Moje jakże cudowne „mini wakacje" skończyły się i musiałam wracać do mojego nudnego życia. Bycie nastolatką nie jest proste. Nie mogę zrozumieć, dlaczego, kiedy byłam małą dziewczynką tak bardzo chciałam być nastolatką. Co mi przeszkadzało do cholery w tym całym beztroskim życiu. Kiedy jedynym moim zmartwieniem było, czy Cornelia w końcu będzie z Caleb'em, jak wyrzucić mięso z talerza, tak żeby mama nie widziała, jak nie nabroić za bardzo żeby nie mieć kary na wychodzenia na dwór. Gdyby ktoś wynalazł wehikuł czasu, cofnęłabym się w czasie i wybiła młodszej wersji mnie dorastanie.
Szłam korytarzem. Sama. Ponieważ mój chłopak miał na drugą lekcję.
Szczęściarz.
Wyjęłam książkę od j. angielskiego. Mój ulubiony przedmiot, wszystko byłoby fajnie, gdyby nie nowa nauczycielka, której nienawidzę.
Z serii moich przemyśleń jak bardzo nienawidzić nauczycieli- bardzo.Co za wredne stworzenia, no ale oczywiście nie wszystkie.
-Przepraszam, opierasz się o moją szafkę.
Odwróciłam się żeby zobaczyć kto śmiał przerwać moje pogłębianie się w nienawiści do baby z matmy, biologii i angielskiego.
Kiedy się jednak obróciłam, nie ujrzałam twarzy, tylko umięśnioną klatkę piersiową jakiegoś chłopaka. Kiedy spojrzałam w górę zobaczyłam silnie czekoladowe oczy, pełne, blado różowe usta i równie czekoladowe kosmyki włosów opadające na jego czoło. Był wyższy ode mnie o więcej niż 20cm.-Przepraszam. Właśnie się rozmarzyłam, jakby to było, gdyby moja matematyczka stanęła w płomieniach.
-Aż taka zła?- Widziałam jak rozbawiło go to co powiedziałam, ale nie wiedziałam czemu, skoro byłam śmiertelnie poważna.
-Żebyś wiedział. Redone to niezła suka. A ty z kim masz ?
-Jeszcze nie wiem tak dokładnie. Jestem nowy.
-Ah. No to powodzenia. Z której klasy jesteś ?
-3G. A ty?
-Też. No to witam w naszej małej rodzinie.
-Heh. Dzięki. Tak w ogóle to Daniel jestem.
-Wiktoria.- Uścisnęłam dłoń chłopaka.
-Pójdziemy razem na lekcje ?
-Jasne, przecież to byłoby bezsensu, gdybyśmy szli obok siebie udawali, że się nie znamy i nie gadali.
Jego kąciki ust powędrowały w górę, ukazując przepiękny uśmiech. Jego zęby były śnieżnobiałe jak śnieg na szczycie Mount Everest i proste jak moje włosy ( wiem słabe porównanie, ale moje włosy były niczym druty ).
-Siedzisz z kimś na angielskim ? - Zapytał nieśmiało Daniel, kiedy szliśmy do klasy.
-Siedziałam z dziewczyną, która przepisała się do innej szkoły, więc aktualnie nie.
-No to super. Siądę z tobą, jeśli chcesz.
-Jasne.
Kiedy stojąc pod salą lekcyjną, zauważyłam, że ta wiedźma nadchodzi, odruchowo przewróciłam oczami.
Razem z chłopakiem zajęłam miejsce w ostatniej ławce, trzecim rzędzie od biurka nauczyciela.
-Dobrze, rozpakujcie się, a ja sprawdzę obecność.
Wow, nie wpadłabym na to żeby się rozpakować, coż za inteligencja.
-Daniel Gilbert?
-Jestem.-Usłyszałam melodyjny głos obok siebie.
-Może opowiesz nam coś o sobie.- Wszystkie spojrzenia przeszły na chłopaka.
-No to cześć wszystkim. Jestem nowy, jak widać. Mam na imię Daniel. Przyje....- Chłopak nie dokończył, ponieważ nauczycielka mu przerwała.
-Może byś tak wstał jak się przedstawiasz, nie wszyscy cię widzą.
-Przyjechałem z Miami. No a resztę jak chcecie coś o mnie wiedzieć to zapraszam do rozmowy. -Dokończył już na stojąco.
Przez resztę lekcji Daniel opowiadał mi różne śmieszne historie. Cały czas chowałam twarz w rękaw, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Z resztą sam się popłakał, kiedy opowiadał mi o chłopczyku, jadącym obok niego, który delektował się swoimi wydzielinami z jamy nosowej.
Fuj.
Najlepsze było to, że dokładnie identyczna sytuacja spotkała mnie, kiedy jechałam do szkoły.
W końcu baba od angielskiego wkurzyła się, kiedy już nie mogliśmy wytrzymać i wydarliśmy się na pół szkoły. Wyrzuciła nas z klasy i kazała iść do dyrektora. Oczywiście nie poszliśmy do żadnego dyra, tylko do toalety, gdzie dalej śmieszkowaliśmy.
-No nieźle. Pierwszy dzień w nowej szkole i już masz kłopoty. Jeszcze przeze mnie.- Powiedziałam, kiedy już opanowałam swój śmiech.
-A tam- machnął ręką.- Warto było. Przynajmniej usłyszałem jak się śmiejesz.
-Usłyszałbyś prędzej czy później, bo ja się śmieje cały czas prawie.
Ależ ja romantyczna.
-W każdym razie, było warto.
-Lepiej już chodźmy. Za chwilę będzie dzwonek i zaczną się schodzić do łazienek.
Szliśmy razem przez korytarz do naszych szafek. Pod moją stał już oparty Ross. Wyglądał niesamowicie sexy. Jednak, kiedy zobaczył mnie idącą i śmiejącą się z Danielem, mina mu zbledła. Cieszyłam się, że jest o mnie zazdrosny.
-Hejka miś. -Chłopak pocałował mnie namiętnie, a ja próbowałam się jakoś oderwać od niego.
-Poczekaj.-Zasłoniłam mu usta ręką, żeby go zatrzymać, kiedy udało mi się oderwać od niego. Bruneta ewidentnie rozbawił mój gest.-To jest Daniel. Jest nowy w szkole. Będzie chodzić z nami na angielski, matematykę i jeszcze się okaże co jeszcze.
-Ross-blondyn podał chłopakowi rękę.
-Daniel-uścisnął górną kończynę Ross'a.
-To co idziemy?-Zapytałam Daniela
-Gdzie chcesz iść?-Zapytał mnie Ross, przytulając od tyłu i całując moją szyję. Poczułam się bardzo niezręcznie przy nowym koledze, więc odsunęłam się od blondasa.
-Na matematykę głuptasie.-Przewróciłam oczami.
Ross obraził się na mnie, że nie chciałam wyjść z nim nigdzie wyjść dziś po szkole. Poza tym zaczął mi wypominać dzisiejszą akcję na korytarzu. Czego zupełnie nie zrozumiałam. Nie chciałam z nim się zerwać z lekcji, więc strzelił focha-no okej, przecież to logiczne. Jeszcze bezczelnie wypominał mi, że cały dzień spędziłam z nowym kolegą. Już zapomniał o rudej suczy z wyjazdu. Nie chce ze mną gadać to nie, jego strata.
Siedziałam w domu i odrabiałam chemię. W sumie to już kończyłam, bo chemia to był ten z przedmiotów, który w miarę ogarniałam i nawet lubiłam. Nagle coś uderzyło w moje okno potem drugi raz i trzeci. Wreszcie podeszłam do okna. Na dworze pod moim domem stał...
CZYTASZ
Is That Possible...? {PL}
FanfictionWiktoria jest zmęczona, wręcz znudzona swoim życiem, ma dość ciągłego uczenia się i tego,że nie żyje pełnią życia. Pewnego dnia zostaje porwana. Czy porwanie zmieni jej życie, a raczej moje bo to ja jestem Wiktoria... Sami się przekonajcie.