#8

838 41 5
                                        

Obudziłam się w swoim pokoju, w którym siedziało pełno osób. Nie wiem dokładnie ile, ale wiem, że zbyt dużo, bo nie było czym oddychać. Znałam wszystkie osoby znajdujące się tam. Moja mama, tata, brat, babcia, moi przyjaciele, (były) chłopak i...właśnie nie widziałam Cole'a Rozglądałam się nerwowo, próbując go wypatrzeć.

-Jak się czujesz?-zapytała prawie płacząc mama.

-Dobrze, ale gdzie jest Cole.

-Mówisz o chłopaku, z którym przyjechałaś?-zapytała.

-Tak, gdzie on jest ?- O mało nie krzykłam.

-Spokojnie, śpi w pokoju gościnnym. Był bardzo wykończony. Sam cię przeniósł do pokoju, bo nie chciał cię budzić, torby też sam pozanosił. Nawet gdybym chciała mu pomóc to nie mogłam, wiesz, że jestem chora, a taty nie było.

-Wiem, mogę do niego iść?

-Nie budź go. Niech odpocznie. Może opowiesz nam co się stało? Nie widzieliśmy dość długo, a ty zachowujesz się jak wariatka.

No tak moja mama w swoim żywiole. Ledwo się obudziłam, a ona już ma pretensję, już mnie wyzywa i zaczyna. Tym razem się opanowałam, ale gdyby to było przed porwaniem już byłaby awantura. Jak zawsze. Kłótnie zaczynały się tak około 7. rano. Zaraz przed szkołą, po szkole, przed pójściem spać i tak dalej...

Opowiedziałam im wszystko, pomijając co mnie łączy z Cole'm. Potem odpowiedziałam na pytanie, których niechętnie słuchałam. W ogóle nie chętnie siedziałam tam i rozmawiałam z nimi, znaczy moi przyjaciele mogli zostać, tylko nie Mitchell ( mój "były chłopak"). Był on niebezpiecznie blisko.

-Widzę, że nie jesteś rozmowna dziś.
Chodźmy więc, dajmy jej odpocząć.- Powiedział tata. Posłałam mu uśmiech mówiący ,,dziękuję".

-Na pewno jesteś głodna pójdę zrobić coś do jedzenia-dodała mama wychodząc.

-Dzięki, że przyszliście, ale wolę zostać sam na sam z...-wskazałam lekkim skinieniem głowy na Mitchell'a.

-A oki no to my idziemy, odpoczywaj.- Paulina przejęła inicjatywę.

-Pa kocham was!

-My ciebie też- naraz chórem odpowiedziało około 10 osób.

Zaśmiałam się, ale zaraz potem zrobiłam poważną minę.

-Nawet nie wiesz jak wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Jak nie odbierałaś ode mnie telefonów, to myślałem, że zwariuję, potem pisałem nic, więc poszedłem do twojego domu, chciałem zapytać czemu tak robisz, ale twoja mama otworzyła cała zapłakana. Powiedziała, że nie wróciłaś do domu i nie dajesz żadnych oznak życia. Zaczęliśmy cię szukać. Potem jak przywiózł cię ten chłopak, zgłoszenie o zaginięcie zostało anulowane. Tak poza tym wszystkim co robiłaś z tym chłopakiem?

-Wiesz...- nie zdążyłam nic powiedzieć bo Mitch mi przerwał.

-Nie ważne, cieszę się, że już jesteś. - Chłopak nachylił się żeby mnie pocałować, ja jednak odsunęłam się.

-Właśnie, że ważne. Chodzi o to, że nie możemy już być razem. Ja już cię nie kocham, możemy się przyjaźnić, ale nic więcej.- Wystrzeliło to ze mnie jak z rakiety. Powiedziałam to tak szybko, że już się bałam, że nie zrozumie, ale zmieniający się wyraz jego twarzy świadczył o tym, że jednak zrozumiał.

-Co?! Jak to?! Chodzi o tego typa, który cię przywiózł?! O niego?!

Nigdy nie widziałam go w takiej furii, a byłam z nim półtora roku.

Is That Possible...? {PL}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz