W drodze do domu cioci Cole'a zastanawiałam się co ja mu w ogóle powiem.
,,Hej, słuchaj. Głupio wyszło, ale zdradziłam cie z Ross'em i teraz chce z nim być, bo on mówi, że mnie kocha, poza tym świetnie nam się bzykało"
Sama zaśmiałam się ze swojej głupoty. Był to bardziej śmiech przez łzy. Nie płakałam, bo było mi smutno, tylko dlatego, że to ja musiałam zerwać. Nie chciałam mu powiedzieć, że to już koniec, między innymi dlatego, że nadal coś do niego czułam. Jedna część mnie mówiła żebym nie zrywała, a druga, że w końcu to Ross, którego zawsze kochałam.
Trochę wahałam się, gdy stałam już przed drzwiami, ale w końcu zadzwoniłam.
Kiedy chłopak otworzył mi drzwi, zaniemówiła.
Nagle nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.-Cześć-powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
-Hej, martwiłem się o ciebie. Myślałem, że coś się stało. Nie dzwoniłaś, nie odpisałaś, nie odbierałaś.
-Wiem, ale przyjechałam, bo chciałam ci powiedzieć coś ważnego.
-Jasne, wejdźmy.
-Nieee...Zostańmy tutaj.
Po chwili milczenia, zaczęłam nieśmiało:
-Wiesz, że cię kocham i jesteś dla mnie bardzo ważny, ale jest ktoś kogo kocham bardziej...-Cole nie bardzo wiedział co ma z sobą zrobić, ale pomimo zmieszania i szoku jak malował się na jego twarzy ciągnęłam dalej.-Ja i Ross byliśmy razem tego dnia, kiedy nie odbierałam. Poszłam do niego żeby pogadać, ale wynikło zupełnie coś innego...Nie chcę cię okłamywać. Sumienie nie pozwoliłoby mi na to, ja sama nie pozwoliłabym na to żebyś był oszukiwany.
-Wiki, jeżeli chodzi o zdradę to ja ci ją wybaczę. Zapomnimy o tym i będzie jak wcześniej.- Uwolniłam ręce z jego uścisku.
-Tu nie chodzi o to. Chciałabym być z Ross'em. Co nie znaczy, że jesteś mi już obojętny i nie dbam o ciebie.
-Rozumiem.-Cole był cudowny. Spokojnie wysłuchał wszystkiego co miałam mu powiedzieć. Nie przerwał mi, nie wszedł mi w słowo, cały czas był skupiony. Stał i słuchał jakby od tego miło zależeć jego życie.-Jednak gdybyś zmieniła zdanie, to wiesz gdzie mnie szukać. Pamiętaj ja tu jestem dla ciebie i zawsze będę cię kochał.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Ja ciebie też. Zawsze możesz na mnie liczyć.
Pocałowałam go w policzek i odeszłam.
Dopiero w aucie zrozumiałam co się stało. W mojej głowie pobrzmiewały nadal słowa, które chwilę wcześniej powiedział do mnie czarnowłosy chłopak. ,,Pamiętaj jestem tu dla ciebie...", ,, ...jeżeli chodzi o zdradę, to ja ci ją wybaczę."-wszystko co powiedział nie dawało mi spokoju. Włączyłam radio żeby zająć czymś głowę. Nie mogłam skupić się na prowadzeniu auta. Nagle na drogę wybiegł mi kot. Mały, czarny kotek. Gwałtownie zahamowałam aby nie zrobić mu krzywdy. Kiedy już przebiegł, stałam chwilę na drodze, wpatrując się w miejsce, gdzie kot przemknął przed moimi oczyma. Dopiero, gdy usłyszałam, jak ktoś na mnie trąbi, ruszyłam dalej.
Na wprost mnie dostrzegłam światło, ale to nie było możliwe. Pas jadących w przeciwnym kierunku niż ja, był obok. Dosłownie dwa kroki ode mnie. Coraz wyraźniej zaczęłam dostrzegać pojazd jadący w moim kierunku. Kiedy auto było już dość blisko i byłam pewna tego, że jedzie prosto na mnie, zaczęłam wciskać hamulec ile miałam sił w nogach. Po zatrzymaniu miałam niewiele czasu żeby wysiąść, ale jednak dałabym radę, gdyby nie pas, który się zaciął, a może wcale się nie zaciął. Tylko to ja z paniki nie mogłam sobie z nim poradzić. Do tej pory nie wiem jak to się stało.
Poczułam mocne uderzenie. Samochód odskoczył trochę dalej i spadł na dach. Czułam jak ból przeszywa moje ciało. Pas bezpieczeństwa wbijał się w moją klatkę niczym ostrze samuraja. Miałam rozwaloną głowę, obdarte ręce, wszystko. Wszędzie była krew. Robiłam się coraz słabsza. Pomyślałam ,,Boże dlaczego?". Może to ten kot, który przebiegł mi drogę, a może tak właśnie miała się skończyć moja historia. Nie był w stanie myśleć dlaczego akurat ja i dlaczego. Może tak miło być. Może moje życie miało się tak zakończyć.Słyszałam tępe, stłumione krzyki, chyba. Byłam dość ogłuszona żeby słyszeć czy faktycznie ktoś krzyczał. Może to moja wyobraźnia.
Przed zaśnięciem jedyne o czym pomyślałam to, że nie mogę tak umrzeć. Potem jedyne co zobaczyłam to małe światełko w oddali, które kusiło mnie sowim blaskiem i zachęcało aby podążyć w jego kierunku.**************************************
Hejka, mam nadzieję, że rozdział się podoba :3
Jeżeli nie, to przepraszam xD
Mam pytanie, jesteście TeamRoss czy TeamCole ?
![](https://img.wattpad.com/cover/104232621-288-k58355.jpg)
CZYTASZ
Is That Possible...? {PL}
FanficWiktoria jest zmęczona, wręcz znudzona swoim życiem, ma dość ciągłego uczenia się i tego,że nie żyje pełnią życia. Pewnego dnia zostaje porwana. Czy porwanie zmieni jej życie, a raczej moje bo to ja jestem Wiktoria... Sami się przekonajcie.