Rozdział 10

557 49 0
                                    

Przebudziłam się około północy. Zmieszana i w miarę wyspana, podniosłam się do siadu, prostując nogi w kolanach i przecierając zmęczoną twarz. Bolały mnie wszystkie możliwe mięśnie, a głowa pulsowała tępym bólem, jakby ktoś próbował się przebić przez mój mózg młotkiem. Westchnęłam przeciągle.

Omiotłam mętnym wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Jedyne co mogłam dostrzec, to kilka zapalonych świec poustawianych na półkach i komodach. Jedna z nim już powoli przygasała, oświetlając fotel, a w nim jakąś postać. Wnioskując po chłodzie, który niemal zaraz ogarnął moje ciało, wiedziałam, że tą postacią był Alucard. Jednak był tak jakby nieobecny. Spał?

Zżerała mnie ciekawość. Po mimo bólu rozchodzącego się po moich kończynach, wstałam i na palcach podeszłam do śpiącego wampira. Przyjrzałam mu się dokładnie. Tak spał. I nawet wyglądał normalnie. W sensie, nie wyglądał jakby chciał kogoś zjeść na poczekaniu. Czarne włosy, opadły mu na ramiona kaskadami, zaś jego klata piersiowa unosiła się w równym tempie.

- Już się obudziłaś? - Usłyszałam nowy, nieznany mi, męski głos. Obróciłam się na pięcie. Obok łóżka, w którym spałam, dostrzegłam wysoką postać. - To bądź tak łaskawa i nie budź go. - Wskazał palcem na punkt za moimi plecami, który okazał się Alucardem. - Nazywam się Blake Maffor i jestem współpracownikiem Alucarda.

Mężczyzna podszedł bliżej, wchodząc w plamę światła rozlaną po podłodze. Teraz mogłam dostrzec go całego. Miał jasne, dłuższe włosy i czerwone oczy.

- Wampir? - Spytałam siebie, czując jak oddech zamiera mi w piersi.

- Czy to dziwne Łowco? - Blake ukłonił się przyciskając rękę do piersi. Następnie ujął moją i ucałował ją w wierzch.

Szybko wyrwałam się z jego uścisku. Jak na pierwsze spotkanie, wyzwalał we mnie negatywne emocje.

- Nie, ale... - Ukradkiem zerknęłam na Alucarda pogrążonego w śnie.

- Ale co? - Jego głos był ponaglający, jednak nie groźny.

Cofnęłam się o krok, przybliżając się do fotela. W razie czego będę mieć drugiego wampira pod ręką lub posłuży jako tarcza. Z drugiej strony zdziwił mnie fakt, że Alucard jeszcze spał. Blake wcale nie szeptał i zachowywał się dość głośno, więc to powinno zbudzić czarnowłosego.

Nie żebym się bała, lecz Blake był jakiś dziwny. Nieprzyjemny i dziwny.

- Boisz się! - Krzyknął, jakby uradowany. - Ha wiedziałem.

Mężczyzna zrobił kilka kroków w tył i zrobił obrót, odwracając się do mnie plecami. Natychmiast w jego dłoni zmaterializowały się dwa kieliszki. Natomiast w drugiej - butelka wina.

- Napijesz się? - Zapytał, nalewając do obydwóch naczyń czerwonej cieczy. - Wino podobno świetnie działa na krew.

Blake spojrzał na mnie z ukosa, a jego wzrok był jednoznaczny. Wiedział co się ze mną dzieje. Tylko pytanie skąd? Alucard mu powiedział?

- Skąd wiesz? - Spytałam twardo, podchodząc w jego stronę i łapiąc kieliszek w ręce. Upiłam łyk, krzywiąc się lekko. Nigdy nie byłam zwolenniczką alkoholu.

- Co masz na myśli? - Zaśmiał się, siadając w fotelu. Kilka razy obrócił swój kieliszek w dłoni. Jednak, kiedy napotkał mój wyczekujący wzrok, zaczął mówić. - A, o to ci chodzi. No wiesz...

- Czy wino, aż nadto rozplątało twój język?

W pomieszczeniu zapadło milczenie. Obydwoje wiedzieliśmy do kogo należał ten głos i mieliśmy nadzieję, że jego właściciel nie jest zbyt poirytowany naszą obecnością. Powoli obróciłam głowę w stronę Alucarda, który z grymasem niezadowolenia zmierzył nas ostrym niczym żyletka wzrokiem. Następnie przeniosłam wzrok na Blake'a, który stał prosto niczym struna z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała.

Hellsing || My badOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz