Rozdział 29

586 44 8
                                    

Pov. Aaron

Po tej dziwnej sytuacji postanowiłem pójść do domu Sylwii. Teraz rozumiem czemu wcześniej tak się wkurwiła. Rozmowę z Rafałem przeniosłem na wieczór bo i tak nic mi nie powiedział. Dlaczego to zrobił? Co nim kierowało?

Będąc na przeciwko drzwi Sylwii zapukałem. Żadnej odpowiedzi. Po trzeciej próbie, ta sama reakcja. Nic. Pomyślałem, że wejdę chociaż niezbyt to miłe z mojej strony ale.. sama się o to prosiła.

- Sylwia! - krzyknąłem jednak nadal cisza. Skierowałem się na górę wchodząc po schodach. Otworzyłem drzwi od jej pokoju jednak jej tam nie zastałem. Pierwsza myśl jaka mi się nasunęła było, że zapewne poszła na spacer ochłonąć i zaraz wróci. Wyszedłem z domu i skierowałem się do mojej znajomej, Marysi. Mieszkała niedaleko od nas więc chwilę później byłem przed jej mieszkaniem. Dzieliła je z Karoliną - jej siostrą. Zapukałem i cierpliwie poczekałem. Otworzyła mi blondynka z uśmiechem na twarzy.

- Witaj! Wejdź! - odsunęła się robiąc mi miejsce.

- Dzięki - odpowiedziałem oschle i wszedłem do środka. Miała bardzo przytulny domek. Udałem się do kuchni i usiadłem na krześle czekając na gospodynię.

- Kawę czy Herbatę? - zapytała.

- Kawę proszę - odwróciła się i stojąc na palcach chwyciła z półki pojemnik. Nastawiła wodę, wyciągnęła szklanki, cukier i dwie łyżeczki.

- Więc.. - oparła się o blat krzyżując ręce na klatce piersiowej - O czym chciałeś porozmawiać?

- A czy ja nie mogę przyjść po prostu posiedzieć? - zapytałem ironicznie.

- Ty nigdy nie przychodzisz posiedzieć - zaśmiała się. Znała mnie na wylot - Problemy miłosne? - mówiłem? Czekaj.. co?!

- Miłosne?! Proszę cię..

- Daj spokój przecież mam oczy. Wiem, że czujesz coś to tej czarnowłosej. Jak ona miała na imię... A! Sylwia! - gdyby oczy mogły zabijać leżałaby już martwa na podłodze.

- Możesz tak nie krzyczeć? Jeszcze ktoś cię usłyszy.

- Wiedziałam! - krzyknęła z euforią. W tym samym czasie czajnik dał znać, że woda jest gotowa. Zrobioną kawę położyła koło mnie , a ze swoją powędrowała na koniec stołu i usiadła na przeciwko mnie. - Więc.. Co jest?

- W sumie nic takiego ale.. Stała się bardzo dziwna sytuacja..

- Opowiadaj.

Po przedstawieniu zdarzenia z Rafałem i zniknięciem Sylwii, Marysia popatrzyła na mnie spod byka dodając:

- A ty idiota za nią nie poszedłeś?

- Nie wiedziałem co się dzieje! Byłem zdezorientowany. Próbowałem wyciągnąć jakieś informację od tego dupka ale nic mi nie powiedział.

- Mimo wszystko powinieneś pójść za nią. Spotkała się z zabójcą jej rodziców, a ty mówisz, że to ty byłeś zszokowany?! To co ona miała sobie pomyśleć, hmm?

- Jak tak mówisz to faktycznie zachowałem się jak palant.. - byłem wkurwiony na siebie. Miała rację.. w sumie jak zawsze.

- Bo się tak zachowałeś.. Ehh.. Zbieraj dupę, idziemy poszukać jej - wstała z krzesła.

- Ale..

- Nie ma żadnego ale! Chcesz stracić ją? Tak samo jak Ritę? - coś ukuło mnie w sercu. Czemu przypomina mi o niej?

- Musisz mi ją wypominać?

- Tak.. Żebyś nie stracił kolejnej ważnej dla ciebie osoby! Wstawaj! - wykonałem jej rozkaz i udaliśmy się do drzwi. Będąc na dworze zapytałem:

- No dobra pani mądralo.. Jak niby chcesz ją poszukać? - nawet się nie zastanawiała nad odpowiedzią.

- Psami.. Przecież mamy dwa myśliwe wilczury - że też sam o tym nie pomyślałem.

Szybko udaliśmy się na koniec naszej bazy gdzie był plac właśnie dla tych psiaków. Zastaliśmy Eryka - opiekuna tych zwierząt. Widząc nas krzyknął:

- Aaron! Marysia! Cześć! Co was tu sprowadza? - podaliśmy sobie dłonie, a Marysię przytulił. Zawsze był dżentelmenem.

- Potrzebujemy jednego wilczura. Musimy kogoś poszukać - odezwałem się na co Eryk nie  zadawał pytań tylko złapał smycz wiszącą na słupie, podszedł do jednego psa i przyczepiając ją wrócił do nas podając mi kaganiec. Podziękowałem i ruszyłem z Marysią do domu Sylwii. Wszedłem do jej pokoju, zabrałem jakąś koszulkę i wróciłem na dół. Dałem do powąchania naszemu przyjacielowi.

- Poczekaj, pójdę do mieszkania wziąć jakąś broń. - rzekła moja przyjaciółka na co kiwnąłem głową i grzecznie czekałem. Pies w końcu wyczuł jej zapach i zaczął wąchać ziemię. W tym czasie wróciła blondynka podając mi mały pistolet z nabojami oraz dwa noże. Gdy byliśmy gotowi pozwoliłem wilczurowi nas prowadzić. Widząc jednak, że zaprowadził nas do płotu zawołałem Eryka. Podszedł do nas.

- Co jest?

- Powiedz innym, że jak nie wrócimy do wieczora żeby zaczęli poszukiwania - na wszelki wypadek. Kiwnął głową i wrócił do swojej pracy. My jednak zamiast przechodzić przez płot zawróciliśmy do bramy. Ciekawy byłby widok psa spinającego się po nim jednak odpuściliśmy. Za bramą wilczur próbował złapać trop. Będąc w tamtym miejscu gdzie ją wyczuł szarpną smyczą ciągnąc nas. Przeszliśmy kawałek za nim i zobaczyliśmy jak pies chodzi w kółko. Byłem zdezorientowany tak samo jak Marysia. W krzaku zobaczyłem coś dziwnego. Podszedłem do niego i łapiąc tą rzecz zorientowałem się, że to jest telefon. Pies zaczął go wąchać. Wtedy skapnąłem się, że należy do Sylwii. Znowu ruszyliśmy za psem. Po 15-minutowym spacerze zaprowadził nas do.. opuszczonej fabryki?

- Nie..- wtedy do głowy przyszła mi okropna myśl.

- Co jest? - zapytała moja towarzyszka.

- Sądzę... że Sylwia się tam znajduje... i to nie z własnej woli.

+++++++++++

Pierwszy raz perspektywa Aarona ;D

Jest już 934 wyświetleń.. WoW! Może będzie tysiąc ^^ Pomyślałam , że jak faktycznie dobijemy do tej liczby zrobię taki.. mini maraton? 3 rozdziały w jeden dzień ^^ Ale to się okaże w przyszłości ;D Do następnego ^^

Jestem ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz