Rozdział 27

653 39 4
                                    

Popatrzyłam się na niego z pod byka. Ten skłonił się przede mną jakbym była królową.

- Bravo za spostrzegawczość! - dodał podnosząc się.

- Rafał- rzekł Aaron marszcząc brwi - Skąd znasz Sylwię?

- Może Sylwia ci odpowie, hmm? - jego wzrok poleciał na mnie jak i w przypadku Aarona - Może powspominamy stare czasy? - zaś miał się złowieszczo.

Odwróciłam głowę w stronę Aarona,  a on widząc mój wyraz twarzy domyślił się że nie chcę o tym gadać, odezwał się do Rafała:

- Mniejsza o to..Powiedz gdzieś ty był do licha?! Nie było was z miesiąc jak nie lepiej!

- Może i nie było nas długo jednak zdobyliśmy tyle jedzenia, że starczy nam na przeszło rok - powiedział bardzo radosnym i dumnym z siebie głosem.

- No dobrze... A ile z tego łupu jest przeznaczone dla Monstrów? - odwrócił się na pięcie podchodząc do ogromnego busa i otworzył drzwi przez, które wypadły dwa ciała.

- T-ty je zabiłeś?! - odezwałam zszokowana widząc dwie nieżyjące kobiety.

-  Tak.. - powiedział ze spokojem dodając- tak samo jak twoich rodziców.

Wystrzeżyłam oczy, a nogi miałam jak z waty.

- Co?! - powiedział również zszokowany Aaron.

- C-co?! - powtórzyłam za nim jednak z większym gniewem w głosie- Skąd wiedziałeś, że są moimi rodzicami?!

- Ale czemu się gniewasz? - zaczął Rafał - w końcu ich nienawidziłaś, prawdaż?  A ta wiadomość, że niby cię szukają i cię kochają.. Naprawdę myślałaś, ze to oni? - wszyscy mieszkańcy będący koło nas stali i słuchali milcząc jak grób- znalazłem ich w restauracji "Słoneczko". Przyznali mi się, że byli już tam prawie dwa miesiące. Więc.. Stwierdziłem, że będą dobrym posiłkiem dla Monstrum. Jedynie ten mały gówniarz mi uciekł. - na końcu zaczął się śmiać co wywołało u mnie strumienie łez- Będziesz za nimi płakać?! Proszę cię... W sumie zawsze byłaś beksa odkąd pamiętam - i znowu zaczął rechotać.

Podeszłam do niego i dałam mu z liścia. Ten zdezorientowany przyłożył sobie dłoń do czerwonego policzkach i już nie było mu zbytnio do śmiechu.

- Ty mała..! - podniósł już rękę ze złością w oczach i kiedy miał już zadać cios, głos Aarona powstrzymał go przed czynem.

- Spróbuj ją dotknąć to obiecuję, że wrócisz na złomowisko gdzie cię znaleźliśmy! - Rafał popatrzył się na chłopaka. Widocznie się wystraszył jak i zawstydził, ponieważ opuścił rękę nie spuszczając wzroku wymierzonego na Aarona i z grymasem podszedł do busa wyciągając dalsze ciała w całkowitej ciszy, którą ja przerwałam.

- Nienawidzę cię.. - powiedziałam nie wykazując żadnych uczuć na co on się odwrócił - Obiecuję, że zemszczę się..

- Przecież ty ich nienawidziłaś.. - próbował jeszcze cwaniakować jednak wybuchłam gniewem:

- Przestań to powtarzać! To ona mnie nienawidziła! I fakt może tak było ale nie pozwolę żeby stała się jej krzywda jak i ojcu, a że ty ich zabiłeś wiedz, że spotka cię to samo! - nic się nie odezwał nawet nie próbował wyśmiać mnie iż znów poleciał strumyk łez. Wszyscy stali jak wryci. W końcu ruszyłam z miejsca i podchodziłam powolnym krokiem do Rafała na co zaczął się wycofywać.. w końcu czułam, że to ja triumfuje - Gdzie widziałeś ostatnio Lucka? - powiedziałam pewnym siebie powolutku aby ten jełop zrozumiał.

- J-ja widziałem go ... Wczoraj! - krzyknął z podekscytowania - Wczoraj niedaleko domu! Jednak zobaczył mnie i uciekł..

- Gdzie! - krzyknęłam.

- W tamtą stronę! - wskazał mi palcem myśląc, że mu wybaczę... nie doczekanie.

- Dobrze... ale wiedz, że jeszcze z tobą nie skończyłam! - rzekłam oschle i ruszyłam w stronę mojego domu. Będąc przed drzwiami widziałam w oddali, że nadal nikt się nie ruszał, a nawet nikt nie próbował tego komentować. Będąc w środku zabrałam telefon, nóż i paczkę papierosów od Aarona i wyszłam z bazy. Nikt nie zauważył.. raczej..

Przeszłam mały kawałek, a raczej przebiegłam wołając "Lucek!". Usłyszałam, że coś poruszyło się w krzakach. Nadzieja na to, że był to mój mały braciszek szybko odeszła kiedy podchodząc zobaczyłam w oddali grupkę mężczyzn. Był to... Romek! Jednak to nie było najgorsze... Zauważyłam, ze trzyma w rekach wyrywająca się Alicję.

- Cholera! Pewnie szła za mną.. - powiedziałam wkurwiona na samą siebie.

Usłyszałam tylko jej wołanie:

- Sylwia! Pomóż! - i wtedy Roman przytkał jej usta jakimś kneblem, oczy związał chustą, a ręce miała związane z tyłu grubym sznurem. W chwili kiedy miałam do niej biec poczułam mocny ból w okolicach głowy i upadłam. Zobaczyłam, ze również jak i Alicji ktoś związał moje ręce oraz wyczułam metaliczny posmak knebla w buzi.

- W końcu cię znaleźliśmy, kruszynko - rozpoznałam w głosie Adama, który podniósł mnie i pchał w stronę Romana i reszty. Byłam zbyt słaba aby się wyrwać. Moja głowa pulsowała, a obraz był zamazany. Po krótkiej drodze straciłam przytomność.

Jestem ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz