Po zjedzonych naleśnikach wyszliśmy razem na spacer. Ross był obrażony, ale wiedziałam, że nie umie się gniewać na mnie długo. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy było naprawdę piękne. Domek w środku lasu a obok jezioro z pomostem. Mogliśmy się w nim kapać, łowić ryby i co tylko dusza zapragnie.
Szliśmy lasem już od godziny, a Ross ewidentnie nie wiedział gdzie jest, chociaż kłócił się ze mną, że to on będzie prowadzić do domu.-Mówię ci, że się zgubiliśmy. Znaczy ty nas zgubiłeś.-Dodałam po dłuższej chwili.
-Nie opowiadaj głupot. Dobrze wiem gdzie jestem i gdzie mam iść. -Upierał się przy swoim i nie dało mu się wytłumaczyć, że się myli.
-Zaraz będzie ciemno i zrobi się nie przyjemnie. Pozwól mi teraz poprowadzić. Dla mnie nie ma to znaczenia kto prowadzi.
-Ale dla mnie ma. Ja jestem facetem w tym związku. Daj mi się skupić.
-Czyli jednak nie wiesz, gdzie jesteśmy ?-Zapytałam retorycznie i zaczęłam się śmiać.
-Przepraszam, mogę wam pomóc.- Obróciłam się w stronę głosu, który dochodził zza naszych pleców. Jak to było możliwe, że nie zauważyliśmy, że ktoś idzie w naszym kierunku? -Mieszkacie w tym domku obok jeziora ?
-Tak.-Odpowiedzieliśmy z nadzieją w głosie.
-No to w tamta stronę i cały czas prosto. Powinniście wyjść na tył waszego domu.
-Dziękujemy bardzo, mój chłopak i ja bez pani pomocy nie doszlibyśmy do niego i nie wiem czy nie musielibyśmy zostać na noc w lesie.
Specjalnie powiedziałam ,,mój chłopak i ja" bo dziewczyna wręcz pożerała wzrokiem Ross'a. Byłam bardzo zazdrosna, ponieważ dziewczyna była śliczna. Wysoka, długie nogi, burza rudych loków i zielone oczy. Miała porcelanową cerę z małymi piegami na nosie i pod oczami, które kryły się zza dużymi półokragłymi okularami. Dodawały jej powagi. Bez nich wyglądałaby na trzynastolatkę co zauważyłam, kiedy zdjęła je aby przetrzeć dwa dość duże szkła.
-Nie ma za co. Służę pomocą. Tak w ogóle mam na imię Adelajda, ale mówcie mi Adela albo Ada, żadna ,,pani". Jestem w waszym wieku. Mieszkam jakieś 3 km od was.
-Jestem Ross, a to Wiki.
-Miło was poznać.
-Nam ciebie również.-Powiedział Ross z uśmiechem. Szczerzył się jak głupi do sera.
-Na długo zostajecie ?
-Na dwa tygodnie.-Chłopak i ruda rozmawiali tak z dobre 20 minut, aż w końcu przerwałam im.
-Myśle, że my już pójdziemy. Robi się ciemno i zimno.-Blondyn spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ponieważ była dopiero 18.
-Może w razie czego odprowadzę was. Tak dla pewności, że doszliście.-Coś dziwnego było w życzliwości tej rudowłosej dziewczyny. Miałam dziwne przeczucie co do niej i nie była to tylko zazdrość.
-Wiesz, dzięki, ale damy sobie radę. Do zobaczenia.
-Ale na pewno ?
-Tak, tak. Pa.
-Pa. Do zobaczenia. Może przyjdę was odwiedzić czasem?
-Jasne, zapraszamy. -Blondyn zaprosił ją do nas, zapominając, że to miał być nasz wyjazd. Byłam okropnie zła. Na ogół nie mam problemu z poznawaniem nowych ludzi. Wręcz przeciwnie. Jestem duszą towarzystwa, ale Adelajda wyjątkowo mi się nie spodobała.
***
-Możesz mi powiedzieć czemu jesteś na mnie zła?
-A co nie mogę być? Ty byłeś na mnie wcześniej to teraz moja kolej.
-Nie zachowuj się tak.
-Jak?
-Jak nie ty. Przecież zawsze mówisz o co ci chodzi.
-Najwidoczniej nie zawsze.
-No już dobra mów. -Podszedł do mnie, przytulił mnie od tyłu i zaczął kołysać.
-Czemu zaprosiłeś tą dziewczynę do nas ?
-A więc o to chodzi. Jesteś zazdrosna.
-Nie uśmiechaj się głupio, tylko mi odpowiedz.
-Przecież jej nie zaprosiłem. Sama powiedziała, że nas odwiedzi.
-Ale to ty powiedziałeś ,, Jasne, zapraszamy"-Zaczęłam udawać głos Ross'a.
-Oj przestań, a co miałem jej powiedzieć? Nie przychodź?
-Na przykład.
-Pewno nawet nie przyjdzie. Daj spokój. Nie musisz się martwić i być o mnie zazdrosna.-Złapał mnie za biodra i przybliżył do siebie.
-Ja zazdrosna ? Phi. Wcale nie jestem zazdrosna. Po prostu nie chce mi się przygotowywać niczego. -Skłamałam. Zazdrość pożerała mnie od środka, gdy miałam przed oczami ją uśmiechającą się i rozbierającą blondyna i nawzajem. Byłam pewna, że gdyby zaatakował mnie niedźwiedź to nawet by nie zauważyli.
![](https://img.wattpad.com/cover/104232621-288-k58355.jpg)
CZYTASZ
Is That Possible...? {PL}
FanfictionWiktoria jest zmęczona, wręcz znudzona swoim życiem, ma dość ciągłego uczenia się i tego,że nie żyje pełnią życia. Pewnego dnia zostaje porwana. Czy porwanie zmieni jej życie, a raczej moje bo to ja jestem Wiktoria... Sami się przekonajcie.