Rozdział 6

727 57 0
                                    

- Lilith! - Usłyszałam znajomy głos oraz narastające stukanie w szybę okna.

Wyprostowałam się jak struna i przeskakując przez łóżko, które grodziło mi drogę, dopadłam do klamki i wyjrzałam na zewnątrz. Od razu uderzył mnie podmuch wiatru, a pasma moich włosów opadły mi na twarz, uniemożliwiając obserwację tego, co działo się na zewnątrz.

- Jesteś niemożliwa kochanie. - Rubenowi ręce opadły, a ja dalej trudząc się z upięciem włosów, zaczęłam swój wywód na temat kobiecych problemów.

- Nie mów do mnie kochanie, pchlarzu - Warknęłam na niego, w końcu wiążąc swoje włosy.

Zerknęłam na dół. Obok Rubena stała dziewczyna, mniej więcej mojego wzrostu, może trochę mniejsza. Miała białe włosy, które splotła w warkocz, a jej niebieskie oczy co chwila zerkały na śmiejącego się chłopaka.

- Chodź tu - Polecił Ruben - Nie mamy całego dnia.

Obróciłam się na pięcie i wcale nie mając ochoty wychodzić na dwór, wyszłam ze swojego pokoju. Szybko zbiegłam po schodach, przy okazji łapiąc szal i wiążąc go ciasno na szyi, tak, że zakrywał mi połowę twarzy. Z wieszaka zabrałam jeszcze ciepłą bluzę i leżącą obok automatyczną kuszę. W gruncie rzeczy to był jej ostatni wypad w teren, bo już jutro miałam dostać nową broń. O tak. Zabicie matki liczyło się podwójnie, a ja nie miałam ochoty wspominać ojcu, ani Michael'owi o tym, że uratował mnie wampir, wyssał ze mnie truciznę i kazał sobie za to odpłacić.

Potrząsnęłam głowę i wyszłam przed dom, gdzie czekało na mnie zadanie wyszkolenia Tamry i uporania się z docinkami Rubena. Chłopak wyglądał na zadowolonego z mojej obecności, ale to nie znaczyło, że i ja muszę się tak czuć. Ostatnie wydarzenia miały to do siebie, że chciałam je jak najbardziej zepchnąć na dalsze tory swego umysłu, który i tak był zaśmiecony niepotrzebnymi i zbędnymi informacjami.

Czytając wczoraj kilka informacji na temat wampirzej arystokracji, natrafiłam na ciekawy artykuł o nie jakim Alucardzie. Inaczej rzecz biorąc, był on najstarszym, a co za tym idzie, najpotężniejszym wampirem na świecie. Niegdyś znany jako Vlad Tepes III Dracula. syn Vlada II Diabła, nabijał ludzi na pal ze szczególnym okrucieństwem oraz chęcią pokazania ich niższości. Przeglądając zdjęcia Vlada, nie mogłam skojarzyć go z Alucardem. Mężczyzna odbiegał od tego, który został przedstawiony na milionach zdjęć. Obydwoje całkowicie się różnili. I w wyglądzie i zapewne w zachowaniu, chodź co do tego drugiego, to nie mogłam być pewna. Wystarczyło nie zachodzić wampirowi za skórę.

Razem z Rubenem, pokazywaliśmy Tamarze wszystkie sztuczki, które mogłyby się jej przydać podczas starć z nieumarłymi, chodź wiedziałam, że wszystkiego i tak nie zapamięta, to dziewczyna wywarła na mnie wielkie wrażenie. Słuchała tego co mówię i stosowała w praktyce wszystkie chwyty, których nauczył jej Ruben. Posługiwała się włócznią i nie powiem, ale była w tym niemal doskonała.

- Czy trenowałaś wcześniej? - Spytałam, zerkając na mniejszą ode mnie dziewczynę, której włosy lekko podskakiwały na wietrze.

Pogoda dziś nie dopisała, ponieważ po dwóch godzinach chmury całkowicie zakryły niebo i nie pozwolił słońcu na odrobinę zabawy, a deszcz uniemożliwiał dalsze ćwiczenia na świeżym powietrzu.

- Moje pierwsze treningi odbywały się pod okiem mego dziadka, później ojca, który był w delegacji. Dziadzio nauczył mnie podstawowych chwytów i ruchów, abym w przyszłości nie sprawiała ci problemów. - Jej wzrok spoczął na kubku, którzy trzymała w dłoni.

- Czekaj, wróć. - Zamknęłam oczy i zastanowiłam się chwilę. - Czyli od początku wiedziałaś, że będę twoim nauczycielem?

Dziewczyna skinęła radośnie głową i upiła łyk wcześniej przygotowanej dla niej herbaty. Spojrzałam przelotnie na Rubena, który bawił się swoim ogonem.

Hellsing || My badOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz