- Mamy zniszczyć tylko gniazda? - Spytałam.
Razem z naprawdę zamyślonym Alucardem zmierzaliśmy na północ, gdzie kryło się jedno z wielu gniazd Lykanów. Miałam nadzieję, że wampir nie wparuje tam na pełnym gazie, a przystąpi do obmyślenia jakiegoś planu, abyśmy nie zostali wykryci. Dużo bym dała, by tym razem wyjść ze starcia bez szwanku. I chodź wiedziałam, że to niemożliwe, miałam wielką nadzieję.
- Hmm... tak. - Odparł po chwili. Jego wzrok błądził dookoła, jakby czegoś szukając. Wszystko co umknęło moim oczom, Alucard od razu komentował w dość szorstki sposób.
- Powiesz mi w końcu co się z tobą dzieje? - Stanęłam przed nim z zaciśniętymi pięściami, które oparłam na biodrach. - Jesteś nieobecny i widzę, że usilnie próbujesz powstrzymać się od wygarnięcia mi kilku błahostek.
Wampir spojrzał na mnie zaciekawiony i lekko zdezorientowany. Czyżby sam nie wiedział co mu chodzi po głowie.
- Wszystko jest w porządku, łowczyni. - Pierwszy raz od bardzo dawna nazwał mnie łowczynią, co trochę zabolało.
Spuściłam wzrok i wbiłam go w ziemię. Moje ręce zaczynały powoli drżeć co zwaliłam tylko i wyłącznie na ogarniające mnie zimno.
- Nie wierzę ci. - Powiedziałam z goryczą. Co się ze mną działo? Przed chwilą poczułam coś dziwnego, jakbym zaczynała zamieniać się w jakąś zazdrosną, pustą laleczkę. Zagryzłam wargę.
- Posłuchaj Lilith. - Zaczął zmęczonym tonem. - Wieść o powrocie Integry była dla mnie szokiem. Przez naprawdę długi okres czasu była dla mnie Mistrzem. Rozmawiałem z nią, dzieliłem się swoimi sekretami i historiami z odległych lat. Kiedy była smutna pocieszałem ją. Razem naprawdę dużo przeszliśmy i...
- Kochasz ją? - Policzki zaczęły mnie piec, a z oczu popłynęła łza. Widząc wahanie na twarzy wampira, zaśmiałam się bezsilnie i odwróciłam wzrok. - Nie ważne. Idziemy.
- Lilith! - Alucard złapał mnie za ramię.
Stanęłam, ale się nie odwróciłam. Jedyne czego teraz potrzebowałam, to jego wsparcia, lecz w tej chwili nie mogłam liczyć na nic więcej, niż jeżeli sama jego obecność, której tak bardzo pragnęłam, a zarazem chciałam się jej pozbyć.
- Nasze relacje nie polegały na takiej miłości. - Zacisnął rękę na moim ramieniu.
Z trudem powstrzymując kolejne cisnące się do oczu łzy, obróciłam się ku niemu.
- Integra była i jest dla mnie ważna, ponieważ to dzięki niej się narodziłem. Odzyskałem utracone życie.
Wpatrywałam się w niego przez dobre kilkadziesiąt sekund, kiedy to wiatr targał moimi włosami i wkradał się pod moje ciepłe ubranie. Dreszcze przeszły mnie po plecach, kiedy wampir chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Mimowolnie opuściłam wzrok.
- Teraz jesteś ty. - To brzmiało tak banalnie, a zarazem tak dziwnie. Słysząc te słowa z ust krwiożerczego wampira, pomyślałam, że nagle znalazłam się w Zmierzchu. Tak, tani i tandetny film, pomyślałam z przekąsem.
Zapłakana wpadłam w jego ramiona, łapiąc się czarnego płaszcza. Wampir otoczył mnie ramionami i oparł brodę na mojej głowie.
Po dłuższej chwili z moje piersi wyrwał się chichot. Wampir spojrzał na mnie dziwnie.
- To dziwne. - Powiedziałam.
- Co? - Spytał, nie wiedząc o co mi chodzi.
- To, że łowca wampirów egzystuje obok wampira. - Ponownie się zaśmiałam i zaraz usłyszałam lekki śmiech Alucarda.