobę, która przekazała Wam tą informację. Ja tak miałam właśnie w tym momencie. Miałam ogromną ochotę zabić Agathe, że wyjawiła mi tą tajemnicę, że popsuła mi mój szczęśliwy do tej pory związek z Cole'm.

-Powiesz coś ? Zareagujesz na to ?- słyszałam zaniepokojony głos Agathy. W tamtym momencie nie miałam możliwości na zareagowanie na to. Nie wiedziałam nawet jakiej reakcji oczekuje i na jaką manię stać.

-Myślę, że powinnam już iść.- Powiedziałam rozkojarzona.

-Czekaj. Nie idź. Chcę o tym porozmawiać.

-Ale chyba jednak ja nie chcę.- Miałam już odejść, ale oczywiście musiałam dodać coś, więc odwróciłam się do mojej koleżanki i dodałam:
-Czy on zawsze musi wszystko mi psuć. Przypomniałem sobie o mnie teraz jak jestem szczęśliwa, a jak go potrzebowałam to go nie było. Możesz mu to powtórzyć.

Było mi bardzo smutno. Moja sytuacja była od zawsze skomplikowana. W sumie to może nawet jednak nie... Niech sobie przypomnę...Ahhh no tak. Chłopak, który mi się podobał był jednocześnie moim przyjacielem, a w dodatku miał dziewczynę, a ja potem miałam chłopaka i tak nie było mi dane zbliżyć się do niego w inny sposób niż przyjacielski. Teraz jak jestem w końcu szczęśliwa z kimś to jemu zebrało się na amory. Nie byłam zła na niego, ale czułam żal. Okropny żal. Moje życie potrzebowało kogoś szalonego i wyluzowanego- jak on. Po czym trafił mi się Mitch -ważniak, z wielka przyszłością, obrzydliwie bogatą rodzinką, sztywniak i nudziarz. Nie wiem czemu z nim byłam. Może czułam się samotnie, a może chciałam się zabezpieczyć na przyszłość. Nie wiem, na prawdę nie wiem. Jestem człowiekiem, popełniam błędy.

Szłam do domu rozmyślając nad tym jak to się mogło stać, że jakimś cudem Ross coś do mnie czuje. Ale skoro się opił to mógł powiedzieć wszystko. Jakoś nie mogłam w to uwierzyć.

W domu czekał na mnie Cole. Z miną jakby zastanawiał się nad sensem swojego życia.

-Muszę o czymś z tobą porozmawiać.

-O co chodzi ?

-Przypomniałem sobie, że niedaleko mieszka moja ciotka. Gdy byłem młody i moi rodzice pracowali jechałem do niej, a ona zajmowała się mną. Chciałbym ją odwiedzić. Zobaczyć co u niej.

-Jasne. Nie ma problemu. Chcesz to pojedziemy, ale kiedy ?

-Nie wiem. Kiedy masz czasz?

-Wieszzzz.... teraz, kiedy zaczęła się szkoła nie mam czasu. Jednakże może nauczę się czegoś wcześniej i wtedy zobaczymy.

-Nie masz dla mnie czasu. Odkąd zaczęłaś powracać do swojego normalnego życia, przed poznaniem mnie, w ogóle nie masz dla mnie czasu.- Powiedział z wyrzutem. Jakbym miała poczuć się winna, w sumie to tak było i tak się też poczułam.

-Wiem. Przepraszam. Obiecuję poprawę. Przede mną matura i chciałabym się przygotować.

-Rozumiem, ale uciekają ci najlepsze lata twojego życia.

-Myślisz, że nie wiem? Chciałabym odpuścić, powiedzieć ,,zdam w innym terminie", ale nie potrafię, przyzwyczaiłam się do robienia wszystkiego na ostatni guzik, jeżeli chodzi o naukę. Nie umiem nie odrobić pracy domowej. Bo jedną złą oceną mogę zawalić wszystko.

-Popracujemy nad tym.- Uśmiechnął się jednocześnie przyciągając mnie do siebie.

-I co teraz będziemy robić?

-A co masz trochę czasu dla mnie ? Lekcje już zrobione ?

-Wiesz co ? Teraz to mnie skrzywdziłeś. Dobrze wiesz, że zależy mi na dobrych ocenach i na wykształceniu.

-No już nie obrażaj się.- Znów przyciągnął mnie do siebie, ale tym razem pocałował. - Nigdy bym cię nie skrzywdził, pamiętaj. Musiałbym być skończonym dupkiem żeby kiedykolwiek cię zranić.

Patrzyłam w jego niebieskie oczy, w których można tonąć i tonąć, a dna nie byłoby widać. Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunek, tak namiętny, że nie chciałam go kończyć. Jego język poznawał mój (sadzę, że bardzo się polubili). Całowaliśmy się idąc w stronę mojego pokoju i rozbierając pojedyncze części naszej garderoby. Najpierw moja koszulka, potem jego. Po chwili Cole pozbył się mojego stanika, a ja jego spodni i tak dalej, aż zostałam w samych majtkach, a on bokserkach. Przy okazji obijaliśmy się o wszystko co napotkaliśmy na drodze. Nie przypominam sobie żeby ktoś mnie tak całował i patrzył. Nawet mój były, który zarzekał się, że kocha mnie ponad swoje życie. Śmieszne, prawda ? Jak ludzie potrafią kłamać w żywe oczy, jak puste mogą być ich słowa, obietnice, które składają.
Było mi cudownie, ale tą chwilę, jakże bliską, bo naprawdę niewiele brakowało do wylądowania  w łóżku, przerwało pukanie do drzwi. Moich rodziców nie było bo pojechali załatwić jakaś sprawę, więc nie mogli otworzyć drzwi. Próbowałam olać, ale kiedy zrobiło się to już nieznośne oderwałam się od Cole'a, z czego nie był zadowolony. Zarzuciłam na siebie koszulkę, gdyż stanika już nie miałam i dopiero po chwili dotarło do mnie, że sutki mi prześwitują, ale i tak poszłam otworzyć drzwi. Chciałam spławić szybko tą osobę, która tak pilnie czegoś ode mnie potrzebowała. Pociągnęłam za klamkę i cała rozczochrana, w samych majtkach i SAMEJ koszulce otworzyłam drzwi.

Is That Possible...? {PL}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz