Rozdział 2

1.9K 112 10
                                    

- Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość. piiii!..

-Czesć skarbie, wiem jest wcześnie ale chciałabym się dowiedzieć co się z Tobą dzieje? Minął już tydzień, a ty nie dajesz znaku życia.. proszę odezwij się.

Poniedziałek .. najgorszy dzień .. nie dość, że mam dwie lekcje polskiego to jeszcze wieczorem muszę iść do restauracji wraz z moimi rodzicami .. stwierdzili, że chcą wszystko naprawić bo w końcu przejrzeli na oczy i myślą, że jednym wieczorem wybaczymy im z moim bratem ten cały koszmar ... nie doczekanie..

W szkole jak to w szkole.. polonistka dała mi kolejną pałę .. nie żałuję że podarłam te wszystkie sprawdziany ...  Daniela nie było  więc nie musiałam znosić jego bezsensownych uwag.

- Sylwia! Ubieraj się! Za pięć minut masz być gotowa! - wydarła się moja rodzicielka.

-Pięknie wyglądasz córuś! - od kiedy to jestem "córusią", a nie inwalidą, suką czy szmatą puszczającą się z sąsiadem z dołu? .. - Wszyscy gotowi? No to wychodzimy!

Prawie zwróciłam śniadanie kiedy zobaczyłam jak ojciec trzyma się za rękę z matką .. Udają kochającą się rodzinkę? Teraz?

Kwadrans później byliśmy już pod restauracją "Słoneczko". Weszliśmy i zajęliśmy stolik. Zamówiliśmy ostrygi oprócz mojego brata, Lucka, który zamówił sobie lasagne. Kiedy wszyscy zjedli rodzice zaczęli swój monolog.

-Słuchajcie .. - zaczęła matka - wiemy, że przeżyliście przez nas koszmar ale chcielibyśmy wam to wynagrodzić i kupiliśmy bilety na tydzień do Anlgii. Będziemy z całych sił się starać abyście nam wybaczyli i ..

-I co? - przerwałam jej, bo nie mogłam już słuchać tego pierdolenia - Po tylu latach wyzywania nas od najgorszych i karania za najmniejsze błahostki myślicie, że przekupicie nas jakimś żarciem i wyjazdem za granicę? - chyba gadałam zbyt głośno bo wszyscy klienci tej restauracji zamilkli i patrzyli się na nas.

-Sylwia! Nie mów o tym tak głośno - szepną mój ojciec do mnie .. chyba przyniosłam mu wstyd .. i chuj .. - zapisaliśmy się na terapie i wszystko się poukłada zobaczysz!

-Nic nie zobaczę! Pierdole taką rodzinę!

Zdenerwowana wyszłam i ruszyłam w stronę domu nie reagując na wołanie matki. Ale coś nie dawało mi spokoju... mianowicie nie było w pobliżu żadnego samochodu, ludzi nie było widać na horyzoncie i tylko od czasu do czasu słychać było jakieś krzyki przerażenia. Wystraszona zaczęłam spierdalać do domu..

Jestem ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz