Blake zabawiał się z Lykanem czyli pół wilkołakiem, pół człowiekiem. Nie dając się dosięgnąć ostrym jak brzytwa pazurom bestii, przeskakiwał zwinnie z jednego miejsca w drugie, aby odciągnąć zwierze od dwójki towarzyszy. Spod jasnego płaszcza wyciągnął pistolet, który błysnął niebezpiecznie i wypuścił z siebie serię srebrnych naboi. Odgłos wystrzału z początku zdezorientował Lykana, lecz nie na długo. Już po chwili bestia rzuciła się przed siebie wymachując w powietrzu łapami, by chodź raz dosięgnąć atakiem wroga.
- Słaby jesteś wiesz? - Zakpił Blake. Uskoczył przed kolejnym, wymierzony w jego osobę atakiem, po czym wycelował i trafił prosto w głowę, powalając Lykana na ziemię. Nie odczekał nawet sekundy, kiedy ponownie musiał uchylać się przed łapami bestii. - Słaby, ale zadziorny.
Lykan zawył ze złości. Nie działały na nie zwykłe naboje, więc Blake musiał się porządnie zastanowić co zrobić, aby wilkołak już nigdy nie stwarzał zagrożenia. Obejrzał się za siebie, dostrzegając łopoczące poły czerwonego płaszcza. Nie miał wątpliwości, że Alucard załatwi bestię jednym machnięciem ręki, ale pragnął się dowiedzieć skąd właściwie wzięła się owa rasa Lykanów.
- Nie radzisz sobie? - Chytry uśmiech zawitał na twarzy starszego wampira, który już dobywał swoich pistoletów. - A może jesteś za słaby na jednego, marnego Lykana?
Nieoczekiwanie wilkołak znalazł się zbyt blisko wampira, który zdezorientowany nie wiedział, że zaraz jego klata zostanie przebita przez jeden ze szponów bestii. Krew trysnęła na boki, barwiąc białą koszulę Alucarda i jasny płaszcz Blake'a, na co ten drugi zareagował niezbyt przyjemnie. Szybko znalazł się przy wilkołaku i wymierzył mu solidnego kopniaka z pół obrotu.
- Lubiłem ten płaszcz. - Jego oczy zapłonęły czerwienią, dłonie zacisnęły się w pięści, a kły błysnęły. - Tego ci nie wybaczę.
Kiedy pierś bestii została przebita srebrnym ostrzem, wampiry spojrzały po sobie, a potem na dziewczynę, która stała na grzbiecie Lykana. Jej uśmiech świadczył o tym, że już z nią w porządku, lecz chwiejne kroki, które stawiała po sekundzie nie zwiastowały nic dobrego. Czarna woda, którą wypiła zregenerowała jej ciało i pozwoliła na w miarę niewyczerpujące poruszanie. To co ona zrobiła przechodziło ich oczekiwania względem trunku.
- Czy ona nie powinna leżeć tam - Blake wskazał spróchniały konar - pod drzewem i umierać z bólu?
Alucard posłał mu mordercze spojrzenie w stylu " Zamknij się, albo kolejnego Lykana nakarmię tobą". Podszedł do dziewczyny, która wyminęła go bez większego wysiłku.
- W porządku? - Spytał, chodź widział, że tak nie było. Złapał Lilith za ramiona i obrócił w swoją stronę, by zaraz dostrzec jej mętny wzrok utkwiony gdzieś daleko.
- Coś ty jej dał? - Blake także podszedł do dziewczyny i pomachał jej ręką przed oczami. Nie reagowała. - Narkotyki?
- Nie idioto - Warknął wampir - Wypiła czarną wodę, ale coś jest nie tak.
Alucard potrząsnął dziewczynę, by ta wybudziła się z amoku, lecz ona zamknęła oczy i straciła świadomość. Jej ciało stało się bezwładne i nad wyraz lekkie. Blake zdziwiony, nie wiedział co powiedzieć.
- A ty jeszcze pijesz jej krew - Krzyknął po chwili zbulwersowany.
- Zamknij się idioto - Odparł spokojnie starszy, wziąwszy dziewczynę na ręce. Skierował swoje kroki w stronę zaparkowanego auta, usiłując nie grzmotnąć partnera w pusty łeb.
- Jak możesz? Przecież wiesz co jej jest. Próbujesz zgrywać tego złego? A może nie zależy ci na...
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że sam przyprowadzę tu Lykana, uprzednio przywiązując cię do drzewa.