Rozdział 16

925 53 11
                                    

- Bo wiesz..- zaczęła dalej mówić - wiem, że jesteś z Mattim i nie wmówisz mi, że nie..

- Już nie - posmutniałam.

-Jak to?! - zdziwiona zapytała z ... uśmiechem?

- Widziałam go jak posuwa Martę i z nim zerwałam.. Co? cieszysz się, że mnie skrzywdził, tak? - zdjęłam rękę z jej ramienia.

-Nie! - naskoczyła - Ani  trochę! znaczy .. cieszę się, że z nim nie jesteś ale nie, że cie skrzywdził! Nawet tak nie myśl!

-To czemu się uśmiechasz? - zdziwiło mnie jej zachowanie. Może ona coś czuła do niego. I w  sumie czemu się smucę? Przecież nawet go nie lubiłam, nie mówiąc już o kochaniu go. Może dlatego, że tak mnie upokorzył? Nie wiem..

- Bo .. właśnie chciałam z tobą o tym pogadać..

-Mów! Wiesz, że ze mną zawsze możesz o wszystkim porozmawiać - posłałam jej uśmiech żeby wiedziała, że to prawda.

- No dobrze .. Bo .. odkąd pojawiłaś się to .. Sylwia .. - popatrzyła się na mnie wbijając swój wzrok w mój. - Kocham Cię ... - złapała mnie za rękę mówiąc to.

-C-co?! - zdziwiona zapytałam. Marzena mnie .. kocha? Ale tak .. co? - Jak to? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami?

- Też tak myślałam jednak tak nie jest.. Sylwia kocham cię i chcę żebyś była moją dziewczyną! - powiedziała  z nadzieją.

- Wiesz co nie wiem co powie.. - nie dokończyłam zdania bo Marzena, którą traktowałam za przyjaciółkę właśnie wbiła swój język w moje usta. Zszokowana odsunęłam się od niej i popatrzyłam z pytającym wzrokiem. Zawstydziła się i odsunęła kawałek ode mnie.

-Co ty robisz?! - wrzasnęłam zbulwersowana. - myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, a ty mnie całujesz zaraz po tym jak wyżaliłam ci się, że zerwałam z Mattim?!

- To nie był chłopak dla ciebie! - próbowała się wytłumaczyć ze łzami w oczach - zrozum! ze mną będziesz szczęśliwa!

-Nie! Mam was wszystkich dosyć! - wstałam z łóżka wzięłam ze sobą broń oraz paczkę L&M i wyszłam z pokoju.

-Sylwia zaczekaj! - zignorowałam wołanie dziewczyny i jak najszybciej mogłam wyszłam z mieszkania, a później przez płot kierując się do jeziora.

Gdy byłam na miejscu, usiadłam, położyłam broń koło siebie i wyciągnęłam jednego szluga. Już miałam zapalać jednak wołanie kobiety pokrzyżowały moje plany. Poczułam znów ten cholerny głód.

- Nie! - krzyczałam w myślach - Nie zabije jej! N-nie mogę! N-ie każ mi .. nie.. - odwróciłam się w jej kierunku. Młoda Kobieta błagała o pomoc biegnąc z niemowlęciem na rękach. Złapałam bron kierując w stronę zombiaka, który biegł tuż za nią. Nagle zobaczyłam nie jednego, a stado zombie.

-Proszę! Pomóż! Błagam! - Krzyczała do mnie kobieta. Nie zabiję ich wszystkich. Nie mam nawet tyle naboi. Wtedy przyszła mi do głowy okropna myśl. Skierowałam lufę prosto na matkę. Widząc co robię zatrzymała się, odwróciła się za siebie i widząc, że zagrożenie jest nie opodal niej powiedziała:

-Proszę! .. Uratuj przynajmniej moje dziecko! Błagam Cię! Zrób to dla..- nie do kończyła ponieważ strzeliłam w jej głowę. Upadła na ziemię, a dziecko, które trzymała na rękach zgniotła. Wydało tylko przeraźliwy krzyk zanim dopadło je zombie. Kucnęli przy zmarłej matce i maleństwu i zaczęli je zjadać.

Wstałam i patrzyłam zszokowana. Czemu jej nie pomogłam? Co się ze mną dzieje? Moje rozmyślania przerwał głos mężczyzny, który zaczął strzelać do wszystkich zombiaków:

Jestem ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz