Minęło trochę czasu. Jutro będzie Wigilia. Nienawidzę świąt... Znaczy lubię prezenty, ale chodzi mi o wymuszone uśmiechy, fałszywe życzenie sobie wszystkiego dobrego. Po prostu nie lubię tej sztucznej atmosfery. W święta bardzo często moja rodzina się kłóciła, więc nie dziwcie mi się, że mam złe wspomnienia.
-To co kupujemy sobie na święta ?- Zapytała Agathe, kiedy siedzieliśmy całą paczką. Oczywiście Ross unikał kontaktu wzrokowego ze mną. Tak naprawdę unikał jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Nie odpisywał na moje SMS'y, nie odbierał telefonów, nie witał się ze mną. Serce mnie bolało jak sobie przypomniałam o tym. Po Wigilii "rodzinnej", dzień przed sylwestrem nocowaliśmy u kogoś i wtedy rozdawaliśmy sobie prezenty i świętowaliśmy Nowy Rok. Tym razem nie było moich rodziców, więc nocowanie było u mnie. Jestem bardzo ciekawa co paczka powiedziała Ross'owi, że przyszedł. Chociaż widziałam, że nie miał ochoty być u mnie, a tym bardziej, że Cole tam też był. W końcu mieszkał, ze mną odkąd uciekliśmy od jego ojca. Coly zaproponował, że przenocuje u swoje ciotki, ale powiedziałam mu, że nie ma mowy. Jego noworocznym postanowieniem było odwiedzić ją.
-No dobra, czasz na gry i zabawy!- Krzyknęła radośnie kręconowłosa Wiktoria. -Co powiecie na butelkę?- Wymachiwała pustym plastikiem bo Coca Coli.
-Aaalllbooo....-przeciągała Agathe- 7 minut w niebie.- Uśmiechnęła się podstępnie.
-Nie to głupia gra.- Protestowałam, ale jakoś nikt mnie nie słuchał. Szkoda, że potem są spiny, bo jak niektórzy są ze swoim chłopakiem lub dziewczyną, to raczej nie jest przyjemne to znosić. Pocałunek jest to według mnie bardzo intymna rzecz. Tylko głupcy całują kogoś mówiąc, że to nic nie znaczy. To zawsze coś znaczy.
-Gramy i koniec.
-Ale ja nie chcę w to grać.- Starałam się protestować.
-Weź, nie musisz od razu uprawiać sex'u, możesz wejść i na przykład porozmawiać. Nie sprawdzimy tego.
-Dobra. Zgoda.
-Jej-Wiktoria zawiwatowała.- No to kręcimy.
Najpierw plastik wskazał na Agathe i Archie'go, z czego nie bardzo zadowolony był Brad, ponieważ od jakiegoś czasu nie mógł przestać patrzeć na nią.
Uśmiechnięci Agathe i Archie poszli do mojego pokoju i zamknęli się. Po 7 minutach zaczęliśmy pukać do drzwi, ale nikt nie odpowiadał. Dopiero 5 minut po czasie z pokoju wyszli nasi kochankowie. Zadowoleni jakby rozdawali pieniądze za darmo a na ulicy byliby tylko oni.Teraz kręcił Archie, który zrobił to tak mocno, że butelka kręciła się chyba z 20 sekund. W końcu koniec butelki wskazał Ross'a, który wydawał się być nieobecny.
-Stary, grasz ?- zwrócił się do chłopaka.
-Tsaa, mogę grać.
Kiedy rudy zakręcił drugi raz, wydawało mi się jakby butelka kręciła się bardzo długo. Wręcz miałam wrażenie, że nawet nie spowalnia. Nareszcie po długim czasie oczekiwania, butelka wskazała nikogo innego jak mnie. Spoglądałam na Ross'a, to na Cole'a , a to na Archie'go, który posłał mi spojrzenie współczujące i jednocześnie mówiące ,,Sorry, nie miałem na to wpływu".
-Musicie iść. Nie ma odwrotu.-Uprzedziła nasze pytania Wiktoria.
Wstałam powoli. Czułam się ociężale. Jakbym miała coś na karku, coś tak bardzo ciężkiego, że nie mogę wstać. Zrobiłam pierwszy krok patrząc ma reakcje blondyna, ale on szedł dalej.
Kiedy byliśmy w pokoju, zapadła niezręczna cisza.
-Słuchaj, nie musimy nic robić, nikt się i tak nie dowie.
-Wiem. Może wykorzystamy ten czas na rozmowę, skoro i tak jesteśmy zamknięci razem w pokoju.-Nie wiem czemu, ale powiedziałam to tak ostrożnie, jakby od tego co powiem zależało moje życie.
-Ale o czym chcesz rozmawiać ?- Zapytał nerwowo chłopak.
-Może zacznijmy od tego, że jesteś o coś na mnie zły i nie bardzo wiem o co chodzi.- Milczał.- Albo, że coś leży ci na sercu i też nie chcesz mi powiedzieć co.
Nagle, nie wiem co się stało, ale moje usta i Ross'a złączyły się w jedno. On mnie pocałował. Nie mogłam skojarzyć jak do tego doszło.
-Już mówiłem... może nie w prost, ale...Kocham cię. Ok? Od zawsze cię kochałem, ale nie chciałem niszczyć tego co już między nami było.- Złapał moje dłonie, a drugą ręka podniósł moją głowę, tak bym spojrzała mu w oczy. Jednak wyrwałam ręce z jego uścisku.
-A teraz ? Nie niszczysz czegoś ? Ja ci powiem co właśnie gruchotasz moją psychikę, ponieważ ja też coś do ciebie czuje...ale burzysz też mój związek. A kocham Cole'a.
- Czujesz coś więcej do mnie niż przyjaźń.-Powtórzył jakby nie mógł w to uwierzyć.- Czyli mamy szansę?
Boże jak mogło mi się to wyrwać?!
Patrzyłam na niego jak na idiotę, do którego nic nie dociera.-Jaką szansę? O czym ty mówisz ? Zmarnowałeś ją wieki temu!
-Przestań! Nie mów tak.
-Teraz jeszcze chcesz zniszczyć mój związek!
-Nic nie niszczę. Po prostu chce żebyś była ze mną! Kocham cię, rozumiesz ? Chce żebyś była moja. Kiedy to zrozumiałem zerwałaś z Mitch'em i zaczęłaś chodzić z tym przybłędom.
-On nie jest przybłędom. Masz szczęście, że coś do ciebie nadal czuje i nie zrobię ci krzywdy.
Nasze 7 minut w "niebie" właśnie dobiegło końca.-Będę walczył.
***
3..2...1... Nowy Rok...

CZYTASZ
Is That Possible...? {PL}
FanfictionWiktoria jest zmęczona, wręcz znudzona swoim życiem, ma dość ciągłego uczenia się i tego,że nie żyje pełnią życia. Pewnego dnia zostaje porwana. Czy porwanie zmieni jej życie, a raczej moje bo to ja jestem Wiktoria... Sami się przekonajcie.