Nim odważyłam się zejść do salonu, gdzie ojciec razem z Michael'em omawiali jakąś ważną sprawę, minęło kilka dobrych godzin. Dokładnie osiem, ponieważ po uprzednim "wyssaniu" krwi, zasnęłam, co chwilę się przebudzając i odwracając na drugi bok. Do teraz, kiedy siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w księżyc, nie mogłam uwierzyć, że tak podle dałam się wykorzystać jakiemuś wampirowi. Rozumiem, że dług to dług, ale żeby spłacać go w taki sposób?
Zerwałam się z łóżka pod nagłym naporem gniewu. Omiotłam wzrokiem pokój i dostrzegając na biurku światło telefonu, podeszłam i odebrałam.
- Słucham?! - Palnęłam z wyrzutem, nawet nie wiedząc kto do mnie dzwoni.
- Tak się wita starych znajomych?
Prychnęłam zirytowana, lecz po chwili ochłonęłam.
- Przepraszam Ruben. Mam zły dzień... - Spojrzałam na srebrną tarczę księżyca - ...noc. A tak w ogóle co cię naszło, że dzwonisz do mnie o drugiej w nocy?
Po drugiej stronie słuchawki zapanowała głęboka cisza.
- Wyjdź na balkon i ... i postaraj się nie krzyczeć dobra?
Wzruszyłam ramionami i zrobiłam to o co prosił. Przemierzyłam odległość dzieląca mnie od okna, przy okazji omijając wiele zbędnych rzeczy rozrzuconych po podłodze, po czym przekręciłam klamkę i wyszłam na zewnątrz. Zimne powietrze uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Mimowolnie się cofnęłam, lecz czyjaś ręka złapała mnie za ramię, a po chwili poczułam, że zostałam pocałowana w czoło. Już brałam wielki zamach, aby zdzielić nieproszonego gościa po głowie, lecz powstrzymałam się widząc złote, błyszczące tęczówki.
- Viola!! Witaj kotku. - Ruben podszedł do mnie i zamknął w swoich ramionach. - Tęskniłaś?
Zerknęłam na niego z ukosa. Odkąd ostatni raz go widziałam, a było to kilka lat temu, zmienił się. Dłuższe, ciemne włosy sięgały mu do ramion, a kilka pasem opadało mu na czoło. Wyglądał niemalże uroczo, gdyby nie to, że poczułam coś miękkiego w dłoni.
- Ruben? - Spytałam niepewnie, jakby chcąc się upewnić czy to, aby na pewno on. - Co to jest?
Uniosłam rękę do góry, w której spoczywał pokaźnych rozmiarów, kłębiasty, czarny ogon.
- O, a to - Zdziwił się i wyszczerzył, ukazując kły. - Wiesz miałem ci powiedzieć trochę wcześniej, ale jakoś tak zapomniałem.
Chłopak odsunął się ode mnie, jakby wyczuwając, że zaraz mogę wybuchnąć. Moje oczy zapłonęły złością i gniewem. Miałam ochotę rzucić się na Rubena i okładać go pięściami dopóki, dopóty nie powie mi wszystkiego. Lecz biorąc pod uwagę jego tajemniczość, to i tak nie dowiem się wszystkiego, choćbym błagała go na kolanach.
- Gadaj!
Ruben zaśmiał się, po czym chwycił mnie i podniósł do góry. Zaczęłam się wyrywać i w miarę możliwości nie krzyczeć za głośno, aby swoimi wrzaskami nie sprowadzić tutaj rodziców, ani Michaela.
- Puszczaj mnie pokrako! - Zdzeliłam go w końcu po głowie. Kiedy chciałam wyprowadzać następny atak, Ruben położył mnie na łóżku.
Jego zimny oddech owiał moją szyję, a oczy rozszerzyły się nieznacznie, ukazując zdziwienie. Chłopak złapał mnie za ramiona i przejechał wzdłuż rąk, łapiąc za nadgarstki.
- Spokojnie kotku! - Błysk w oku trochę mnie przeraził. - Wszystko ci wytłumaczę.
- Złaź ze mnie futrzaku. - Warknęłam w jego stronę, a on posłusznie usiadł obok mnie.