Przemierzając szare, puste i długie korytarze rezydencji, Alucard stwierdził jedno. Nudziło mu się i to bardzo. Cóż miał porabiać, kiedy ghule już nie są tak aktywne jak przedtem i żadna wampir-matka nie ma zamiaru zmieniać innych ludzi w te obrzydliwe bestie. Oczywiście cieszył się z faktu, że kilka "inteligentnych" ludzi przetrwa, ale to tylko kropla w morzu, a nawet oceanie. Naprawdę nie obraził by się gdyby coś, a może nawet ktoś zapewniłby mu odrobinę rozrywki.
Z ponurą miną ruszył dalej, natrafiając na drzwi do swojej sypialni. Czasami żałował, że w tej rezydencji nie ma lochów, w których mógłby się zaszyć i spokojnie przeleżeć kolejne lata w trumnie, co jakiś czas wychodząc na małe polowanie w celach rekreacyjnych. Wampir pchnął drzwi, a w środku czekała na niego niemała niespodzianka. Owym prezentem był rozwalony na kanapie Blak'e, który w najlepsze popijał sobie jego wino. Alucard zmrużył niebezpiecznie oczy, po czym stanął za swoim współpracownikiem. Ten jakby wyczuwając wrogą i nader niebezpieczną aurę, obrócił się.
- O, hej - Przywitał się, udając, że nic się nie stało. - Co tu robisz?
- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. To moja sypialnia. - Zauważył znacząco, kładąc nacisk na "moja". - Nie masz nic do roboty.
Alucard zabrał mu kieliszek i sam dopił ostatnie kropelki wina, aby napełnić naczynie ponownie. Usiadł wygodnie na skraju łóżka i napił się.
- I co? - Spytał nagle Blake
- O co ci chodzi? - Spytał zdezorientowany Alucard. Spojrzał na swojego partnera i przymrużył oczy.
Blake wstał i podszedł do okna, opierając się o framugę i wyglądając na zewnątrz. Pogoda z samego rana nie wnosiła nic dobrego dla ludzi, jednak dla wampirów deszczowe chmury był wręcz błogosławieństwem.
- O dziewczynę. - Rozpromienił się.
Alucard westchnął. Jak temu knypkowi coś wejdzie do głowy, broń boże coś ciekawego, to nawet śmierć go od tego nie odciągnie. Dopnie wpierw swego, by później pławić się w sławie.
- Mówiłem ci przecież, że masz...
- Wiem. - Przerwał mu stanowczo - Mam się nie wtrącać, ale zobacz jaką okazję chcesz przepuścić. - Blake stanął na przeciwko Alucarda i westchnął. - Kiedyś takie coś od razu przykułoby twoją uwagę. Robisz się stary.
- Stary powiadasz? Mam ci przypomnieć kto ostatnio nie umiał wytropić matki? - Starszy wampir spojrzał na niego z perfidnym uśmieszkiem.
- To się nie liczy. - Blake skrzyżował ręce na piersi, po czym nagle jakby wyrwany z amoku, ocknął się i dopadł drzwi, otwierając je na oścież.
W progu stał mężczyzna, który dobiegał powoli do siedemdziesiątki. Jego postawa jak zawsze nie naganna, miała w sobie elegancje, a za razem budziła strach gdyby tylko się jej lepiej przyjrzeć.
- Walter - Uradował się Blake. - Wiedziałem. Co masz?
****
- Mamy go! - Krzyknęłam uradowana, kiedy skończyłam rozmawiać z jednym z naszych źródeł informacji. - Współrzędne prześle mi na tableta.
Razem z ojcem i Michael'em wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Dostaliśmy nie dawno pewne wiarygodne informacje, że piętnaście kilometrów od naszego domu, w małej wiosce grasuje grupka ghuli.Oczywiście nie zabrakło tam też matki, która stanowiła o wiele większe wyzwanie.
Ucieszyłam się, ponieważ od tak dawna nie miałam styczności z tymi potworami. Nie żebym lubowała się w zabijaniu ghuli, ale uważałam to za małą formę treningu. A może raczej rywalizacji z Michael'em, który obwieścił całej Radzie Łowców, że wybije więcej potworów niż ja. W związku z tym, ojciec powiedział, że będzie sędzią i pod koniec każdego tygodnia obliczy nasze wyniki.