Maddie musiała zostać u mamy jeszcze tydzień, John pokłócił się z nią, a potem ją uderzył. Cholerny dupek.
Idąc alejkami zobaczyłam piękną sukienkę na wystawie, obok niej również była cena.
- Pomarz sobie Sophie... - pomyślałam.
Tak bardzo bym ją chciała, ale niestety cena była zbyt wysoka. Nie mam tyle w portfelu, a rodziców nie będę prosić. Nie mam z nimi teraz dobrego kontaktu, poza tym ojciec zaraz by gadał na co ja wydaje pieniądze i że powinnam iść do lepszej pracy... Po co mi to?
Pogapiłam się jeszcze trochę na sukienkę i poszłam powolnym krokiem do pracy. Zrobiłam sobie mały urop po ostatnich wydarzeniach. Pracuję w małej kawiarni w centrum miasta, lubię swoją pracę. Chociaż nie zarabiam zbyt dużo to daję radę utrzymać się i kupić coś dla siebie.
- Cześć dziewczyny! - przywitałam się z Chloe i Alex, pracuję z nimi od początku, są naprawdę w porządku, mogę z nimi porozmawiać o wszystkim i niczym.
- Hej Sophie, słuchaj na zapleczu jest coś dla Ciebie. - Chloe uśmiechnęła się i wskazała lekko głową na to miejsce.
- Mam się bać? - uniosłam brew i popatrzyłam na dziewczyny.
- Absolutnie Sophie, raczej się zdziwisz i ucieszysz. - Alex mówiła przygotowując herbatę dla klienta.Weszłam na zaplecze, a koło stolika leżał wielki bukiet czerwonych róż. Podeszłam bliżej i zauważyłam małą karteczkę przyczepioną do kwiatów.
"Mam nadzieję, że lubisz róże."
Nie wiedziałam co myśleć, z jednej strony było mi bardzo miło, a z drugiej kto mógłby mi dać taki piękny bukiet róż? Watpię, że mój były chłopak wysłał mi kwiaty... Może jakaś pomyłka? Trudno... kwiaty i tak są moje.
- Dziewczyny wiecie kto to mi je dał? - zapytałam je wychodząc z zaplecza.
- Jakiś cichy wielbiciel pewnie. - Chloe zaśmiała się.
- Pytam serio, bo mi nikt sensowny nie przychodzi do głowy. - założyłam mój strój "robotniczy" i czekałam na odpowiedź.
- Nie mam pojęcia. Kurier je nam przyniósł rano. - Alex odchodziła od nas z tacą pełną kubków.
- Może się pomylił, z resztą kwiaty są piękne i je zatrzymam dla siebie. - zaśmiałam się i zabrałam się do pracy, w tle słyszałam tylko śmiech Chloe.Czas mojej pracy dobiegł końca. Cieszyłam się niezmiernie. Dzień bardzo mi się dłużył, ogólnie mało ludzi dziś przyszło do kawiarni. Przebrałam się w moje ciuchy, zabrałam kwiaty i wyszłam. Przy okazji zadzwoniłam do Maddie by opowiedzieć jej wszystko.
Musiałam się oczywiście natrudzić, żeby wejść do klatki. Domofon często się zacina i przez to nie mogę wpisać kodu. Idąc po schodach na górę na wycieraczce dostrzegłam pudełko ze wstążką. Uniosłam brew i obejrzałam się czy nikogo nie ma. Podniosłam pudełko, było dosyć lekkie, raczej nie znajdę tam bomby. Ja raczej nic nie zamawiałam, może to Maddie, nie mam pojęcia.
Weszłam do mieszkania i położyłam je na stole. Pierw prysznic, a potem inne przyjemności. Związałam włosy w niechlujnego koka i nałożyłam ulubiony szlafrok. Strasznie ciekawiło mnie co może być w tym pudełku. Nawet jeśli to Maddie to mogę raczej otworzyć. Ciekawość mnie zjadła i otworzyłam je. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. To była sukienka, która tak bardzo mi się spodobała na wystawie. No nie, kto to mi ją dał? Może pracownicy sklepu zauważyli mój zachwyt i podarowali mi ją? Nie to głupie, pierw kwiaty, a teraz sukienka. Ktoś chyba mnie nieźle stajkuje. Cichy wielbiciel...
Odłożyłam sukienkę do szafy i usiadłam przed telewizorem. Oczywiście zamiast oglądać zastanawiałam się od kogo mogłoby to być. Miałam już tyle wersji w głowie, że nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu. Łeb mi zaraz wybuchnie od tego wszystkiego, podeszłam do pudełka i zauważyłam małą karteczkę. Jak ja mogłam jej wcześniej nie zauważyć?
CZYTASZ
you are my babygirl I g-eazy
FanfictionCzy normalna, grzeczna i poukładana 23 latka z dobrej, bogatej rodziny zakocha się w przystojnym i wysokim 28 latku, który był jej wielkim przeciwieństwem, szemrane interesy, tajemnice, a przede wszystkim zaliczanie lasek to była jego pasja, praca...