- Myślisz, że jest gotowa, aby zdać test? - Spytał wyraźnie zaciekawiony Ruben.
Razem z Tamarą, udaliśmy się do pobliskiego lasu, aby dziewczyna w pełni mogła zaprezentować poznane dotąd techniki czy umiejętności. Ruben zgodził się być jest sparing-trenerem, co poskutkowało gniewnym wybuchem ze strony zmiennokształtnego. Chłopak dał się pobić dziewczynie, a jego mina była wręcz bezcenna. Śmiałam się dobre pięć minut i czując lekki ból brzucha, postanowiłam zająć swe myśli czymś innym. Czymś co sprawiło, że moje policzki od razu przybrały kolor dojrzałej wiśni.
- Wszystko w porządku? - Spytała Tamara, kiedy razem z Rubenem zrobili sobie chwilę przerwy.
Zerknęłam na dwójkę towarzyszy, po czym usiadłam na konarze zawalonego drzewa.
- Tak sobie tylko myślę - Uśmiechnęłam się, układając głowę na rękach, które oparłam na kolanach.
Zimny wiatr lekko targał moje włosy. Pogoda nie była wysokich lotów, a ciemne chmury idące znad południa zwiastowały tylko deszcz i burzę. Nie lubiłam burzy, która wiązała się z piorunami, grzmotami i błyskami. Zawsze się jej bałam.
- Wiem o czym myślisz kochanie - Obok mnie zmaterializował się Ruben, który wesoło zamachał ogonem. - Ja też już nie mogę się doczekać.
Zrobiłam wielkie oczy, które wlepiłam w chłopaka. Jego głupi uśmieszek doprowadzał mnie do szału i po mimo tego, że był ode mnie starszy, to zachowywał się jak gówniarz. Wytargać ogon i uszy to za mało, jak dla niego.
- Nie myślałam o tym - Sprostowałam, zauważając minę Tamary, u której w głowie tylko jedna myśl miała zalążek. - To nie to co myślisz.
Dziewczyna zbyła nas miłym uśmiechem i powróciła do treningu.
- Hej, nie ma co się wstydzić - Ruben objął mnie ramieniem - To normalne, że chłopak i dziewczyna...
Nagle zamilkł, a ja poczułam się nieswojo. Przekrzywiłam lekko głowę, aby na niego spojrzeć i dowiedzieć się o co chodzi. Jedyne co spostrzegłam nim rzuciłam się do ucieczki, były jego rozszerzone, złote oczy.
- Cholera znowu? - Ominęłam zdziwioną Tamarę, która po czasie załapała o co chodzi.
Przeskoczyłam nad konarami zawalonych drzew, których było tu od groma i trochę, po czym skierowałam się w stronę polany, gdzie nic nie mogło mnie ograniczać. W myślach przeklinałam swoją głupotę, że nie wzięłam kuszy. Mogłam się domyślić, że po wczorajszej nocy spędzonej z Alucardem, Ruben go wyczuje. Nie tak łatwo jest zamaskować zapach wampira.
- Lilith czekaj! - Usłyszałam jego wołanie - Nic ci nie zrobię.
Ta jasne. Tylko podrapiesz i ugryziesz. Zerknęłam za siebie. Pozostawiając daleko w tyle gęste zarośla, krzaki i drzewa, wybiegłam na sporą polanę, która była wokół była osłonięta gąszczem. Szybko zwróciłam się w stronę, z której przybiegłam i zaczęłam wypatrywać Rubena. Jego złote oczy przerażały mnie w takim stopniu jak burza, lecz nie dając po sobie tego poznać, zmuszałam się wytrzymać jego spojrzenia.
- Dlaczego się z nim zadajesz? - Dobiegło mnie skądś jego warknięcie. Dokładnie przeskanowałam okolicę wzrokiem, lecz nigdzie nie dostrzegłam zmiennokształtnego. - Oni są nieobliczalni i w każdej chwili mogą cię zabić.
Nagle w moją stronę poleciało ostrze. Widziałam błysk stali, kiedy o włos mijało moją głowę. Mój oddech zatrzymał się, a serce kotłowało w piersi.
- W porządku? - Włosy Tamary zafalowały w powietrzu, kiedy dziewczyna zwinnie obracała się wokół własnej osi. W tym momencie byłam jej dozgonnie wdzięczna.