Rozdział 30

586 42 1
                                    

Przez najbliższe trzy godziny w pomieszczeniu słychać było jedynie żałosny płacz. Co jakiś czas na dół  schodził Adam i wybierał następne osoby. Przychodziło mu to z taką łatwością jakby wybierał jaki smak lodów tym razem zje. Zabrał ze sobą już dwie kobiety, mężczyznę i małą dziewczynkę.

W momencie kiedy za drzwiami rozległ się dźwięk ciężkich butów uderzających o podłogę każdy skulił się i błagał w myślach aby na niego teraz nie trafiła kolejka. Otworzyły się drzwi. Krępująca cisza podgłaśniała kroki glanów idące po schodach. Kiedy zszedł z ostatniego schodka stanął wyprostowany krzyżując ręce i badał nas wzrokiem. W ostateczności podszedł do kobiety, której wcześniej zabrał nastolatkę. Miała zamknięte oczy. Każdy obserwował na przebieg zdarzeń z ulgą. Mężczyzna kucnął na przeciwko szatynki i pogłaskał ją po policzku. Szybko podniosła na niego wzrok. Uśmiechnął się do niej łapczywie i odrzekł:

- Chcesz dołączyć do swojej siostrzyczki? - na twarzy kobiety pojawiły się świeże łzy.

- Tak.. - odpowiedziała oschle. Wszyscy byli w szoku. Nawet Adamowi zszedł uśmiech.

- Już się poddajesz? Hmm.. Nie walczysz o nią? - popatrzyła na niego z niedowierzaniem.

- C-czy to znaczy, że Gabrysia..

- Żyje? - skończył za nią zdanie. - Chodź ze mną, a się przekonasz. - jak na zawołanie kobieta próbowała wstać powtarzając "Tak! Chcę!". Wiedziałam, że jak zostanie tutaj dłużej to źle z nią będzie jeśli teraz już wariuje. Adam odwiązał jej ręce i trzymając ją za ramię wyprowadził szatynkę za drzwi. Nawet nie podjęła żadnej próby. Jedynie co robiła to powtarzała "Idę do ciebie! ".

Znowu ta pieprzona cisza. Nikt już nie płakał nie prosił Boga o pomoc nie miał nadziei. Moim jedynym zajęciem było patrzenie na Alicję i proszenie w myślach aby nic jej się nie stało. Ona również straciła wiarę, że nam się uda.

Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam cichy płacz po mojej prawej stronie. Był to ten mały chłopczyk, który również jak reszta twarz skrył w kolanach.

- Nie płacz - próbowałam aby mój głos brzmiał jakkolwiek pociesznie. Białowłosy podniósł głowę i skierował wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się na co odwzajemnił gest.

- Przepraszam za wcześniej... - odezwał się ściszonym głosem.

- Nic nie szkodzi.. To trudna sytuacja dla każdego.. Czemu płaczesz? - może było to głupie pytanie. W zasadzie było z tego względu, że siedzieliśmy przywiązani czekając w ciemnym pomieszczeniu na naszą śmierć.

- Bo.. - rzekł po chwili spuszczając głowę w dół - Martwię się o kogoś..

- O kogo?

- O mojego brata.. Nie wiem gdzie on jest co robi czy mnie szuka po prostu.. nie wiem.. - próbował powstrzymywać łzy.

- A gdzie się widzieliście ostatni raz? Albo jak tu trafiłeś? - zapytałam.

- Długa historia.. w wielkim skrócie pokłóciliśmy się i poszedł w stronę naszego domu, a ja postanowiłem się zapoznać z tą fabryką. Myślałem, że nikogo tu nie ma a... wpadłem w pułapkę i już tak siedzę.. nie wiem.. może 3 dni? Nie wiem.. Jedynie co jestem pewien to to, że jeśli zaprowadzi mnie na górę nie poddam się bez walki..

Wsłuchiwałam się w historię bardzo uważnie. Miał biedak pecha ale.. kto się tego spodziewał?

- Myślę, że szuka cię bo.. w końcu to twój brat, nie? I jeśli połączymy siły damy radę - uśmiechnął się nadal wbijając wzrok w podłogę.

- Racja.. - odrzekł.

- Jak w ogóle masz na imię? - spytałam z czystej ciekawości.

- Tomek.. Miło mi cię poznać.. Sylwia.. - uśmiechnął się. Chyba każdy zna moje imię tutaj. Dziękuję Alicja.

Nagle na górze rozległ się przeraźliwy krzyk kobiety. Dostałam gęsiej skórki na myśl co tam się dzieje. Wtedy otworzyły się drzwi. Na dół zszedł Adam. Zapewne po kolejną ofiarę. Serce mi stanęło kiedy wzrokiem stanął na moją małą Alicję. Na szczęście odwrócił głowę i szedł prosto w  moją stronę. Nie wierzyłam, że to się dzieje. Ale jednak.. kucnął na przeciwko mnie. Znowu pojawił się ten paskudny uśmiech. Gdy wyciągał dłoń w moją stronę chłopak siedzący koło mnie odezwał się:

- Zostaw ją.. - mówił to bez emocji nie odrywając wzroku od podłogi.

- Co? - zaśmiał się odwracając głowę w jego stronę, a dłoń, która zmierzała w moją stronę, przeczesywała białe włosy chłopczyka. Wtedy podniósł powoli głowę mierząc go wzrokiem. - Chcesz coś jeszcze powiedzieć? - zaplątał palce w jego włosy i szarpnął do góry. Tomek  nie wykazując żadnego bólu popatrzył się na mężczyznę. Adam zabrał dłoń.

- Jesteś bardzo odważny jak na takiego gówniarza.. Ciekawe czy tam - wskazał palcem w górę - nadal będziesz taki pewny siebie - nic nie odpowiedział. Ze zmrużonymi oczami patrzył się na niego - Dobrze.. a więc.. idziemy. - jednakże zamiast odwiązując ręce chłopakowi to powrócił do mnie i mi uwolnił dłonie. Kiedy byłam pewna, że zaraz mnie zabierze ze sobą ten zwrócił się do Tomka i jemu również odwiązał dłonie. Jenak jemu nie puścił wolno tylko zawiązał obie ręce razem, a końcówką sznura związał sobie nadgarstek. Złapał mnie za włosy i pociągnął w górę. Wstałam i zaczął mnie prowadzić ku drzwi. Widziałam przestraszony wzrok Alicji. Był to okropny widok.

- Zostaw Sylwię! Proszę! - krzyczała.

- Alicja! Przestań! - nie może zwrócić na siebie uwagi. Niestety już to zrobiła. Po schodach zszedł jeszcze jeden mężczyzna, którego nie znałam.

- Adam, kurwa, co tak długo? - odezwał się.

- Zamknij pysk tylko bierz tą małą! - wzrokiem pokazał na Alicję.

- Nie! - krzyknęłam z przerażenia.

- Spokojnie.. Ona ostatnia będzie patrzyć jak wasza dwójka zostanie zabita - zaczął się rechotać.

- Mam - odezwał się nieznajomy trzymając dziewczynkę.

- Teraz na górę! - poszedł pierwszy, a my za nim. Otworzył drzwi. Wiedziałam, że mam jedną szansę na ucieczkę. Nie było już czasu. Zanim wyszliśmy popatrzyłam się na Tomka, a on na mnie. Wtedy byłam pewna. Uda nam się. Musi..

Jestem ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz